ADAM i ADA
Ada siedzi oparta rękami o blat stołu. W dłoniach trzyma spuszczoną głowę. Jest wieczór sobotni. Nagle słyszy delikatny szmer przesuwanego krzesła. Podnosi głowę. Z niedowierzaniem, lekko przestraszona patrzy bez słowa - przed nią siedzi Adam.
- Skąd tu się wziąłeś, czy to sen? - cicho zapytała
- To nie sen, jestem tu, przyszedłem, bo smutna coś ostatnio jesteś - odpowiedział Adam
- Ale Ciebie nie ma, nie ma od przeszło 18 lat - Ada patrzyła zdezorientowana
- Zawsze byłem, jestem przy Tobie, ale teraz odczuwam, że Ci jestem bardzo potrzebny - cicho stwierdził Adam
- Pewnie już mi się coś w głowie kręci - smutno skinęła głową Ada
- Powiedz kochana czego Ci brakuje? Tak się tutaj rozglądam... wszystko masz, jak zwykle pięknie zagospodarowane, kwiaty i książki, ładna porcelana i Ty wyglądasz niezwykle pięknie, gdybym nie znał dokładnie Twojej daty urodzenia, nie dałbym Ci tych lat - Adam uśmiechnął się szczerze, nawet rozbawiony.
- Masz koło siebie wiele życzliwych ludzi, trafiają Ci się bardzo przyjemne rzeczy, a te złe, to przecież umiesz sobie z nimi radzić. To czemu taki smutek od Ciebie bije?
- ............................
- Nie milcz, powiedz... tęsknisz za przeszłością? Jakieś wyrzuty sobie czynisz? Nie umiesz pogodzić się z upływającym czasem? Odezwij się wreszcie. - Adam był lekko zniecierpliwiony, lecz cały czas wyjątkowo spokojny.
- Nie. Niczego mi nie brakuje. Wszystkiego aż nadto mam. W miarę upływu czasu nie ma się już oczekiwań wielkich. Spokoju bez bólu tylko by się chciało i nic więcej.
- Spokoju nie masz, kto Ci przysparza trosk i zmartwień? To przez te bóle taka zmęczona i smutna jesteś?
- Nie. Sama nie wiem.
- Spróbuj odpowiedzieć - nalegał Adam
- Dzieci mają swoje rodziny i życia. Przecież wiesz. Nie obarczają mnie swoimi problemami ani ja ich swoimi. Mam co robić, mam swoje pasje, mam Agatkę... wiesz, że Agatka jest już mężatką i będzie miała córeczkę? - na moment rozjaśniło się lico Ady i rozbłysły jej oczy.
- Tak, obserwowałem ich, wyglądają na szczęśliwą parę. Ostatni raz widziałem Agusię (tak blisko), gdy miała 2 latka. Tak ten czas mija.
- Wiesz wszystko, więc o co pytasz i po co nagle się pojawiłeś? Boję się.
- Przestań. Czy kiedykolwiek Cię skrzywdziłem?
- Nie. Nie, tylko niepotrzebnie zazdrosny głupio byłeś? I przede wszystkim odszedłeś sobie... wygodnicki jeden ;)
- Może potrzebnie, może nie, jakie to teraz ma znaczenie? Jak Ci mam pomóc? Czego oczekujesz ode mnie?
- Ja od Ciebie? Nic. Nie zaprosiłam Cię tu. Sam przyszedłeś, choć pewnie śni mi się to teraz. Zaraz obudzę się.
- Przyszedłem. Jestem by Cię pocieszyć. Zbliżają się Święta, wybierz prezent jaki chciałabyś otrzymać.
- Kpisz sobie, co Ty możesz mi ofiarować? Przecież Ciebie nie ma. Leżysz na cmentarzu. O rany, ja chyba wariuję... rozmawiam z duchem? Muszę się obudzić!
- Uspokój się Aduś kochana, to nie sen, ja tu jestem z troski o Ciebie, bo dawno nie widziałem Ciebie radosnej, spokojnej... chcę Ci pomóc. Daj sobie pomóc. Uwierz mi, że sprawić mogę byś wróciła do siebie sprzed lat, bez smutku w twarzy i łez w oczach.
- Obiecywałeś mi jak dziecku, że wszystko będzie pięknie i trwało długo, a to długo, to już zrobiło się krótko bardzo. Długie to ja mam boleści, krótkie chwile bez nich i w lutym będzie... 19 lat bez Ciebie. Bez osoby, która wierzyła we mnie, kochała mnie.
- Nie planowałem tego - zwiesił głowę Adam
- Przepraszam. Jestem ostatnio rozdrażniona. Wszystko tak się zmienia. Mimo tych zmian dawałam radę i szczęśliwa jestem, tylko...? Tylko brakuje...
- Mnie? - Adam uśmiechnął się pod nosem.
