ROK 1924
- W Polsce szaleje hiperinflancja. Ale nie jest źle, Sejm uchwala ustawę o naprawie Skarbu Państwa i reformie walutowej, której autorem jest premier i minister skarbu Władysław Grabski. Prezydentem Polski jest wtedy Stanisław Wojciechowski.
- I tak "Rozporządzeniem tegoż prezydenta Rzeczypospolitej w przedmiocie systemu monetarnego" uznano, że jednostką monetarną Rzeczypospolitej jest "złoty".
- W Gorkach pod Moskwą umiera Władimir Iljicz Uljanow... Lenin... założyciel i pierwszy przywódca totalitarnego państwa sowieckiego. Ale niech tam ziemia lekką mu będzie.
- W tym samym roku rodzi się w Radomiu, śpiewaczka, przyszła popularyzatorka muzyki Moniuszki, Anna Fołtyn.
- A w Waszyngtonie odchodzi w zaświaty były prezydent Stanów Zjednoczonych, o tyle ważny dla Polski, że to on z ramienia Partii Demokratycznej wygłosił orędzie w kongresie przedstawiając postulat utworzenia niepodległego państwa polskiego.
- W Polsce po raz pierwszy zorganizowano obchody Dnia Kobiet.
- Władysław Grabski reformował ustrój pieniężny państwa, a w Warszawie otwarto Bank Polski S.A, który rozpoczął emisję nowej waluty - złotego polskiego.
- W Moskwie urodził się Bułat Okudżawa, a Paryżu rozpoczęły VIII. Letnie Igrzyska Olimpijskie.
- Na świat przyszedł aktor i reżyser przyszły, Karol Dejmek, a Władysław Reymont przyjął Nagrodę Nobla.
- Niestety zmarł niemieckojęzyczny pisarz Franz Kafka, ten od "Procesu". Ale urodziła się Xymena Zaniewska, znana architekt, scenograf i projektantka mody.
- Tak to życie się plecie, ktoś przychodzi w Bielsku... Maria Koterbska , która przez lata kręciła się na karuzeli i o parasolkach śpiewała. A ktoś inny, w takim Oswalds pod Canerbury w Anglii, umiera... Joseph Conrad, ten od "Smugi cienia", ''Lorda Jima".
- Jakiś nieudany zamach na prezydenta Wojciechowskiego, we Lwowie podczas otwarcia Targów Wschodnich... a gdzie indziej w tym czasie Stefan Żeromski kończy swą pracę nad "Przedwiośniem".
- Marcello Mastroianni przychodzi na świat by w przyszłości zagrać w "Osiem i pół", a w Nowym Orleanie autor "Harfy traw" Truman Capote zaszczyca ten świat.
- Jimii Carter też w 1924 roku się urodził, a szczątki Henryka Sienkiewicza zostały sprowadzone z Vevey w Szwajcarii do Polski.
- We Lwowie ucieszył swoimi narodzinami rodziców, Jan Herbert, dzięki, któremu powstał cykl poetycki "Pan Cogito".
- Zmarł Puccini, urodziła poetka Mieczysława Buczkówna, przyszła żona Mieczysława Jastruna.
- Ciekawy to rok, kiedy przedterminowo został zwolniony z więzienia w Landsbergu przywódca NSDAP Adolf Hitler. Odsiadywał pięcioletni wyrok za zorganizowanie puczu w 1923 roku, którego celem miało być obalenie Republiki Wejmarskiej.
- I taki to rok, gdy na świat też przychodzi Adam Hanuszkiewicz i przecudowny Andrzej Łapicki.
Tyle się wydarzyło, w Polsce, na całym świecie... umierali, rodzili się ludzie, kochali i spierali, polityka z kulturą i sztuką się mieszały. Czyli jak zwykle. Wiele tych zdarzeń nie przytoczyłam, nie sprawdziłam, nie pamiętam. Chciałam jedynie nakreślić ten czas, który wtedy był... mnie nie dotyczył jeszcze, bo w planach nawet nie byłam ;-)
Ale to dla mnie znamienny rok... w sierpniu tegoż roku, w Rawie Ruskiej pod Lwowem, przyszedł na świat mój tato... Ryszard Krzyżanowski... żołnierz Armii AK, więzień obozu rosyjskiego nad Peczorą, technik-mechanik, inżynier...
Nie postawił domu, nie posadził drzewa, nie spłodził syna... lecz po 33 latach od swojego urodzenia sprawił, że ja na ten świat przybyłam.
I za to mu dziękuję, że zakochał się w mojej mamie, że namówił ją na te bara bara i tak się na świat dostałam :-)))
KOCHANY TATO. Taki byłeś do 1988 roku.
Gdybyś żył miałbyś za chwilę 96 lat. Nie ma Ciebie koło mnie już 32 lata. Fizycznie nie ma, bo tak naprawdę czuję Twoją obecność każdego dnia i wszystko mi Ciebie przypomina... we wszystkim jesteś.
