Emocje... och te emocje... ten ruch w naszej głowie, który sprawia, że działamy, reagujemy na to co w nas, z nami się dzieje lub z innymi wokół nas. Pojawiają się nagle, zupełnie niezamierzenie i od nich zależy nasze do życia w danej chwili nastawienie.
Odpowiedni odbiór emocji nadaje jakość i znaczenie naszym działaniom.
Do czego zmierzam? Ano do tego, że nasze subiektywne jak najbardziej odbieranie zdarzeń, reakcje, intensywność doznań w danej sprawie buduje nasze życie, które albo spokojnie, albo burzliwie przebiega. Wszystko zależy od naszej inteligencji emocjonalnej. Czyli od zrozumienia siebie oraz innych osób, jak też zdolności odpowiedniego używania własnych emocji i radzenia sobie z emocjami innych w tej danej chwili... troszcząc się roztropnie o następną bądź nie (?)
Nie jest to łatwe zadanie gdy trzeba rozumnie kierować, kontrolować swoje emocje i nie zapominać o empatii, gdy po drugiej stronie stoi też pełen emocji człowiek.
Od tego co mamy w głowie zależy czy się stresujemy, łatwo czy trudno do danej sytuacji adaptujemy i w jakim ogólnie jesteśmy nastroju.
Taka kaczka na przykład... leje się na nią woda czy nawet pomyje, a ona otrząśnie piórka i dalej podąża po podwórkach. W ogóle się nie przejmuje i mokrość, czy brud skrzydełek ją nie dołuje.
Zazdroszczę w tym aspekcie kaczce ;-) W innych... jak na przykład świadomości, że mogę być zjedzona z jabłkami tudzież buraczkami ;-) … niekoniecznie.
Ale czy taka kaczka ma świadomość, że może stać się głównym daniem i z pyzami być podawana ;-)… niekoniecznie.
Wróćmy jednak do punktu, w którym świadomi jesteśmy, że jako ludzie przyszło nam patrzeć na słonko i deszcz jednak robi na nas wrażenie...
Obserwując i czując życie przez ponad pół wieku... nie mogąc ciągle nacieszyć się jego pięknem i cudownością zaczęłam zastanawiać się po co? dlaczego? w imię czego? ja się tak wszystkim przejmuję. Czasem irytuję, a nawet złoszczę... martwię i spokój sobie kradnę.
Moje emocje zawsze są silne, nigdy nijakie. Jak kocham na całego, jak nienawidzę... nie tego uczucia nie znam akurat, bo nie dopuszczam do siebie. O! Potrafię kontrolować emocje... niektóre ;-)
I tak myśląc o tym czym żyję? Dochodzę do wniosku, że niejednokrotnie, gdy emocje wzięły nade mną górę, to poczyniłam wiele nierozsądnych decyzji. Emocje przeszkodziły mi nie raz i nie dwa... zamiast skupić się nad tym co ważne, to ja po prostu żyłam jak chciałam w tej danej chwili... byłam jak królowa, o następstwach tej chwili nie myśląca. Albo przeciwnie... leciałam głową w dół. A jednak?
Wszystkie negatywne, jak i te bardzo pozytywne emocje... jednakowo sobie chwalę. To dzięki nim jestem tym kim jestem, choć nie łatwo mi... To one mnie ukształtowały i nie jeden raz zainspirowały
Nie unikam emocji, bo dzięki nim czuję, że moje serce ciągle potrafi kochać, naprawiać zło, a oczy nabierają blasku.
Ale też wciąż uczę się, że trochę z kaczki musiałabym wziąć lekcji, bo reagując emocjonalnie na to co ludzie do mnie mówią, co mi czynią... cierpię... płaczę. A to wcale nie jest lepiej. Ich serca tym bardziej twardnieją, a ja cierpię... płaczę. Powinnam popatrzeć na to z boku, zastanowić się chwilę, logikę włączyć do myślenia... oddychać... spokojnie oddychać i odliczać... 1, 2, 3, 4 … jest coraz lepiej.
Nie trzymam na siłę emocji w sobie ani tych cudownych, ani tym bardziej tych strasznych, po nocach spać niedających. Przecież one przeminęły, będą nowe... Te nowe muszą mieć dla siebie miejsce. Nie napiszę nowego początku swojego życia... nie zmienię tego co było pośrodku, ale mogę... ciągle jeszcze napisać inny początek... ten od dziś.
Jestem niepokorna, więc emocje we mnie galopują, nie umiem ich utrzymać na uwięzi... ale to są dobre, budujące emocje... radość przede wszystkim i takich od innych oczekuję.
Niestety... nie zawsze chcieć to móc i dostać... trzeba nie raz przywdziać grubą, nie słyszeć, nie myśleć, zamknąć się w skorupie i nikogo nie dopuścić do siebie.
