Choć wzrok mam nietęgi, to rozumiem emocjami, sercem patrzę... widzę pędzący świat, zmieniającą się rzeczywistość i otwarta jestem na nią.
Tylko, że do pewnych rzeczy przekonać się nie umiem, nie chcę, bo nie rozumiem i nikt mi nie przetłumaczy, że ważniejsze są rzeczy od? Od? Od człowieka po prostu.
I nie ma dnia, gdy nie usłyszę - wiesz Dorotko, ja mam dość ludzi, dość zza ściany człowieka.
- Dlaczego inni tak robią? Dlaczego są dla siebie źli?
- Dlaczego oceniają, nos do wszystkiego wściubiają i przykrość sprawiają?
Nasłucham się czasem historii... od pani z zaprzyjaźnionego sklepu, cukierni, portierni, ale też od ulubionej pani doktor, od Iwonki z Olkusza, Gośki z Poznania, od Joli z Tucholi... Maryśki, która niedaleko mieszka... od moich blogowych czytelniczek... od tych, które śledzą fanpejdża…
Sama też doświadczenia mam niemałe, a nawet duże, w kwestii obcowania z człowiekiem.
- Gdy ktoś sprowadza mnie do przedmiotu, wykorzystuje emocjonalnie...
- Gdy nazywa się moim przyjacielem, a wszystko o czym mówię ignoruje, nie słucha o sprawach mnie dotyczących, za to chętnie o sobie w kółko to samo opowiada... oczekuje zrozumienia... moje problemy nazywa pierdołami... bo choroba? - przecież świetnie wyglądasz, jeszcze zakupy robisz - to powiedziane z przekąsem.
- Jasne, jeśli ból mi dokucza, to powinnam leżeć i pomocy wołać... a jak po papier toaletowy (bo po ten akurat, wybrać do sklepu się musiałam... i wtedy to zaszła ta w/w kąśliwa gadka) to w worku zgrzebnym. A może podmywać się powinnam wodą, tą najlepiej prosto z sedesu wziętą... na co mi taki luksus jak papier toaletowy. ;-) Tu ironizuję rzecz jasna. :-)
Tylko po to, że chwiejna osobowość drugiej osoby nie pozwala zauważyć jej, że inni też są obok?
Nawet gdy upał jej nie szkodzi i ma go gdzieś, to może innym doskwierać. No tak, czy nie? A każdy, każdy ma swoje problemy... na swoją miarę, na etap w życiu... i wszystkie, nawet te małych dzieci (dorosłym wydające się nieistotne) są naprawdę ważne.
… i że nie wygląd, nie ubiór określa cierpienie. Może to jest zasłona, może obrona, może taki sposób walki z dolegliwościami...
Nie wolno mieć drugiej osobie za złe, że uporczywie chce szczęśliwą być i robi dobrą minę do trudnej gry... gry o bezbolesną chwilę.
- Zbywanie kogoś, kogo nazywamy swoim przyjacielem... od którego jeszcze mamy oczekiwania... jest zwyczajnie niegodziwe.
- Wybaczyć można wiele, nie zauważać fochów, przymykać oczy też na wiele, udawać, że się nie słyszy, że nas nie dotyczy... ale w końcu przelewa się czara goryczy !
- SZACUNEK - jest podstawą wszystkich ludzkich relacji - nie zapominajmy o tym.
A gdy zdarzy się tak, że nasza troska tylko i wyłącznie o nasze "ja" przeważy nad wspólnym dobrem, uśmiechem, zadowoleniem... i popełnimy coś więcej niż zwykły nietakt... to istnieje magiczne słowo PRZEPRASZAM … miałem/łam gorszy dzień itd. itp. Zostań przy mnie, choć jestem taki/ka, ale szanuję cię, doceniam, wdzięczny/na jestem za to, że jesteś.
To w jaki sposób traktujemy drugiego człowieka świadczy o nas. Określa kim jesteśmy.
Ale żadna przyjaźń, ani miłość nie może tolerować braku szacunku.
Dlatego postanowiłam tym, którzy nie doceniają mojego towarzystwa i mają mi za złe, że nie pełznę tylko chodzę i jeszcze uśmiecham się - dać w prezencie swoją nieobecność.
Ocenianie...
Gdy pewni będziemy, że nie możemy sobie nic zarzucić, wtedy możemy oceniać. Ale uwaga! Oceniamy: sytuacje, zachowania, postępowania - nie ludzi! Nie ludzi! Nie jesteśmy sędziami i do końca nie wiemy, jakie są powody, że ktoś tak, nie inaczej się zachowuje. Pod pozorami ujawnionej motywacji może kryć się zgoła inna prawda.
Ocenianie, jaki kto jest, jak postąpił, jakie spojrzenie ma na świat... to nienajlepszy sposób na polepszenie sobie humoru, poprawienie samopoczucia.
Zwracaj na siebie uwagę, swoimi dokonaniami, a nie krytykowaniem innych. Proste?
Osobiście bardzo staram się, znaleźć usprawiedliwienie dla różnych takich osób, które koniecznie muszą wszystkich zaopiniować i to oczywiście jak najbardziej krytycznie. I długo to trwa, nim poddam się. Daję sobie i innym sporo szans. Cóż, przychodzi taki moment … wolę oddalić się niż brnąć w związki, które rokują, że znowu wyjdę z nich poraniona. Za stara już jestem. Więcej czasu mam za sobą niż przed (dlatego potrójnie go liczę :-) )
Czas...
Czas jest jeden. Dla każdego równie ważny i cenny. Nie do nas indywidualnie należy ocena czasu drugiego człowieka. A podważanie, lekceważenie cenności czasu drugiej osoby... w celu wywyższenia się, podwyższenia swojego prestiżu, czy Bóg wie czego … świadczy jedynie o małości tak wypowiadającej się osoby.
- Co tam ty, ja to dopiero jestem zajęta, nie mam na nic czasu. Nie mam czasu na to i na to, ty to sobie możesz... masz więcej go. I o czym mają świadczyć te słowa?
Nie będę tego nazywać po imieniu... mam dzisiaj dzień świadomej dobroci nad głupotą. ;-)
Osobiście czuję, że żyję, bo czynię wszystko by jak najwięcej wycisnąć z przeznaczonego czasu, o którym wiem, że każdego dnia mnie trochę nacina... by na końcu zabić mnie... I dlatego nie pozwolę, by ktoś inny wypowiadał się lekceważąco o moim czasie. On jest mój i niech każdy zajmie się swoim.
Wścibstwo...
Zadawania pytań, które mają na celu upokorzenie lub zawistne spojrzenie, lekceważenie... Nie rozumiem. Jak każdego działania, którego celem jest uprzykrzenie drugiemu życia, by być może wyleczyć własne niedomagania, zapudrować frustracje. Taki specyficzny sposób na swoje życiem, kosztem emocji drugiego człowieka... jego serca, czasu, a nawet wykorzystania materialnego.
Sedes...
Tam jest miejsce dla BRAKU SZACUNKU… jak najbardziej odpowiednie. (I w sumie papier toaletowy niepotrzebny ;-) )
* Pewne rzeczy powtarzam (piszę na blogu od 1 maja 2016 roku) do znudzenia, do zwymiotowania w/w sedes.;-) Ale właśnie z takich nieatrakcyjnych, niemedialnych emocji składa się życie. Wymierają autorytety, technika, elektronika, sztuczna inteligencja zaczyna rządzić światem. Pragnę tylko zwrócić uwagę, na to o czym zapominamy w codziennym pędzie, gdzie nie mamy czasu na zastanowienie: rzeczy to tylko rzeczy... człowiek to brzmi dumnie. Pod warunkiem, że sami ludzcy jesteśmy. Patetycznie to wybrzmiało, ale to zwyczajnie: prawda jest. :-)
Zgodzicie się ze mną?
Też mam takie znajome uważające się za przyjaciółki, a jak co do czego, to próbują ściągnąć w dół. Bo jak chora, to już tylko gnij niezadbana, bo nic się już nie należy :/ Nie wolno się poddawać. Świetnie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń to piękna rzecz, ale trudna dla kogoś zafiksowanego na własnym punkcie;-) Dzięki serdeczne i pozdrawiam:-))
UsuńLubie takie dialogi z przemyśleniami styl prezentujesz fajny.
OdpowiedzUsuńDziękuję wdzięcznie:-))
UsuńNo pewnie, że się zgadzam, Dorotko. I podziwiam świetna stylizację.
OdpowiedzUsuńUściski.
Serdeczności i mnóstwo całusów:-))
UsuńWczoraj zadzwonił telefon...Gośka.Jeszcze nie odebrałam połączenia a już poczułam się źle. Kobieta potrafi mówić przez godzinę lub dwie o sobie, dzieciach (oczywiście wszystko w superlatywach)spotkanych ludziach, a NIGDY nie zapyta "co u Ciebie słychać". Trwa to od lat. Kiedyś ją lubiłam, ale teraz stała się męcząca :( Pozdrawiam Iwona P.
OdpowiedzUsuńTwoja sytuacja też się zmieniła. Dzisiaj inaczej też postrzegasz ludzi. Nie skreślaj jej... powiedz co czujesz. Potem podejmij decyzję. Pozdrawiam Cię serdecznie:-))
UsuńZgadzam się z Tobą we wszystkich kwestiach o których tu piszesz. Czas, wścibstwo, ocenianie, brak szacunku.......to takie nasze narodowe "zalety". Nie chcę jednak generalizować, bo znam wiele wspaniałych osób, które są wolen od takich "zalet". Ja też staram się oceniać zachowanie, nie człowieka. Ja sama czasem sobie nawciskam, nie że głupia jestem, tylko, że głupio postąpiłam w jakiejś sytuacji.......a to pewna różnica. Bardzo ładnie wyglądasz Dorotko. Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie słowa i komplementy. Pozdrawiam bardzo serdecznie:-))
UsuńW prezencie- "swoją nieobecność". Super powiedziane!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że dla niektórych, męczących ludzi, jestem taka chojna😆.
Dobre! Fajnie to ujęłaś:-)) Serdeczności przesyłam:-))
OdpowiedzUsuń