- Nie. - poważnie odpowiedziała Ada patrząc w jego dziwnie zamglone oczy. - Twoje ego ciągle takie samo - mruknęła pod nosem Ada. Zaraz szybko dodając - przyzwyczaiłam się już do tego, że Ciebie nie ma. Nawet tej nieobecności. Tak naprawdę nie ma dnia, żebym nie przypominała sobie naszych wspólnych chwil, zdarzeń, do dziś używam Twoich powiedzonek i Twój czarny humor z niezbędną ironią, też przy mnie pozostał. Właściwie w moich myślach jesteś ciągle żywy... - Ada spojrzała niedowierzająco na Adama... tzn. już sama nie wiem jak to powiedzieć. Po prostu nie myślę o Twojej nieobecności, takiej końcowej... raczej w ten sposób, jakbyś był w podróży. O rany, odwala mi, co ja tu klepię!!!
- Gdy Cię poznałem miałaś 17 lat. - niezrażony wybuchem Ady, przypomniał Adzie ich początki.
- A Ty 32... byłeś moim nauczycielem. Magister towaroznawstwa ;-) Dobrze się na mnie poznałeś :-))
- W pewnym momencie uczeń przerósł mistrza. Byłem dumny z Ciebie.
- Tak wiem, mówiłeś mi o tym :) Wiele życzliwości od Ciebie otrzymałam i czułam, że jestem najważniejsza, mimo wszystkiemu i wszystkim.
- Muszę już wracać, powiesz czego Ci potrzeba?
- Nigdy nie pytałeś jaki prezent mi sprawić, by ucieszył mnie, trafiałeś w sedno :))
- Teraz jest inaczej, nie zauważyłaś zmiany sytuacji :) ? Adam zaśmiał się, lecz z jego oczu, tych zamglonych... wyraźnie bił smutek.
- Potrzebuję Twojego ciepłego policzka, zimnego ucha i kpiącego uśmiechu. Potrzebuję CZUŁOŚCI. Codziennej, niezmiennej, aż nudnej w swej obecności. - spontanicznie, jednym ciągiem wypowiedziała się Ada. - Dasz mi ją, zostawisz pod świątecznym drzewkiem? Adam? - głośno zawołała
- ................................................................
- Już się ulotniłeś? Tak, to na pewno Ty byłeś. Nic się nie zmieniłeś. Zawsze uciekałeś, gdy najpotrzebniejszy byłeś ;-))
CZUŁOŚĆ - delikatna serdeczność, troskliwe głaskanie, prawdziwe zainteresowanie. Podstawowa potrzeba człowieka wywodząca się już z relacji matki z dzieckiem. Potem przekazywana dalej.
Taka skromna odmiana miłości, wrażliwość na drugiego człowieka, któremu się nic nie przysięga, tylko dla niego jest odczuwaniem głębokim, tego co w jego sercu, głowie. Czułość to umiejętność przekazywania poczucia bezpieczeństwa. Tkliwość, rozrzewnienie, zmiażdży każdą obojętność i pocieszy samotność.
To czułość zrozumie zlekceważenie, krzywdę naprawi, niechęć odtrąci. Obojętność, brak empatii są ogromne i tylko czułość niewymuszona jest tym, co człowiekowi od początku do końca jego istnienia jest potrzebne. Młodzi ludzie, gdy się zaczynają spotykać i poznawać, ze sobą oswajać, gdy jeszcze młodzi i piękni są. I później gdy fascynacja największa mija, ale mają w sobie tyle czułości, że wzajemnie przed sobą otwierają swoje strefy komfortu i wtedy nic, absolutnie nic ich od siebie nie oderwie. Czuły dotyk, słowo, spojrzenie - to dowód przywiązania, więzi, uczucia, emocji serdecznych.
ADAMIE! Byłeś tu? Pod świątecznym drzewkiem zastanę CZUŁOŚĆ?
Potrzebuję jej!
CZUŁOŚĆ* autorka tego tekstu doświadcza czułości ;-)) i może obdarzać nią innych bez ograniczeń :-))
Bardzo podoba mi się torebka:*
OdpowiedzUsuńStara , jeszcze z XX wieku:-)
UsuńW każdym momencie życia potrzebujemy czułości, cieszę się, że nie narzekasz na jej brak<:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Czułość to podstawa... ona daje poczucie wartości i bezpieczeństwa. Buziaki przesyłam.
UsuńTwoje definicja czułości odpowiedziała mi dziś na pewne bardzo ważne pytanie w moich relacjach. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńZawsze do usług;-) Ściskam serdecznie:-))Bez czułości nie ma miłości.
UsuńNa początku pewnego teleturnieju prowadzący pyta: Na co pan/pani wyda wygrane pieniądze ? Kiedyś zaczęłam zastanawiać się, co ja zrobiłabym z taką kwotą. To mam, tamto mam, tego nie potrzebuje. Okazało się, że to czego najbardziej mi brakuje, nie można kupić w sklepie. Dorotko jesteś ogromną szczęściarą, że dane ci było zaznać czułości. Pozdrawiam przedświąteczne Iwona.P
OdpowiedzUsuńIwonko. Twoje wnuczęta jeszcze Ci ją dadzą w nadmiarze, tylko przedtem Ty sama musisz ich jej nauczyć. Ściskam Cię gorąco i czule:-)))
OdpowiedzUsuń