Dieta dietą, a pyszne ptysie pysznymi ptysiami ;) Mój przyszły zięć, który miał być już obecnym... (ale koronawirus poplątał młodym plany... więc zamiast być nim od 25 kwietnia... może stanie się nim pod koniec czerwca ;)) uwielbia ptysie. Ptysie oczywiście z bitą śmietaną, oprószone cukrem pudrem. Pobiegłam więc po ptysia do cukierni, gdy wspomniał, że wpadnie kilka godzin później na kawkę... a tu w cukierni zamiast ptysia... klops (a to kawka miała być, a nie obiad;-) - Nie ma ptysi. Skończyły się - odparła na moje zapytanie o nie, uśmiechnięta i jak zawsze przyjazna pani.
No to skomplikowało się... skąd tu skombinować obiecanego ptysia, którego nierozsądnie już zapowiedziałam? Piekarnik jest, czasu jeszcze trochę zostało... więc pobiegłam szybko do sklepu po zakupy, tak by uzupełnić produkty, których nie posiadałam, a które na poniższej liście się znajdowały. I powstały ptysie... pyszne i jak stwierdził (nie)zięć wyjątkowe :) Tak więc dzisiaj dzielę się z Wami przepisem, na którego pełne wykonanie wraz czasem studzenia ciasta potrzebujecie maksymalnie 1,5 - 2 godzinki :) Za jego sprawą otrzymacie jedną blachę mini ptysi - bo małe jest słodkie, choć powoduje zwiększenie obwodu niesłodkiego brzucha ;) A roboty przy tym... zaskakująco mało!
Przepis na ptysie
Potrzebne produkty:
Ciasto:
- 1/2 szklanki wody (125 ml)
- 62,5 g masła (tj. 1/4 kostki masła 250 g)
- 1/2 szklanki mąki pszennej (75 g)
- 2 jajka
Masa śmietanowa:
- 200 ml kremówki 30%
- 1 opakowanie śmietan-fix
- 1 łyżka cukru pudru
Przygotowanie ciasta:
W garnku podgrzewamy wodę. Gdy już się trochę podgrzeje... dodajemy masło, które rozpuszczamy. Całość doprowadzamy do wrzenia. Na wrzącą wodę z masłem wsypujemy mąkę, cały czas energicznie mieszając (u mnie świetnie sprawdza się szczególnie na początkowym etapie trzepaczka, później przerzucam się na kwirlejkę, która jest pod ręka). Gdy ciasto będzie gotowe... zobaczycie to, ponieważ stanie się gęste i zacznie odchodzić od garnka tworząc zbitą masę. Odstawiamy taką masę do ostygnięcia - warto już na tym etapie przełożyć ją do miski, w której nie będziecie się obawiały używać miksera. Ciasto szybko zostanie wystudzone, a Wy przynajmniej będziecie krok do przodu :)
Gdy ciasto zostaje wystudzony dodajemy jedno jajko (to bardzo ważne, żeby dodawać jajka pojedynczo - dopiero po dobrym połączeniu poprzedniego z ciastem!) i miksujemy wraz z ciastem. Gdy jajko nr 1 zostanie połączone z ciastem... dodajemy jajko nr 2 i je także łączymy z ciastem. I tyle. Ciasto na ptysie gotowe!
Wyjmujemy z piekarni płaską blachę, kładziemy na nią arkusz papieru do pieczenia. Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni.
Przekładamy ciasto do rękawa cukierniczego z końcówką w kształcie gwiazdki i wyduszamy na papier do pieczenia... u mnie były to ślimaczki o średnicy ok. 3,5 - 4 cm. Łyżeczka także dobrze się sprawdzi ;) Pamiętajcie, żeby zostawić między nimi dość duże odstępy... ponieważ ciasto znacząco wyrośnie :)
Wkładamy do piekarnika i pieczemy ok. 20 - 23 minut - w zależności od piekarnika. Uwierzcie mi... zobaczycie, gdy będą gotowe :)
Wyjmujemy i zostawiamy do wystudzenia - najlepiej na raszkach :)
Wystudzone ptysie przekrajamy wzdłuż i "faszerujemy".
Dobry , prawidłowo upieczony ptyś powinien być w środku pusty ( w przeciwności do głowy, która powinna zawierać choć drobną myśl;-) )... (nie)zięć lubi ptysie na słodko, więc tym razem zaprezentuję Wam "wkład na słodko", choć sama uwielbiam je w wytrawnej postaci.
Bita śmietana:
Ważna sprawa: kremówka powinna być schłodzona. Dobrze byłoby gdyby miseczka, w której będziemy ją ubijać... również taka była! Do kremówki dodajemy "śmietan-fix", łyżkę cukru pudru... Miksujemy, miksujemy aż ubijemy... tak długo aż zrobi się gęsta :)
Tak wypełnione ptysie, przykrywamy górną warstwą ciasta i posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego! :)
Tak zbieramy plusy, tak poprawiamy sobie i innym nastrój... tak poszerzamy się w biodrach... dzięki czemu możemy wymienić sobie garderobę... . Ptysie to potrafią czynić cuda!
Aż ślinka cieknie na taki deserek :))
OdpowiedzUsuńJest pyszny i nawet niespecjalnie wchodzi w biodra, jeśli dużą ilością wody popije:-)))
UsuńNo i zaśliniłam podłogę :) :) :) Niech no tylko nie zięć spróbuje nie docenić nie teściowej :)
OdpowiedzUsuńO zięciu to dopiero napiszę, jak zięciem zostanie;-))(
UsuńO to dla mnie wyższa szkoła jazdy , cukiernik ze mnie taki sobie ale ptysie lubię .:)
OdpowiedzUsuńTo bardzo prosty przepis... sukces gwarantowany:-))
UsuńUwielbiam ptysie! Kojarza mi sie z dzieciństwem :)
OdpowiedzUsuńMój Tato je uwielbiał, nazywał wietrznikami... przez to, że ciasto puste w środku... jako dziecko wylizywałam śmietanę, a puste ciasto zostawiałam. Jednego razu to takie trzy prawdziwe wietrzniki, a raczej kompletne wywietrzniki;-) mu zostawiłam... no i się działo;-))) Całusy:-)
OdpowiedzUsuńMi też poleciała ślinka na sam ten widok
OdpowiedzUsuńPysznie wyglądają, gdzie można kupić?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Usuń