Ale to trudne, gdy się wychowaną tak jak ja zostało... w domu gdzie każdy problem się omawiało, o wszystkim otwarcie mówiło i prawdę, dobro i zło po imieniu nazywało. Rozmawiało o uczuciach i emocjach, wyjaśniając konflikty szukało ich przyczyn. Dodatkowo od najmłodszych lat trzeba było przeżywać historie z książkowych kart. A były to historie też smutne, które serce wrażliwe raniły... i co z tego, że ci bohaterowie i historie pisane... jak się czuło, że więcej w nich prawdy niż myślenia było. Czytając o emocjach innych ludzi rodziła się we mnie świadomość własnych emocji.Taką rozwiniętą wiedzę na temat swoich emocji mieć, to teoretycznie bardzo dobrze mieć rozeznanie w przyczynach i skutkach jej źródeł. Praktycznie jednak jeżeli w parze z nimi nie idzie samoregulacja, która pozwala nad nimi zapanować, a może co najważniejsze nie pozwoli nad nimi przejąć kontroli... to może skończyć się źle. Tak czy owak tak się rodzi… inteligencja emocjonalna... nasza kompetencja w radzeniu sobie z życiu. Jak nazwać to co nas spotyka, jak zareagować, jak doprowadzić do sukcesu, a porażkę jak sprytnie ominąć... jak poradzić sobie ze stratą, smutkiem samotnością, nową sytuacją i jak szczęście pomnożyć? Jak nie wpaść w pułapkę własnej wrażliwości?
Dogadać się z samym sobą i nie pozwolić by ktoś nam wmówił, że (tu wpisać co każdy uważa ;-)) i czynić według własnego uważania :-) Pamiętając, że życie mamy jedno, niepowtarzalne, wszystkim nie musimy się podobać, wszystkim nie dogodzimy... Musimy tak postępować by ogrom naszych emocji nie utrudniał nam życia i nie walił jakby obuchem w głowę. Nie możemy oczekiwać, że wszyscy odbierają świat tak jak my. Zderzenie naszej wrażliwości z obojętnością drugiej strony może być bardzo bolesne, wręcz druzgoczące. Możemy poczuć niespełnienie, niedocenienie... bezdech w piersiach i zimny na nich pot. A druga strona? Zupełnie nic... nawet nie zauważy naszej reakcji.
Uwielbiam ten Twój usmiech Dorotko :) udanego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńDzięki Aguś. Dla Ciebie dodatkowy wysyłam:-))
UsuńPiękne zdjęcia i bardzo mądry tekst :)
OdpowiedzUsuńDobre słowo zawsze dodaje mi energii. Dzięki,dzięki:-))
UsuńEch Ty... emocjonalna, pogodzona z sobą dziewczyno.
OdpowiedzUsuńFajnie jest móc wracać tutaj i nakarmić się słowami, bo lubię ludzi patrzących jak ja. To upewnia mnie w tym, że nie jestem sama w poglądach, przemyśleniach, emocjach...
Dorotko, dlatego że doceniam Twój blog, poleciłam go koejnym czytelniczkom na grupie Kobiety Blogerki :)
Uściski... a plaża i Twoje szczęście na twarzy - bezcenne <3
Twoje uściski, plaża, morze, słońce, dobre słowa to największe szczęście... dzięki, dzięki:-) Pozdrawiam gorąco:-))
UsuńPrzepiękne zdjęcia, udanego relaksu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wdzięcznie dziękuję. Ja to mam szczęście... Wy tak ładnie piszecie i pogoda dopisuje... Buziaki:-)
Usuńjak zawsze, w samo sedno! wspaniałe zdjęcia, miłego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuńWdzięcznie dziękuję:-)) I uśmiechy ślę:-))
UsuńZawsze słyszałam, że jak mam miękkie serce to powinnam mieć twardą d... Niestety zawsze byłam emocjonalną osobą i nie zawsze było mi z tym dobrze.Teraz powoli to się zmienia. Wystarczyło jedno wydarzenie i spojrzałam inaczej na świat. Również moi dorośli synowie pokazali mi, że można inaczej (nie znaczy gorzej) funkcjonować. Dorotko zazdroszczę Ci tego morza, bo wokół mnie same góry. Buziaki Iwona P.
OdpowiedzUsuńPrzyjedź... morze czeka na Ciebie... często o Tobie myślę... mam zadzwonić i znowu coś. Poprawię się. Tymczasem mocno całuję:-))
UsuńWitam serdecznie :) jestem tu pierwszy raz z polecenia Kasi na grupie KOBIETY BLOGERKI :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnt tekst i piękne zdjęcia z pięknymi widokami
Pozdrawiam :)
Ślicznie dziękuję i pozdrawiam słonecznie:-)))
UsuńPiękna, mądra kobieto...pisz i wydawaj książki!!!
OdpowiedzUsuńDzięki Ci Basieńko i buziaki przesyłam:-)))
UsuńJesteś bardzo mądrą ,inteligentną kobietą lubię czytać twojego bloga - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci pięknie. Mam nadzieję, że Cię nie zanudzę:-))
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńMój M. mówi, że jestem nadwrażliwa i za bardzo, i za dużo biorę sobie na głowę, co przekłada się niestety na moje zdrowie... Tak mam...
No i zgadzam się z Basią. Czas już na wydanie książki.
Przyjadę po Twój autograf :)