Nie byłeś wylewny i zbyt wiele nie mówiłeś, ale czytałeś mi wiele i tłumaczyłeś, i zawsze czułeś się szczęśliwy. Kochałeś naturę i z niej czerpałeś siłę, zachwyt, energię. Tyle mi pokazywałeś i jeszcze hopla na tle tabliczki mnożenia i ortografii miałeś. Tak, pamiętam jak mnie budziłeś i zaspaną dopytywałeś 4x4 ile to jest i do tego podzielić przez dwa i dodać sześć. Ufff... szczerze Cię wtedy nienawidziłam ;-) A to pisanie dyktand ze słowami, których nie znałam i to jeszcze zasady i ważkie poglądy piękną czcionką, lekko w prawo ułożoną i oczywiście piórem wiecznym wykreśloną:-) Pamiętam i jestem dziś wdzięczna, że ładny charakter pisma dzisiaj mam i nie boję się nieznanych słów :-)), które do dziś pamiętam.
Nauczyłeś mnie, że powinnam mieć zasady, poglądy i trzymać się ich bezwzględnie... dawałeś mi przykłady ze swojego życia, gdy jadłeś miesiącami solone śledzie bez łyka wody, a chleba też miesiącami nie widziałeś, a jednak się nie sprzedałeś za łyk soku z brukwi. Bo charakter trzeba mieć twardy, nawet wtedy kiedy nie jest się chłopcem tylko blondyneczką delikatną.
- Nie oczekuj zbyt wiele, ciesz się śpiewem ptaków, doceniaj świeże powietrze i zielone liście. I wiedz, który liść należny jest, któremu drzewu.
- Jeśli nie chcesz cierpieć, nie miej zbyt wielkich marzeń... ciesz się małym.
- Każdy problem da się rozwiązać, tylko musi Ci się chcieć, nie poddawać na samym początku.
- Rzeczy, to są tylko rzeczy... ważni są ludzie, którzy nie są idealni. Ale nie pozwól sobie im dmuchać w Twoją kaszę, wchodzić sobie na głowę, tracić przez nich swoje poczucie wartości i bezpieczeństwa.
- Co dobre czerp ze swojej przeszłości, co złe to wymaż i nie wracaj do niej. Żyj tym, co dzisiaj i nie psuj teraźniejszości starą, niedobrą przeszłością. Odgoń ją gdy była dla Ciebie niemiła i drażliwa, nie katuj się nią i ludźmi z niej.
- Otaczaj się dobrymi ludźmi i taka sama bądź.
- Gdy nieopacznie kogoś skrzywdzisz... napraw tę krzywdę, przeproś i dalej uważniej żyj.
Mówiłeś, prawiłeś, bym szczęśliwa była, bym lepsze życie, bez przemocy, wojny... miała.
KOCHANY TATO. Taka ja jestem, dzisiaj jest 2020 rok.
Tato, nie doczekałeś swojego czwartego wnuka... wnuczki Alicji. Urodziła się 11 lat po Twoim odejściu, rok po odejściu mamy. Pokazuję jej tak świat jak Ty mi go przekazywałeś. Opowiadałam jej o tym jak lubiłeś łowić ryby i nauczyłam rozróżniać okonka od płotki.
Nie krzyczałam i nie krzyczę na nią, bo wiem jak nienawidziłeś krzyku... jak z domu wychodziłeś, gdy mama nie wytrzymywała i się o coś ostro gardłowała.
Staram się nie oceniać, a krytykować tylko czyny, nie człowieka... widzieć swoje wady i robić wszystko by je w kozi róg zapędzić. Ale doceniam też zalety i jeśli się da to je rozwijam. Nie jestem idealna, ale trzymam się wzorców, które od Ciebie otrzymałam... Twój najstarszy wnuk lubił pasjami czytać i najmłodsza wnuczka też tej pasji uległa. Dumna jestem z tego.
Umarł Zbyszek, ale to już wiesz, bo pewnie spotkaliście się już na podniebnych wędrówkach... Trochę brakowało mi kogoś... Ala jeszcze była taka malutka, więc wyszłam drugi raz za mąż... z miłości obłędnej, wskutek decyzji błędnej. Ale to już załatwione, już nikt na mnie nie krzyczy, nie rani, bólu nie czyni.
Tato, jestem teraz prawie w tym wieku, kiedy Ty zbierałeś się już do nieba... ale ja nie mam takich planów... choć załamki różne miewam.
Jestem szczęśliwa, Alicja wychodzi za mąż... chyba wybrała dobrze... zyskuję syna... kolejną osobę do kochania.... . Ja dosyć dobrze się trzymam, gdyby nie brak zdrowia konkretnego... no cóż, nie można mieć wszystkiego.
Mam parę osób wokół siebie, które mnie lubią, może nawet szanują i nie opuszcza mnie poczucie humoru... ono jedyną moją bronią jest na te dziwne czasy. Czasy, o których Ci się nawet nie śniło. Nie będę Ci pisać, bo nie chcę Cię denerwować. Chociaż nie wiem, czy anioły się denerwują?
KOCHANY TATO. Taka jestem, dzisiaj jest 2057 rok.
Mam sto lat. Zapalenie Zesztywniające Stawów Kręgosłupa, które dokuczało mi od paru lat, skręciło mnie zupełnie... nogi gdzieś mam splecione z dłońmi, między nimi utapirowana głowa z pomalowanymi na czerwono ustami... tylko zęby nienaprawione... dr Paweł od lat już nie praktykuje jako stomatolog. Jego syn, też lekarz, ale taki od dzieci. Ja raczej do geriatrii się kwalifikuję.
Na złość jeszcze żyję, tylko Alicja ma kłopot ze mną, a najmłodsza już nie jest... 58 jej stuknęło lat. A mnie coś tu w wózku, w kółkach puka. W tych czerwonych... w piątki mam zakładane zielone, a w czwartki lubię się ubrać w zielone :-))
To się porobiło, wszyscy albo bardzo zestarzeli, albo poumierali... nawet prezydent ten, co go wybierali w tym 2020 roku jest już bardzo stary... i nie jest już prezydentem... nawet na nartach nie hula. Jakoś upływ czasu wszystkich zrównuje.
KOCHANY TATO, wprawdzie nie lubiłeś Kory, nie doceniałeś muzyki Niemena, ale pięknie grałeś na harmonijce i mandolinie, i głos wspaniały miałeś.
Dzisiaj ja nie tylko nazywam się STARA KOBIETA , ale jestem starą osobą, bo z kobiety już u mnie niewiele, biust wyschnięty, pupa przyrośnięta do kręgosłupa... Ale diabli z tym... wartości, które mi wpoiłeś są ponadczasowe, ciągle młode, ciągle jest ich czas i we mnie, w tym strzępku wysuszonym są.
Dziękuję Ci Kochany Tato, że moim Tatą byłeś. Może gdybyś nie palił jak smok i nie pił tyle kawy, to dłużej ze mną byś był ;-) Może(?)
To nieważne już. Jeśli też trafię do nieba, co tak pewne nie jest, bo niezły ze mnie czort ;-) ... ale zakładając wersję optymistyczną... jeśli spotkamy się tam w górze, to ja wszystko, wszystko Ci opowiem.
Piękne życzenia dla Taty- ponadczasowe ;) Uśmiecha się do Ciebie z góry :) Dorotko czy dostałas moja przesyłke ?
OdpowiedzUsuńDostałam, dostałam i dziękuję pięknie... ale czas jak pieniądze jest jeden i ostatnio trudno mi jakoś wszystko pogodzić. Sprawiłaś mi radość wielką... komu się dało już się pochwaliłam jaki talent masz. Ślicznie dziękuję i mocno całuję:-))
UsuńWspaniały człowiekiem był Twój tato...Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńTo prawda:-) Dziękuję i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńJak pani cudnie pisze..tyle ciepłych słów o ojcu aż mi się łezka w oku zakręciła..
OdpowiedzUsuńTo nie ja, to życie nakreśliło, tę postać, mojego taty. Dziękuję pięknie i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńDorotko, piękne słowa skierowałaś do Taty, czytałam ze wzruszeniem.
OdpowiedzUsuńMój też już odszedł z tego świata, ale ciągle czuję jego obecność.
Uściski.
Myślę, że kochane osoby tak naprawdę nigdy nas nie opuszczają:-)) Buziaki:-))
UsuńPiękny wpis i przekaz. Wzruszyłam się, bo pięknie napisane. Mój tata odszedł 4 lata temu :(
OdpowiedzUsuńModli się na pewno za Ciebie i chroni... odszedł, ale jest przy Tobie. Jestem tego pewna:-)) Uściski:-))
UsuńWspaniale to Pani napisała. Przeczytalam całość, choć momentami było cieżko ze wzruszenia :)
OdpowiedzUsuńŻycie jest chwilami radosne, chwilami smutne...wszystko razem jednym wzruszeniem... w biegu życia często tego nie dostrzegamy. Ściskam gorąco:-))
UsuńPięknie napisane i zdjęcia na przystanku prześliczne i radosne!
OdpowiedzUsuńA co do trzech informacji to: dla mnie Marcello to przede wszystkim "Piękny Antonio", chętnie widziałabym takiego przyjaciela do towarzystwa jak Truman Capote. Nie wdaję się w spory polityczne,ale te narty, och bardzo nie przypadły mi do gustu.
Pozdrawiam serdecznie
Również spory polityczne mnie nie zajmują, bo tak czy owak, to ja zawsze sama muszę swoją podłogę umyć. A narty? Mogłam napisać o grze w siatkówkę czy ślizganiu na łyżwach... nie było to specjalnie zamierzone. Nic złego. Ściskam gorąco:-))
UsuńPiękne wspomnienie o Tacie. Z każdego słowa, zdania, akapitu płynie ponadczasowa miłość do Ojca.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-))
OdpowiedzUsuńBardzo go kochałam i On kochał mnie wyjątkowo... choć szorstka to miłość była:-)) Serdeczności:-)
OdpowiedzUsuńCudowny i wzruszający post, czytałam z łezka w oku. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń