Tekst napisany na specjalne życzenie Elżbiety.
Trzeba zacząć od tego, co to w ogóle jest macierzyństwo?
Macierzyństwo dotyczy kobiet, które posiadają dzieci i są matkami. Tylko kobieta może urodzić dziecko i to ją w wyraźny sposób odróżnia od mężczyzn, którzy są sprawcami ciąż, ale dziecka nie urodzą, bo to jest powołanie jedynie kobiety.
Matka nosi dziecko w sobie, tuż pod sercem i tak od pierwszych dni tworzy się między nią, a dzieckiem z niczym innym nieporównywalna więź. Macierzyństwo to nowa rola dla kobiety, której ona nie zna... musi się jej nauczyć.
To może być pasjonująca przygoda, ale też najtrudniejszy okres jej życia. Ta rola jest przy niej już do końca jej życia. Może zdarzyć się wiele, ale matką nie przestaje być nigdy kobieta, która wraz z ukochanym mężczyzną powołała na świat nowe życie.
Wszystko przebiega wspaniale mimo problemów, gdy dziecko przychodzące na świat jest piękne i zdrowe... inaczej gdy bardzo chore... i tutaj system wartości wyniesiony z domu, dojrzałość kobiety, samoświadomość w jakim znalazła się procesie życiowym oraz całość sytuacji życiowej pozwala (bądź nie) jej odpowiednio odegrać swoją życiową rolę jaką jest macierzyństwo. Bycie matką to postawa, nie tylko więź biologiczna – o tym należy pamiętać.
Kobiety dzielą się na te, które nie miały jeszcze dzieci, będą miały, już dawno odchowały (to są już dorośli ludzie), nie mogą (z różnych powodów, choć bardzo by chciały) mieć swoich własnych dzieci i na te, które nie chcą mieć dzieci (z własnego wyboru i tych macierzyństwo nie dotyczy) i te, które nie powinny ich mieć wcale (macierzyństwo ze względu na dobro dzieci, nie powinno w ich życiu wystąpić!).
Czy to młoda bardzo dziewczyna w efekcie tak zwanej wpadki (czy wyboru, choć tak wczesnego) czy to świadoma decyzja 30 - latki i starszej jeszcze kobiety spowoduje jej zajście w ciążę, a w efekcie urodzenie maluszka i rozpoczęcie nowego etapu w jej już innym życiu – to nikomu nic do tego. To jest wyłącznie jej decyzja, jej życie.
Późne macierzyństwo to zajście w ciążę powyżej 35-go roku życia. Lekarze zalecają, żeby pierwsze dziecko urodzić do 25-go roku życia, bo im później tym bardziej wzrasta ryzyko chorób genetycznych, ponieważ komórki jajowe ulegają procesom starzenia się i sprzyjają w ten sposób różnym niekorzystnym mutacjom genetycznym. Kobieta w starszym wieku, właśnie ona jak najbardziej powinna poddać się badaniom prenatalnym, sprawdzić czy istnieją zagrożenia z tytułu cytomegalii, różyczki lub toksoplazmozy.
Ale nie o przygotowaniu zdrowotnym do bycia mamą będę tu się rozpisywać... wiadomo, że o zdrowie tak czy tak trzeba dbać, a niezależnie czy ma się lat 20 czy 2 razy tyle, jak chce się urodzić zdrowe dziecko to wypadałoby przyjmować kwas foliowy, zrezygnować z palenia, picia alkoholu, zdrowo się odżywiać, dużo uśmiechać... żeby wkroczyć w macierzyństwo ze zdrowym maluchem.
Macierzyństwo bez względu na wiek nie jest dla kobiet słabych duchem, to nie jest lukrowany tort... to sprawdzian stosunku człowieka do człowieka. To poczucie spełnienia, wyboista droga. Macierzyństwo determinuje inne wybory, zabiera mnóstwo energii... to radość choć nie idylla, albo umierasz ze strachu albo ze śmiechu aż do rozpuku. Nie ma teorii dobrego macierzyństwa. Decyzja o posiadaniu dzieci musi być poważna i jedna, bo nie da się jej odwrócić... to tak jak zrobienie sobie tatuażu na twarzy należy się poważnie zastanowić i spojrzeć na siebie w lustro, bo wiele się zmienić z tą decyzją może. Macierzyństwo to dawanie rad, pokazywanie drogi, okazywanie cierpliwości... kobieta musi wiedzieć, że jest na to gotowa i jej błędy mogą się zemścić na innej osobie – jej dziecku. Do tego ciągle trzeba jeszcze pamiętać i być przygotowaną na to, że macierzyństwa jak się już jego nauczysz, nabędziesz doświadczenia odpowiedniego... to przychodzi moment (nieunikniony, który musisz przyjąć bez żalu), że dzieciak jest już dorosły i jesteś zwolniona ze swojej roli, dlatego... dlatego musisz się śpieszyć by sprostać temu macierzyńskiemu wyzwaniu...
Jak wszystko, również macierzyństwo ma swoje pozytywne i negatywne strony. Nie ma co ściemniać, to wszystko nie wygląda jak w reklamie środków czystości dla niemowląt... różowy bobas nie zawsze się słodko, rozkosznie uśmiecha, a jego kupki to nie zapachy z Diora... jak trafi się towarzyska jednostka to nie śpi nawet w nocy, choć pampers suchy, brzuszek najedzony i żadna nakręcana zabawka go nie ukoi, a wrzask niezadowolony obudzi sąsiada i na drugi dzień, ten się już nie odkłoni. Gdy dorośnie też nie bywa zawsze radośnie... w przedszkolu Twój maluch przywali komuś wiaderkiem, więc musisz pojawić się szybko na dywaniku u pani dyrektor, choć w pracy szef zlecił Ci bilans... w szkole dzieciak ma kłopoty z matemą, a Ty masz kłopoty z płaceniem rachunków i to absorbuje Ci głowę... albo chciałabyś iść do kina, a tu trzeba starszej latorośli wytłumaczyć różnicę między skafandrem a Grupą Skamander (to na polski).
I to wszystko, niezależnie od wieku kobieta musi ogarnąć, nie tracąc przy tym własnego życia i nie zabijając tożsamości swojego dziecka.
Może być trudno młodej dziewczynie wejść w relacje bardzo bliskie z maleńką istotką, bo sama jeszcze czuje się dzieckiem i ma prawo nie mieć w sobie rozwiniętych takich umiejętności poświęcania siebie w imię wrzeszczącego, nastawionego jedynie na branie dzieciaczka. Ten brak jeszcze w sobie - na tyle mało dojrzałości, samoświadomości, wrażliwości, cierpliwości bywa powodem, że macierzyństwo jest katuszą dla młodej kobiety.
Od kobiety - od jej zdrowia, energii, doświadczeń zawodowych, towarzyskich, stabilizacji (bądź nie) życiowej, odpowiedzi czego w życiu pragnie i co może dać w zamian zależy... od kobiet, a nie od wieku... czy macierzyństwo będzie jej rolą, a jeśli tak - to jak ją wypełni (?)
Czy lepiej wcześniej mieć dzieci (mieć to za sobą) i w wieku 40 lat chwalić się dorosłymi dziećmi? Czy najpierw nauka, kariera zawodowa, sukces towarzyski, stabilizacja życiowa, a potem dopiero oddanie kompletne dziecku... z ryzykiem, że różnica pokoleniowa sprawi, że dziecko będzie niezrozumiane, niesamodzielne... a jak dorośnie to nie będzie mogło realizować swoich marzeń, bo czas będzie spędzać (a wiadomo, że jest on jeden dla wszystkich) opiekując się chorymi, starymi rodzicami... wcześniej jeszcze nie miało z rodzicami wspólnych tematów... inna muzyka, inna retoryka... wszystko inne... staremu czasem trudno iść z duchem czasu, młodemu zrozumieć historię.
Same wątpliwości medyczno-psychiczne... żadnej odpowiedzi?
A Elżbieta oczekuje odpowiedzi od Starej Kobiety.
Jaka ona jest?
... gdy miałam 25 lat, po świecie kręciła się już trójka moich dzieci... pracowałam, nawet robiłam karierę zawodową i miałam szczęście, bo dzieci były zdrowe. Po pierwszym synu, który bardzo dał mi w kość przez swą towarzyskość, która objawiała się w nocy... skrzypienie tapczanu było wskazówką dla niego, że kładę się spać i doprowadzało synka do furii... a wystarczyło zaglądnięcie (trwałe do rana) do łóżeczka, a najlepiej przytulenie do piersi i dziecko zmieniało się w aniołka... mąż budził się i pytał czy ja dopiero zaczęłam karmić, jeszcze karmię?... wiedział, że to na pewno nie koniec jest karmienia... Tak, więc po pierwszy takim macierzyńskim doświadczeniu... następnym dzieciom już się nie dałam (poduszka na głowę, trochę głośniej radio... brr, ależ to brzmi...) ... chętnie przesypiali całe noce.
...gdy skończyłam 41 lat, najstarszy syn miał 22 lata... właśnie umarła moja mama... mój mąż skończył 56 lat... a tu news – jestem w ciąży. Na 1998 rok, to był ewenement społeczny – kobieta po czterdziestce w ciąży...
Jak to jesteś w ciąży? - zapytał poirytowany mój mąż.
Masz 56 lat i nie wiesz skąd się biorą dzieci?- niewinnie zapytałam
Na tą samą informację najstarszy potomek wysunął nos z kolejnej czytanej książki i ze zdziwieniem zapytał: jak to się stało?
Zapytaj tatusia – odpowiedziałam, po czym usłyszałam – ok. To była cała rozmowa.
Córka lat 19, bardzo się ucieszyła i nie zadawała zbędnych pytań.
Najmłodszy 17-letni syn, popukał się znacząco w czoło i skomentował, że... to chyba jakieś szaleństwo jest.
W pracy nikt mi nie uwierzył: szefowa ma fantazję, znowu coś wymyśliła i robi sobie jaja.
A to żadne jaja tylko jedno jajo było, jak najbardziej prawdziwe i coraz większe rosło...
Byłam jeszcze silna, zdrowa, radosna, pełna energii... z pełnym przekonaniem, że zdarzył się cud i wtedy pomyślałam, że prawdą jest - świat, przestrzeń nie znosi próżni, która po utracie jednego, drugim się wypełnia... ubywa człowieka – następny się rodzi. Zmarła moja mama... i żeby nie było pustki w moim życiu, ja Stara Kobieta poczułam ruchy w moim brzuchu, i nie były to ruchy jelit 😉 W czasie ciąży jak zwykle przytyłam ledwie 6 kilo. Ala przyszła na świat ważąc 3 i pół kilograma z 10 punktami w skali Apgara. To był czerwiec, wtorkowy wczesny poranek, gdy pojechałam do szpitala... po paru godzinach Alicja Antonina była na świecie. Następnego dnia byłam już z nią w domu. Potem gdy miała kilkanaście dni (to prawda, jakkolwiek trudno w nią uwierzyć) zabierałam już ją do firmy... leżała w leżaczku na biurku, podczas gdy ja musiałam kierować firmą.
Alicja urodziła się gdy najstarszy syn miał 23 lata - dumnie z nią wychodził na spacery... starsza córka się w niej zakochała, a najmłodszy syn wreszcie nie był najmłodszym i chętnie okazywał swoją nad nią "wyższość". Mąż rozpieszczał.
Potem trochę się wszystko pokomplikowało (ale to inna historia)... zmarł mąż... starsze dzieci zaczęły prowadzić swoje życie (do którego miały pełne prawo), Ala wychowywała się (tak właściwie) jak jedynaczka. Dzisiaj mogę stwierdzić...
jej narodziny i czas z nią spędzony, to moje późne macierzyństwo, to najlepsze co mi się w życiu zdarzyło... a jeszcze istotniejsze jest to, że ona tak samo uważa: najlepsze co jej się w życiu zdarzyło... to Stara Kobieta czyli ja – jej mama.
W naszym przypadku nie sprawdziło się nic przed czym przestrzegają lekarze, psycholodzy.
Dzięki jej pojawieniu się przedłużyła się moja młodość fizyczna... przez przedłużenie młodości hormonalnej. Te nieoczekiwane (jak na ten okres życia) przemiany hormonalne uodporniły mój organizm.
Zyskałam głęboką świadomość, że muszę o siebie bardziej dbać i być jak najbardziej zdrowa, bo spoczywa na mnie obowiązek, i odpowiedzialność, z których nikt mnie nie zwolni (żadne L-4 nie wchodzi w rachubę)
A wiek w tym przypadku nie jest i nie będzie usprawiedliwieniem. Wprost przeciwnie. No i dobrze!
To nie moja córeczka miała za zadanie rosnąć zdrowo i rozwijać prawidłowo... to ja musiałam do niej dorastać, i więcej niż rozwijać się – musiałam tak kierować sobą, by nie odczuwała (i wszyscy w około... co im później, tym większe ma znaczenie) dzielącej nas różnicy pokoleń... nie mogłam zardzewieć i poprzestać na tym, co mam... i do dzisiaj muszę (chcę bardzo i to PLUS kolejny) być na fali wszystkiego co się w nauce, sztuce, literaturze, technice... itd, w świecie dzieje.
Musiałam rozumieć ten świat pędzący (jak Pendolino, albo lepiej - jak jakiś ponaddźwiękowy odrzutowiec Tu – 160... może(?)) i nie ulec nadmiernej opiekuńczości, zamartwianiu się, co mogłoby w przyszłości wywołać u niej brak samodzielności... godzić się na popełnianie jej własnych błędów... później być na bieżąco z aktualnymi trendami muzyki, mody, czytania książek. Ciągle interesuje mnie to, co trzydzieści lat temu i ani myślę poddać się wzorcowi, że jak masz więcej niż dzieści lat, to mniej ci wolno albo czegoś nie wypada. Nie wypada - tylko zawieść daną sobie szansę na szczęśliwe (według Twojego pomysłu) życie.
Dla mnie to późne macierzyństwo, to było jak środek dopingujący, który nie pozwolił mi na chwilę słabości, zatrzymania się, zniechęcenia do życia.
Nigdy, nawet przed przyjściem Alicji na świat nie pomyślałam ani przez moment, że może mi przygasnąć apetyt na życie... ale jej pojawienie się - spowodowało, że jestem coraz go bardziej głodna.
Gdy Ala miała 6 lat zaczęły się pojawiać na świecie, moje wnuki... ale ja miałam ciągle małe dziecko... byłam młodą, pracującą (w dodatku już samotnie wychowującą) mamą. Dlatego nie mogłam się sprawdzić jako babcia. Zresztą (i tu przepraszam te babcie, które inaczej czują) uważam, że celem życia kobiety nie jest bycie babcią w sensie podporządkowywania sobie jego (swojego życia), dzieciom swoich dzieci (i nie ma od tego odwrotu). I tu dziękuję Alicji – (moje Kochane Alibi 😉) na wymiganie się od bycia babcią (i to wobec stereotypu, który ciągle panuje... wnuki to święty obowiązek, i że to niby takie przyjemne 😉...)
Moje macierzyństwo nie było ani trochę perfekcyjne... pełne luzu i swobody, dystansu... bez własnych ambicji przelewanych na dziecko, bez tresury...
W tym późnym macierzyństwie – nie ukrywam – sprzyjało mi szczęście – Alicja była dzieckiem bezproblemowym.
Miała 3 latka i prała sobie majtki, skarpetki (wiadomo, że "poprawiałam" to pranie 😉)... układała ubranka w szafie, sprzątała zabawki bez nagabywania i takie tam inne... ot małe, codzienne sprawy. Jako sześciolatka (aż wstyd przyznać) już samodzielnie robiła małe zakupy... dzień po 13-stych urodzinach miała założone swoje konto w banku i samodzielnie nim dysponowała... ale jeszcze wcześniej, gdy miała 11 - sama założyła sobie bloga książkowego, nadała mu nazwę "Książki - inna rzeczywistość" i zaczęła recenzować na nim przeczytane pozycje, zachęcając do współpracy z nią różne wydawnictwa. Nic nie dostawała od życia (ot tak)... wszystko musiała sobie sama wypracować, ale jednocześnie czuła, że jest ważna i kochana...
...żadnych buntów nastolatki, żadnych wymagań dotyczących markowych ciuchów... dobra nauka, całe mnóstwo obowiązków (i nic nie jest jej ciężko), żadnego pyskowania, kłamstw, oszukiwania...
Dzisiaj Alicja – mój 😉sukces w czerwcu skończy 18-lat. Cokolwiek bym napisała o zaletach, wadach, trudach płynących z późnego macierzyństwa, to jedno jest pewne i prawdziwe... wszystko zależy od charakteru kobiety i jej tylko właściwych, indywidualnie przypisanych cech.
Miałam szczęście i dzisiaj już wiem, że podołałam i przy mnie wyrósł dobry człowiek płci żeńskiej, doskonale radzący sobie w życiu, relacjach międzyludzkich, tolerancyjny, empatyczny, samodzielny w swoich opiniach, określonym (już tak szybko) światopoglądem.
Czy to wczesne czy późne macierzyństwo, każde niesie za sobą tyle samo zalet co wad... wybór czy los (?)... i tak trzeba temu w jak najlepszy sposób (dla obu stron) sprostać. I TYLE.
Ja urodziłam córkę mając lat 20. Był i jest to dla mnie najcenniejszy dar jaki mogłam otrzymać od życia. Marzył mi się jeszcze synek jak córcia będzie miała kilka latek, ale ostatecznie zostało tylko przy jednym dzieciątku. :)
OdpowiedzUsuńNigdy nic nie wiadomo ;-)) Całusy dla córeczki:-))
UsuńWspaniale czytało mi się Twoją historię,przemyślenia.Mądrego zawsze miło posłuchać,jak mawiał mój dziadek:)))Na temat macierzyństwa mam zdecydowanie podobne spojrzenie.
OdpowiedzUsuńCzęściej będę tu wpadać,bo bardzo zaciekawił mnie Twój zakątek:)
Pozdrawiam serdecznie:)
To zapraszam serdecznie i dziękuję za tak dobre słowa:-)) Ściskam gorąco:-))
UsuńWyglądasz kwitnąco Dorotko. Pociechy z dzieci Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńMogłabym się trochę lepiej czuć ;-) Dzięki i ściskam mocno:-))
UsuńŚwietnie napisany post. Dokładnie, nie ważne w jakim wieku zachodzi się w ciążę, zawsze może istnieć jakieś zagrożenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję... zawsze jest jakieś ale...wszędzie to szczęście jest potrzebne:-))
UsuńBycie matką to najciekawsza i najważniejsza, ale i najtrudniejsza rola, jaką odgrywamy w życiu. Zastanawiam się, czy kobiety, które z własnej woli nie zostają matkami, nie żałują swojej decyzji, gdy młodość mija bezpowrotnie.
OdpowiedzUsuńMłodość nie mija ;-) to czas mija...my ciągle jesteśmy młode tylko trochę inaczej(niestety;-)) Pozdrowionka:-))
UsuńPięknie to napisałaś, przeczytałam z przyjemnością i muszę dodać, że nie jesteś wyjątkiem. Ja wprawdzie urodziłam w wieku 30 lat, ale mam koleżanki i znajome, które rodziły znacznie później.
OdpowiedzUsuńFajnie, że podzieliłaś się swoimi refleksjami:-)
Pozdrowienia dla córci, mam wrażenie jest twoją muzą we wszystkim co robisz :-)
O tak, tak masz dobre wrażenie, intuicja świetna...wszystko dzięki niej(albo jak kto woli...przez nią;-)) Dzięki za życzliwe słowa i pozdrawiam gorąco:-))
UsuńDorotko, cudownie napisałaś. Możecie być z Alicją nawzajem dumne z siebie!
OdpowiedzUsuńTulę serdecznie.
Roześmiałam się serdecznie, na Twoje słowa...bo my to tak faktycznie jesteśmy obie, takie towarzystwo wzajemnej adoracji. Tak miło napisałaś...dziękujemy serdecznie i odwzajemniamy przytulanie:-))
UsuńJeżeli będę miała dzieci, to biorąc pod uwagę fakt,że nie mam faceta a mam 29 lat to będę późną matką. Dzieci chciałabym mieć, ale może nie będę? Różnie to bywa. Moja mama mojego brata w 94 roku urodziła mając 43 lata ;) I na szczęście nikogo to nie raziło. Wręcz przeciwnie, dostała jakiegoś kopa energetycznego. W ogóle moja mama najpierw stawiała na siebie-praca, doktorat, dzieci miała sporo po 30 urodzinach. Jak na tamte czasy to był ewenement. Cała trójka zdrowa, mądra. a mama przeżyła :)
OdpowiedzUsuńChyba nie ma idealnego wieku i czasu na dziecko. Mama poczuła,że w pracy dała z siebie wszystko i postanowiła poświęcić się dzieciom i rodzinie. Gdyby urodziła dzieci wcześniej pewnie miałaby poczucie niedosytu. A tak urodziła fajne dzieci i mądrze je wychowała, a przedtem spełniła się w pracy ;)
Jak bardzo będziesz pragnęła dzieci, to na pewno będziesz je miała...każdemu życie pisze inny scenariusz, więc może u Ciebie i cudowny mężczyzna, i dzieci z nim, będą później. Nic na siłę...tylko wdzięczne, pozytywne nastawienie, a będzie jak zechcesz:-)) Ucałuj ode mnie swoją cudowną Mamę:-))
UsuńCoś w tym póznym macierzyństwie jest i jak napisałaś faktycznie trzeba motywować sie dbać bardziej gdy pojawia sie potomek w póznym wieku.Ja w wieku 41 mam jedną, 21 letnią córkę.Po ciąży miałam bardzo długą depresję poporodową i bałabym się przejść przez to ponownie ;-)
OdpowiedzUsuńTakie obie młode jeszcze jesteście, jak siostry prawie...Przykro mi, że tak przeżyłaś narodziny swojej córeczki, ale na szczęście to już za Tobą i nie należy do tych wspomnień absolutnie wracać:-)) Serdeczności:-))
UsuńPiękny wpis, wzruszający! Możesz być z siebie dumna!
OdpowiedzUsuńDziękuję za cudowne słowa... dołączam je do mojej skarbnicy, innych dobrych słów:-))
UsuńJa uważam, że późne macierzyństwo to błogosławieństwo.
OdpowiedzUsuńKiedy urodził się mój drugi syn również nie byłam "młódką". Miałam 34 lata, ale dopiero ta druga ciąża uświadomiła mi jak cudownie jest być mamą.
Myślałam nawet o trzecim dziecku. Niestety poroniłam.
Świetny i mądry post:)
34 lata, to nie młódka(?) ;-) jak najbardziej młódka:-)) Widocznie tak musiało być... nic się nie dzieje bez powodu(nawet przykre rzeczy). Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńPodziwiam Was obie i pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie i ściskamy mocno:-))
UsuńTak pięknie wyglądasz i czytało się super, że aż żal było, że się skończyło:). Zgadzam się we wszystkim i to prawda wszystko zależy od nas samych. Dziecko to nie jest zabawka, tylko kochany obowiązek, który po latach, chociaż tak nam żal, ale musi iść swoją drogą i będziemy obserwować lub radzić, jeśli tego będzie chciał. Moja córka,w lipcu bierze ślub i bardzo się cieszę, ale łzy trochę ronie, bo będzie inaczej. Mój syn też z tych towarzyskich... i jak się budził to przychodził i kładł mi się na głowie uff jak było gorąco, ale inaczej nie chciał spać, a tak miał po szpitalu, w którym był miesiąc, buziole:)
OdpowiedzUsuńJestem jedynaczką, gdy brałam ślub, to mój tata - twardy facet, który przeżył 4 lata obozu rosyjskiego - to na ceremonii ślubnej płakał jak bóbr, a mama to już w ogóle długo przeżywała tą zmianę. To normalna niby kolej losu, ale przy takich właśnie okazjach odczuwamy, że następująca zmiana w życiu dzieci... jest także poważną zmianą w naszym i coś odchodzi - bezpowrotnie. Ślub, a tu płacz... ze szczęścia?...a może żalu? Pozdrawiam Cię serdecznie Jolu i tylko niczym się nie martw, i ładnie wyglądaj na tym ślubie córki:-)) Ucałowania dla"maluchów";-))
UsuńZnam kilka kobiet, które też w mniej więcej takim wieku zaszły w ciążę (planowaną lub nie), budzi to we mnie ogromny podziw i oczywiście szacunek, bo macierzyństwo w każdym wieku jest cudowne po prostu :)
OdpowiedzUsuńTe dni, w których rodziłam swoje dzieci(choć w to trudno uwierzyć)pamiętam minuta po minucie i chętnie do nich wracam:-)) Całusy:-))
Usuńmiałaś wielkie szczęście, że się tak spełniłaś. Gratuluję wspaniałej czwórki
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorąc, to jestem jak nierasowy(czyli bardzo odporny) kot i zawsze spadam na cztery łapki ;-)) choć do "służby zdrowia" tej z NFZ, to całkowicie nie mam szczęścia.Dzięki za miłe słowa i pozdrawiam gorąco:-)
UsuńMacierzyństwo to jest najpiękniejsza przygoda jaka może spotkać w życiu kobietę. Nie jest łatwo ale uważam że warto. Jestem młodą mamą. Mój synek ma pół roku. Dzięki niemu dowiedziałam się że mam w sobie siły o których bym nawet nie pomyślała. Ciąża i narodziny dziecka bardzo zmieniają.
OdpowiedzUsuńCzłowiek, a zwłaszcza płci żeńskiej ma niezliczone siły i ciągle potrafi je wydobywać nie wiadomo skąd - to jest połączenie miłości z odpowiedzialnością:-)) Pozdrawiam Was serdecznie:-))Specjalne całuski dla Twojego Kasiu maluszka:-)
UsuńMożesz być z siebie dumna:) Gratuluję Ci takiego spełnienia... i wytrwałosci. Piekny wpis, wzruszający.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre, pełne wsparcia słowa i serdecznie, mocno pozdrawiam:-))
UsuńCool trench coat and great pics!
OdpowiedzUsuńLove, Paola.
Expressyourself
Thanks Paola:-))
UsuńPiękny wpis. Fajnie by było go przeczytać np w Wysokich Obcasach. Myślę, że ten wpis otworzył by wiele zamkniętych umysłów na macierzyństwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję z wdzięcznością za przemiłe swa i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńKochana, aż sama nie wiem co napisać po przeczytaniu posta. Jesteś niezwykle mądrą i otwartą Kobietą za co CIę szanuję. Zgadzam się z Tobą absolutnie, a historia córci Alicji jest dowodem na poparcie Twoich słów. Serdecznie Cię pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja z kolei czuję onieśmielenie wielkie, czytając takie Twoje Szymko pochwały. Dziękuję i pozdrawiam gorąco...przesyłam też serię buziaków od Alicji:-))
UsuńJa mam 30 i nadal dzieci brak. Nie jestem na to chyba gotowa
OdpowiedzUsuńNic na siłę...nowy człowiek, to nie nowa sukienka, którą można wymienić na inną. Serdeczności:-))
UsuńMoja mama urodziła mnie mając 40 lat, a ojciec miał wtedy 53 lata. MIałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo i żadnych konfliktów z rodzicami na zasadzie konfliktu pokoleń. My rozumieliśmy się zawsze doskonale. Jedyną rzeczą, która budziłą mój niepokój od najmłodszych lat było zdrowie rodziców bo miałam świadomość, że są dużo starsi niż rodzice moich rówieśników. Nikomu o tym nie mowiłam, ale bałam się żeby nie zachorowali, żeby im się nic nie stało. Wiem, że gdyby byli młodsi nie miałabym takich lęków. Ojciec zmarł jak miałam 22 lata, mama jak przekroczyłam 30. Moi rówieśnicy często do dziś mają oboje rodziców, ja od lat już nie mam i bardzo mi ich brakuje. Myślę więc, że o takim aspekcie też warto pomyśleć decydujac się na dziecko. Nie warto odkładać tego za bardzo.
OdpowiedzUsuńOdkładać na zbyt odległy czas nie ma co, ale jak się późno samo ;-) zdarzy,to należy przyjąć ten cud...tak by się chciało, żeby rodzice byli z nami jak najdłużej, ale cóż... na to nie mamy wpływu(niestety) Pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńFantastyczny post! :)
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ serdecznie:-))
UsuńDziękuję Ci za ten wpis:) Byłam ciekawa jak "ugryziesz" ten temat:) Ja, no cóż, długo, nie byłam gotowa na macierzyństwo, bo wiedziałam z czym ono się wiąże. Myślałam nawet, że może w ogóle nie będę mieć dzieci. Przecież nie każda kobieta musi je mieć. Poza tym odczuwałam paniczny lęk przed porodem. Ale przyszła dojrzała miłość i zapytałam samą siebie, czy kiedyś nie będę tego żałować? Zostawiłam sprawę otwartą, uda się to się uda, a jak nie to znaczy, że tak miało być. Udało się i tuż przed czterdziestką zostałam mamą. Bywa pięknie, ale bywa też ciężko. Na pewno późne macierzyństwo odmładza, dodaje sił i sprawia, że wiele rzeczy się chce. Czy zazdroszczę koleżankom, że mają odchowane dzieci? Nie! Bo gdy one siedziały w pieluchach, ja miałam piękną i długą młodość:)A teraz z wielką radością spędzam czas z synkiem i nie żal mi, że coś tracę. Choć czasami w żartach (a może nie?) mówię, że nie mogę się doczekać, kiedy synek pójdzie już na studia:):):) Ale tak na serio to zdaję sobie sprawę z upływającego czasu, który działa na moją niekorzyść.
OdpowiedzUsuńNajdziwniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że dopiero teraz coś się u mnie odblokowało i myślę, że mogłabym mieć jeszcze jedno dziecko:)
To narada rodzinna i może, jeśli jesteś zdrowa, i czujesz na siłach... słuchaj serca:-)) Na pewno podejmiesz właściwą decyzję... Ściskam Ciebie bardzo, bardzo gorąco:-))
UsuńAle się wciągnęłam w ten post, świetny! Aż mi herbata troszkę wystygła ;) Mamy są niesamowite! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż pijam herbatki...dzięki za przychylne słowa i serdecznie pozdrawiam:-))
UsuńFajne z Ciebie mamuśka!!
OdpowiedzUsuń...bo ja wiem...trzeba by dzieci zapytać;-) Dzięki i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńZmierzyłaś się Dorotko z bardzo trudnym tematem. Twoje doświadczenia pozwalają Ci spojrzeć szerzej na różne aspekty macierzyństwa. U mnie wszystko wyglądało dość prosto. Urodziłam syna w wieku 25 lat. Instynkt macierzyński pojawił się nieco wcześniej, bardzo pragnęłam dziecka. Córeczkę urodziłam rok później co nie było planowane ale się zdarzyło. Macierzyństwo uważam za najpiękniejszy dar, nadało sens mojemu życiu. Wiem, że brzmi to jak slogan ale tak właśnie jest. Gorzej było gdy pojawił się syndrom pustego gniazda. Czasem żałuję, że nie zdecydowałam się na jeszcze jedno dziecko ale i tak czuje się spełniona jako matka i kobieta. Mam wspaniałe, mądre i dobre dzieci i jestem z nich bardzo dumna. Wiele kobiet nie miało tyle szczęścia. Przesyłam serdeczności.
OdpowiedzUsuńWidzisz Ewko...ja to zawsze zaradna byłam;-)... taka anegdota krąży... Alicja jak będzie miała chłopaka, to z góry powinna go uprzedzić, że w pakiecie jest jeszcze mamusia... to a'propos tego jak my z Alicją bardzo się kochamy:-))
UsuńTo cudownie, że jesteś szczęśliwa...bardzo się cieszę jeśli słyszę, czytam, że ktoś jest zadowolony, spełniony, szczęśliwy...Całusy ode mnie i Alicji:-))
To późne macierzyństwo wyszło Ci tylko na dobre. Nawet na zdjęciach widać, że promieniujesz radością i pozytywnym nastawieniem do życia. I tak trzymaj :-)
OdpowiedzUsuńMam zamiar trzymać się wszystkiego co dobre, piękne, pozytywne mimo ........itd,itp ;-))Całusy serdeczne i dzięki za dobre słowa:-))
UsuńJesteś szczęściarą, czwórka dzieci- to cudowne. Zawsze chciałam mieć szóstkę, ale los dał tylko dwójkę, a resztę uzupełnił innymi mniej szczęśliwymi trudami...
OdpowiedzUsuńSynów rodziłam w wieku 23 i 27 lat, kocham ich do szaleństwa a teraz cieszę się łobuziarskim wnukiem i stateczną wnusią:-)
Macierzyństwo to najpiękniejszy dar jaki można otrzymać w życiu.
Tak, macierzyństwo to dar...dar, który nie zawsze tylko powoduje uśmiech...dużo przysparza(czasem)łez, a jednak cieszymy się z niego:-))Całusy:-))
UsuńJa mam dwójkę syn w wieku 31 lat i córa 38 lat :-). To prawda, że im później tym gorzej, znam z własnego doświadczenia. Cieszę się, że mi się udało, bo mam dwójkę cudownych dzieci. Macierzyństwo to dar najpiękniejszy to fakt :-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że otrzymałaś ten dar i przyniósł Ci takie szczęście:-) Wszystkiego dobrego:-))
UsuńCudownie czyta się Twoje przemyślenia! Bafrdzo mądry wpis :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię kochana do mnie - nowy post :*
Dzięki Patrycjo za dobre słowa i zaproszenie...jak zwykle skorzystam:-))
UsuńBardzo fajna i ciekawa historia :) ja już mam 30 na karku ale jeszcze bez dzieci.. chciałabym ale póki co muszę poczekać z przyczyn niezależnych ode mnie ;)
OdpowiedzUsuńTo wszystko jeszcze przed Tobą... fajnie jest mieć taką perspektywę, że jeszcze to i tamto, owo i macierzyństwo... lista długa:-))...im szybciej upływa czas, to lista staje się krótsza(niestety)....ale zawsze można dopisać sobie(jakby co) coś dodatkowego;-) Serdeczności:-))
UsuńMoja ciocia urodziła w wieku 38 lat, a były to lata 70-te i lekarz wydzierał się na nią, że jak to, w takim wieku? Idiota. Ciocia była zdrowa i dziecko też urodziło się zdrowe.
OdpowiedzUsuńIDIOTA - ostatnio zauważam, że lekarze to w przeważającej części są IDIOTAMI(i nie zamierzam za te słowa nikogo przepraszać - mam dowody):-)) Pozdrowienia również dla dzielnej cioci:-)
UsuńOjej... można się wzruszyć :) tak pięknie podzieliłaś się swoimi doświadczeniami. Podoba mi się to, że określiłaś swoje macierzyństwo jako "dopingujące" do działania i życia; to takie pozytywne, energetyczne... :) zresztą jak cały wpis - czuć w nim dojrzałość i miłość. ja mamą zostanę w tym roku, mam 27 lat, pod sercem rośnie moje pierwsze dzieciątko, trochę się boję, nie ukrywam... Twój post ma moc pozytywnej energii, mam nadzieję się nią zarazić, tak żeby mieć dużo siły przed tym, co mnie czeka ;)
OdpowiedzUsuńKochana Justysiu... Ty nie masz czego i nie możesz niczego bać, bo musisz mieć siłę i odwagę dla Was dwojga. Zamiast się lęka, to opowiadaj swojemu maluszkowi jak to będzie pięknie, gdy zobaczy Twoje oczy, zmruży oczka na słonko i poczuje wiaterek... ach, jak on wtedy będzie chciał radośnie przyjść na ten świat...i niczego nie będzie się bał, bo mama(czyli Ty) tak go wzmocniła:-)) To cudowny czas takie wyczekiwanie... ściskam Ciebie z całej siły i pozdrawiam Oboje:-)) Wszystko będzie przecudownie:-)) Jestem tego pewna:-))
UsuńBardzo mądry wpis,ale u Ciebie tak zawsze:))ja mam dwoje dzieci,syna urodziłam mając dwadzieścia cztery lata a za cztery lata urodziłam córkę:))moja mama urodziła mojego najmłodszego brata w wieku czterdziestu lat:)))ślicznie wyglądasz i jak zawsze bardzo elegancko:))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Reniu za dobre i miłe słowa, i dzięki za przedstawienie swoich dzieci.
UsuńMoja pierwsza teściowa urodziła najmłodszego syna mając 45 lat. Dzisiaj ma 65 lat i zawsze był najzdrowszy z całego rodzeństwa. Zaś bratowa mojego męża urodziła córkę w wieku 34 lat(czwarte dziecko) i okazało się, że jest głuchoniema...a skończyła studia, jest samodzielna i główna rodziców dzisiaj podpora...różnie to bywa...nie ma reguły. Pozdrawiam i ściskam bardzo serdecznie:-))
Urodziłam syna nie mając nawet dwudziestu lat.Dzisiaj to już dorosły,mądry mężczyzna.Nikt mi nie powiedział jak mam wychowywać małego człowieka,ale nie wyszło źle:)
OdpowiedzUsuńNie ma zatem złego czasu na świadome macierzyństwo.
Piękny i wzruszający temat:)
To tak jak ja...najstarszego syna urodziłam mając 19 lat:-) Nie można nauczyć dobrego macierzyństwa, tak jak nie można nikogo zmusić do miłości...można wskazywać drogi i nic więcej...Dzięki za życzliwe słowa i całuję serdecznie:-))
UsuńBardzo mądrze napisałaś ,że do macierzyństwa trzeba dorosnąć i nie ważne jakie ono jest wczesne czy późne :)
OdpowiedzUsuńUrodziłam dzieci (dwie córki )do 31 lat , a teraz kiedy mam ponad 40 lat mam poważne problemy zdrowotne , biorę masę leków i często nie mogę zając się sama sobą ... więc dobrze ,że te dzieci były wcześniej .....
A starsza córka tak mi dała popalić ,że teraz na wszędobylskie dziecko z ADH :) patrzę z przerażeniem !!
Masz dopiero ponad 40 lat i dasz radę być jeszcze bardziej szczęśliwą niż kiedykolwiek byłaś...zobaczysz, że tak będzie...tylko pragnij bardzo:-))Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńMoją najmłodszą córkę urodziłam w wieku 39-ciu lat. To było(i jest) piękne macierzyństwo, wspaniała relacja między nami, podobnie jak u Ciebie. Ja też jestem późnym dzieckiem, mama urodziła mnie w wieku czterdziestu lat.
OdpowiedzUsuńSamych Wspaniałości Wam życzę:)
Mnie mama urodziła w wieku 28 lat"starała się" o mnie 7 lat i nie mogła mieć więcej dzieci (dlatego zawsze odgrażałam się rodzicom, że będę miała 11 piłkarską i jeszcze 4- ech rezerwowych, za to że nie miałam rodzeństwa ;-)) ...ale do do jednego dziecka trzeba dwojga ;-), więc się nie udało ;-)) Dzięki i serdecznie ściskam, a Alusia śle buziaki:-))
UsuńŚwietny tekst i taki życiowy. Gratuluję córki i myślę sobie, że gdybym swojej nie miała (nie ujmując oczywiście nic synusiowi), moje życie byłoby naprawdę ubogie. Dzisiaj, gdy oboje to już nastolatki, nie miałabym nic przeciwko posiadaniu takiego całkiem malusiego maleństwa, jednak to z różnych względów niewykonalne. Patrząc na koleżanki, które po trzydziestce zostają mamami dopiero po raz pierwszy, absolutnie nie żałuję, że swoje dzieci urodziłam przed 25. r. ż. Dostałaś cudowny prezent, który pozwolił Ci przetrwać trudne chwile i serdecznie gratuluję, że Alicja jest mądrą, samodzielną i pracowita osobą :)
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała Kasiu jak bardzo masz rację...bez Alicji byłoby mi na pewno gorzej...byłabym pochyloną Starą Babą(albo jeszcze gorzej), a nie wyprostowaną Starą Kobietą...(chociaż jak nie patrzy, to się pochylę nieco...tak dla rozluźnienia;-)) Urodziłaś swoją dwójkę młodo, to ciągle jeszcze młodo możesz korzystać z życia... A następne maleństwo?Skoro go nie ma i nie może być, to widocznie tak musi być... Twoja macierzyńska misja i tak(z tego wnioskuję, co piszesz) dała Ci spełnienie, radość, satysfakcję, więc hip, hip, hura, hura, hura!!! Dzięki za życzliwe słowa, bardzo serdecznie ściskam i pozdrawiam :-))
UsuńDorotko, masz dar ubierania myśli w słowa :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny post! I ja rodziłam moje czwarte dziecko w wieku 38 lat i zupełnie inaczej doświadczam tego macierzyństwa, naprawdę się nim delektuję, bo już wiem, jak szybko mijają te piękne chwile.
Ty możesz już na pewno powiedzieć, że swoją rolę "odegrałaś" wyśmienicie, obie wyciągnęłyście z tej lekcji to, co najlepsze :-)
Serdeczności przesyłam!
Dziękuję Ci Iwonko za tak pochlebne słowa...zrobiło mi się bardzo miło :-)) Nie tak bardzo wyśmienicie...przy każdym z dzieci popełniałam swoje błędy(za każdym razem inne)... ale zawsze po fakcie wiemy, że mogło być lepiej, jeszcze lepiej. Kiedyś zegar to był dla mnie mebel, sprzęt, gadżet - dzisiaj to miernik najdroższego skarbu jaki mam... Kiedyś wydawało mi się, że nic co mnie dotyczy dobrego nie ma końca... Kiedyś myślałam, że to ja jako mama powinnam wychowywać dzieci i dużo im opowiadać... Przy Alicji dowiedziałam się, że ja powinnam tylko odpowiednio pokazywać i... a to co mówię musi zgadzać się dokładnie z tym, co robię - dokładnie co do joty... Mąż wymyślił dla niej imię Alicja, a ja nadałam drugie Antonina - żartując, że po to abym znalazła to, co zgubiłam w życiu:-) I wiesz co Iwonko - ZNALAZŁAM. A co to takiego? A tym będzie inny post:-)) Ściskam Ciebie gorąco:-)...ależ parzy ;-))
UsuńMasz rację, macierzyństwo ma swoje pozytywne, jak i negatywne strony. To indywidualna kwestia każdej kobiety. Ja właśnie byłam takim późnym dzieckiem. Mam rodzeństwo prawie 20 lat ode mnie starsze, ale moja mama nigdy nie żałowała, że mnie urodziła. Przeciwnie. Dzięki mnie przeżyła drugą młodość :)
OdpowiedzUsuńA co najważniejsze... Ty dzięki niej jesteś na tym cudownym świecie:-)))
UsuńGenialny tekst, uwielbiam czytać Twoje wpisy a zdjęcia jak zawsze są pełne energii i uśmiechu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję...za tak życzliwe słowa i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńSwoje przeszłaś... Można by kilka mam obdzielić Twoimi problemami...
OdpowiedzUsuńJa mam tylko jednego syna, tez 18-stolatka, ale muszę przyznać, że problemów przysporzył mi już sporo... Tak jak piszesz, macierzyństwo, to nie bajka...
Warto też sobie uświadomić, że dziecko, to nie nasz klon i ma prawo żyć po swojemu. Nawet, gdy popełnia błędy:)
Cięzko mi to było zakaceptować, ale zrozumiałam parę lat temu, że tak musi być...
To, że ja bym chciała usunąć wszystkie przeszkody spod nóg dziecka, a ono na to nie pozwala - to tak musi być:)
Syna urodziłam na 30-ste urodziny... Jeszcze nie tak póżno, ale już nie byłam najmłodsza na rodzenie ;)
Trzeba zdawać sobie sprawę już od pierwszego dnia narodzin dziecka, że to odrębna jednostka, która nie jest naszą własnością i posiada te same prawa co my... my tylko musimy o nią odpowiednio zadbać:-) Serdecznie dziękuję za Twój głos w sprawie macierzyństwa i ściskam gorąco:-))
UsuńZbliża się święto mam, więc post na czasie :) Fajnie napisane, trudny temat bo i różne są zdania i opinie. Macierzyństwo jest pięknym darem od losu i tylko my kobiety wiemy o tym najbardziej :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowa:-) Macierzyństwo to oprócz "bosko" pięknego może być "piekielnie" trudny czas - nie ma recepty i nie ma reguły:-)) Pozdrawiam najmilej jak umiem:-))
UsuńJa mam 5 dzieci, najstarszy syn ma 21 lat,średni 16, a najmłodszy 6, córki mają :14 i 7 lat. Ja mam 41 lat :). U mnie również najmłodszy był totalną niespodzianką i zaskoczeniem...ale jak to,że co, jeszcze raz w ciąży...o nie!!! A teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Byłam wprawdzie trochę młodsza od Ciebie, ale było mi już na prawdę cieżo i jeszcze ciąża za ciążą. A na koniec napiszę...uwielbiam Cię czytać :) .
OdpowiedzUsuńPiątka dzieci! Brawo, brawo, brawo... obyście sobie wzajemnie radość dawali i we wszystkim się wspierali:-)) Jesteś jeszcze bardzo młoda i ciągle dzielna - trzymam kciuki za Ciebie, żeby tej dzielności, i siły nigdy Ci nie zabrakło.Dzięki za przemiłe słowa i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńMam taką nadzieję. Uściski :)
UsuńPięknie napisane, Dorotko (powinnaś pisać książki). Macierzyństwo to piękny dar- pierworodnego rodziłam mając 28lat a córkę 6 lat później i choć jestem już babcią pięciu wnucząt, nadal nie wierzę, że moje dzieci przekroczyły trzydziestkę, a najstarsza wnusia kończy 5 lat :p Masz kochana rację; też uważam, że celem życia kobiety nie jest bycie babcią w sensie podporządkowywania swojego życia wnukom.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam :) <3
Jadwisiu! Nie wierzysz, że dzieci już przekroczyły trzydziestkę, bo jesteś ich mamą i ciągle widzisz w nich dzieci, pewnie ciągle masz w pamięci obraz jak byli mali(może nawet tęsknisz do tego czasu) A tu dorośli ludzie mający własne dzieci... moja mama jak urodziłam pierwszego syna, to płakała ze wzruszenia i w kółko powtarzała: jak to się stało, to niemożliwe, moja mała córeczka ma dziecko? Śmiesznie to brzmiało i infantylnie nieco...z czasem ją zrozumiałam:-)) Ściskam bardzo serdecznie i dziękuję za wszystko:-))
UsuńKochana Dorotko. W tym wpisie zawarłaś wszystko, co tylko można było zawrzeć i poruszona została chyba każda kwestia.
OdpowiedzUsuńLubię myśleć, że to jakaś opatrzność czuwa nad wszystkim, by dobrze się działo, że każda z nas swoje macieżyństwo rozpoczyna w odpowiednim momencie, by umieć sobie poradzić, by dojrzeć, by sobie uświadomić...
Moja serdeczna koleżanka twierdzi, że to dzieci same wybierają sobie rodziców zanim przyjdą na świat :) Moje wybrały mnie... jestem z tego dumna, tak samo, jak i z nich.
Uwazam, że macierzyństwo to najwyższy cel naszego życia, oczywiście nie jedyny, bo ról do wzięcia jest cała masa. Na przykład własna ;)
Pozdrawiam Cię Dorotko.
Kochana Kasiu. Dziękuję za życzliwe słowa:-))Często wspomagam się, w tym co piszę słowami mojej mamy, taty,babci czy innych osób, które odcisnęły swój "wyraźny odcisk" na tym kim byłam, jestem...jak postrzegam świat. Nie tylko to co sami przeżywamy, ale właśnie to co pamiętamy z dzieciństwa, młodości... nawet nie doświadczenia, tylko takie głęboko zapadłe w stan naszej świadomości - słowa - pozwalają znaleźć na wszystko odpowiedź..."nic się nie dzieje bez powodu, wszystko po coś jest, niezależnie czy dobre czy złe na początku wydaje się" - mówiła moja babcia. I ja uważam tak samo i to jest też moja na wszystko dzisiaj odpowiedź i wtedy gdy tak późno zaszłam w ciążę też tak sobie odpowiedziałam. To moje ostatnie dziecko, moja córka to moje antidotum na wszystko w moim życiu (nie wyobrażam sobie, i nie chcę jak wyglądałoby dzisiaj życie bez niej) Jeśli chodzi o "zysk" Ali z tego, że to ja właśnie jestem jej mamą... to czuję, że mnie nie tylko kocha, ale bardzo lubi i jest ze mnie również dumna. O tym przekonuję się każdego (dosłownie każdego) dnia. Obie jesteśmy szczęśliwe, że siebie mamy!!! Ta spójność w naszych relacjach załatwia całą szarą rzeczywistość... i nigdy nie jest nudno;-)) Serdecznie ściskam:-))
UsuńPięknie piszesz/opowiadasz, zawsze miło czyta się Twoje teksty i z każdego można wyciągnąć coś dla siebie. Dziękuję za podzielenie się doświadczeniami i pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję bardzo za życzliwe, miłe słowa i serdecznie ściskam:-))
UsuńMacierzyństwo, to piękny okres w życiu kobiety i jak przyjdzie, to jak mawiała babcia mojej koleżanki, to dar szczególny i trzeba go cenić.
OdpowiedzUsuńWyglądasz wspaniale, tak kwitnąco, wiosennie:)
Darów szczególnych człowiek - kobieta doświadcza na tym świecie wiele, ale nie wszystkie dostrzegamy, taktując je jako coś normalnie się nam należącego, zwykłego...A tak nie jest. Wiele kobiet bardzo chciałoby przeżyć, doświadczyć macierzyństwa, ale jest to dla nich( z różnych powodów) cel nieosiągalny. To smutne. Racja to niezaprzeczalna - macierzyństwo to DAR. Dzięki za dobre słowa i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńPięknie napisane,przeszłam to samo najstarszy syn miał 24 lata a ja mając 45 lat urodziłam ostatniego syna.Mam czwórkę dzieci,były już na swoim kiedy urodziłam syna.Tak jak piszesz musiałam się wszystkiego od nowa nauczyć-gdyby nie ten syn to myślę że nawet nie umiałabym myszką ruszać-Ludzie dziwnie reagowali ale mnie to nie interesowało dla mnie ważniejsza była reakcja moich dzieci a ta była bardzo dobra.Dzięki niemu nie mam żadnych zaburzeń związanych z menopauzą,dbam o siebie,ja i syn jesteśmy zdrowi,nie przyjmuję żadnych lekarstw.Mój syn ma obecnie 22 lata jestem dumna że go mam układa sobie życie,z rodzeństwem bardzo się zgadzają.Jestem dumna z mojej czwórki i Bogu dziękuję że ich mam.Ja także czuję się mlosza mimo że mam już swój wiek.
OdpowiedzUsuńTo taka podobna historia do mojej...jesteśmy obydwie wielkie szczęściary:-)) Nic dodać, nic ująć:-)) Ściskam Cię bardzo gorąco Kochana Elu:-))
UsuńKurcze super Pani pisze ! Wygląda Pani ekstra! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńAleż mi się słodko i gorąco zrobiło:-) Dzięki za te komplementy i pozdrawiam serdecznie:-))
Usuńbucie mamą to sztuka. Naprawdę. Póki co, mimo moich 25 lat nie mam dzieci, ale doskonalę rozumiem to, jak wiele trudu i nerwów kosztuje bycie mamą. Mam młodszą o kilka lat siostrę i czasem, gdy jestem u rodziców, a ona gdzieś "wybędzie" na wieczór, potrafię nie spać dopóki nie wróci do domu... Więc wyobrażam sobie, co czuje matka martwiąc się o własne dziecko.
OdpowiedzUsuńA co do Twojego wieku- myślę, że Ty wiecznie będziesz młoda. Masz taką piękną, młodzieńczą duszę! I książkowy termin "późne macierzyństwo" zupełnie Cię nie dotyczy ;)
Gdzieś usłyszałam, albo przeczytałam... już nie wiem...że"matka" taka prawdziwa to nie rzeczownik tylko również czasownik i przymiotnik - wszystko jednocześnie;-) Uważam, że nie ma błędu w tej ocenie:-)) Dzięki Ewelinko za Twoje dobre słowa...przyjmuję je z przyjemnością:-)) Podskoczyłam radośnie! Buziaczki:-)
UsuńJa mam 25 lat i jeszcze nie czuję się gotowa aby zostać mamą :) Kiedyś na pewno teraz jeszcze nie <3 Piękny post kochana! Ty masz więcej energii co nie jedna nastolatka! :)
OdpowiedzUsuńZechcesz być mamą, to zostaniesz...wszystko przed Tob, wszystko co najlepsze, bo jesteś jeszcze bardzo młoda i masz duuużooo lat do 100-tki;-)) Dzięki za dobre słowa i bardzo energicznie Cię ściskam:_))
UsuńMoim zdaniem każda powinna sam zdecydować kiedy chce być w ciąży a nie kierować się schematami, że po 30 to już za późno...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak: żadnych schematów, żadnych norm - to są decyzje indywidualne. I nikomu do nich(poza kobietą) nic. Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńWzruszyłam się. Pięknie opisałaś swoją historię. Ja mam dwoje dzieci, już dorosłych. Nie planowałam macierzyństwa, ani się przed nie broniłam. Córkę urodziłam w wieku 21 lat, a w roku następnym syna. Bywało ciężko, mąż dużo pracował, a ja ciągle sama z nimi......... Córka była spokojna ale syn dał mi popalić, baaaardzo towarzystki był........ Pamiętam kiedyś mąż stwierdził, że dzieci wyfrunęły z gniazda i fajnie by było mieć jeszcze jakiegoś "małolata" w domu. Jednak zasmakowałam trochę swobody i to już by chyba nie było to samo co w młodym wieku. Podziwiam jednak kobiety, które nawet w późniejszym wieku się na to decydują. W Twoim wypadku to nie było aż tak późno, tym bardziej, że nie było to pierwsze dziecko. No i szczerze mówiąc udało Ci się nawiązać silną więź z córką.......a to nie każdej kobiecie się udaje. Masz młodą duszę i dlatego tak dobrze się rozumiecie z córką. Pięknie wyglądasz jak zwykle. Gorąco pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKiedyś napiszę scenariusz do filmu. Film będzie zaczynała scena jak mała dziewczynka( w za dużych butach maminych, na wysokim obcasie) podąża aleją kasztanową, pchając przed sobą wózeczek, potem pierwszy dzień w szkole gdy nie chciała stać w parze z chłopcem, występ na akademii, wagary z jednym przystojniachą z ósmej klasy(dziewczynka była w szóstej)... i takie tam, aż po kolei...zakocha się bez pamięci...szkoła, praca, dzieci, kariera, dzieci(małe i dorosłe), radość, zwątpienie, tragedia, szaleństwa, zauroczenia, namiętność, żal, cierpienie, kolory, mężczyźni i kobiety, zapachy, sceny jak z bajki i horroru - i to wszystko na wysokich obcasach;- I to będzie niewymyślone, tylko prawdziwe:-)) Dziękuję Ci za podzielenie się swoimi refleksjami i pozdrawiam bardzo gorąco:-))
Usuńmnie dopiero macierzyństwo czeka :) za rok, może dwa
OdpowiedzUsuńTo zobaczysz jak to jest:-)) Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńKurcze cudownie piszesz, ja jeszcze mam daleko do tego co tu opisujesz ale pieknie wszystko napisane :) Prawdziwie! Swoja drogą stylizacja też jest świetna!
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/05/jeansowa-koszula-i-biae-spodnie.html
W Twoim przypadku słowo "daleko" to słowo bardzo przyjemne, lepsze od słowa"blisko" w moim przypadku;-)) Serdecznie Cię ściskam i dzięki za pochlebne słowa:-))
UsuńHmm... A ja gdzieś czytałam, że przed 30 trzeba pierwsze urodzić ;) Cóż, przed 25 już się nie wyrobię :D O ile będę matką to na pewno nie młodą :D
OdpowiedzUsuńJak wszędzie, we wszystkim - zdania są podzielone i nie należy się nimi przejmować tylko robić swoje i to z uśmiechem najlepiej:-)) Buziaczki:-))
UsuńPóźnego macierzyństwa nie doświadczyłam. Znam jednak takie osoby. Każda pora jest dobra, fajnie że jesteś spełniona jako mama, to wielkie szczęście. Trudno Ci było ale radę dałaś 😊 podziwiam silna kobieta z Ciebie. Piękne wyglądasz, kwitnąco i taka jesteś radosna😆pozdrawiam 😍😍😍serdecznie...
OdpowiedzUsuńJako mała dziecko, później coraz większa dziewczynka itd. widziałam wokół siebie wiele uśmiechów... rodzice, babcia chronili mnie przed smutkami, złymi doświadczeniami w bardzo umiejętny sposób - potrafili - nawet w nieprzyjemnych i złych doznaniach pokazać mi dobro, wręcz korzyści. A przecież wtedy nie trąbiono na okrągło w radiu, czy później w telewizji, że należy mieć pozytywne nastawienie do świata. Słowo "pozytywny" nie było w ogóle szerzej znane. Wyrastając w takiej atmosferze(gdzie płakałam raczej ze złości, wściekłości gdy mi się coś nie udało, a nie z żalu)uśmiechu plus powtarzanych słów mamy, że urodziłam się w czepku - nie mogłam być ani wtedy, ani teraz- inna niż radosna i uśmiechnięta;-)) Nie potrafię inaczej...byłam ostatnio w szpitalu(krótko na szczęście, bo za ten uśmiech, za moje radosne...no trochę tylko złośliwe kpinki...wypisali mnie przed terminem);-))) To tak na marginesie;-) Dziękuję za te dobre słowa i specjalnie dla Ciebie uśmiecham się radośnie i niewymuszenie:-))
Usuńprzepiękny, mądry i bardzo wzruszający post Młoda Duchem Kobieto. Jak do tej pory nie dane było mi zostać mamą, ale czas pokaże. Może jednego dnia się uda :-)
OdpowiedzUsuńJeśli czegoś bardzo pragniesz to będziesz to miała:-)) Wierz mi - tak to działa. Moja o dziesięć lat starsza kuzynka nie mogła długo mieć dzieci, ale bardzo pragnęła, tym bardziej jak spotkała mężczyznę swojego życia...już zrezygnowała i pogodziła się myślą, że może trzeba będzie miłością obdarzyć dziecko innych rodziców biologicznych... tu jej odmówiono, bo ponoć za starzy byli już oboje... aż tu nagle wiadomość... krótko mówiąc urodziła zdrowego syna w w wieku 45 lat:-)Ściskam serdecznie, spełnienia pragnień:-))
UsuńDziękuję za takie duchowe wsparcie z Twojej strony. Masz rację życie jest pełne niespodzianek. cieplutko pozdrawiam
UsuńWzruszająca i piękna historia :)!!! Kto wie, może i mi przytrafi się jeszcze jskiś mały aniołek :)?
OdpowiedzUsuńWszystko zdarzyć się może jeśli tylko chcesz i to jest piękne:-)) Ściskam serdecznie:-))
UsuńPięknie opowiedziana historia :))) Pozdrawiam serdecznie :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję gorąco i ja pozdrawiam bardzo serdecznie:-))
UsuńCudownie napisane! Ja jestem takim późnym dzieckiem. Rodzice mieli mnie przed 40 :) Cieszę się, że jestem i myślę, że im także dodałam promyczka radości w życiu. Na nic nigdy nie jest za późno, także na macierzyństwo :D
OdpowiedzUsuńTo cudownie, że jesteś, że masz szczęście być na świecie, że doceniasz ten fakt, że Twoi rodzice zdecydowali się na Ciebie, i że zostali wynagrodzeni Tobą właśnie, że...mogłabym tak długo, ale "że" czas mnie goni;-) to przestanę na uściskach dla Ciebie serdecznych:-))
UsuńJa na pewno w przeciągu 10 lat nie planuję dzieci ;) Jak zwykle wyglądasz cudownie! ;)
OdpowiedzUsuńJagódko Kochana, wszystko od Ciebie zależy, wszystko przed Tobą, bo wiele, wiele masz jeszcze czasu - Ty bardzo młoda jesteś:-)) Serdecznie Cię ściskam:-))
UsuńGratuluję,wychowanie czwórki dzieci,to nie lada wyczyn i dzięki że podzieliłaś się swoim doświadczeniem. Ja mam dwoje dzieci urodziłam je mając 22 lata i 34 lata. Duża różnica wieku nigdy dzieciom nie przeszkadzała,a ja miałam czas dla każdego z nich. W wieku dwudziestu paru lat ciążę lepiej się znosi,po trzydziestce trzeba już się liczyć z zagrożeniami.To co przy pierwszym dziecku robiłam z lękiem, przy drugim było przyjemnością.Z wielu obserwacji wnioskuję,że dobre matki są również dobrymi babciami i jak tylko mają możliwość,to pomagają w wychowaniu wnuków. Teraz są takie czasy,że rodzice boją się o utratę pracy,dlatego korzystają z pomocy babć,lepsze to, niż żłobek dla dziecka. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńIwonko. Wszystko zależy czy babcia jeszcze pracuje zawodowo, jakieś z młodości ambicje( dawno już zapomniane być może) chce realizować czy stać ją na to i ma ochotę zajmować się wnukami. Dobra babcia niekoniecznie musi spełniać się w roli codziennej opiekunki...może być autorytetem, wsparciem, przyjaciółką. Nawet najukochańsze dzieci nie mają prawa układać życia swojej mamie i traktować ją jak instytucję pomocową. Ale jeśli babci taka wola i wnuki mają być wisienką na torcie jej życia spełnienia - to nikomu nic do tego również:-)) Serdeczności:-))
UsuńW pełni się z Tobą zgadzam."Każdy wiek ma swoje prawa." Myślałam o pomocy dorywczej,nie o całkowitym zastępowaniu rodziców.
UsuńTak, tak... tylko umowa o dzieło, żaden etat;-)))Ściskam:-)
UsuńWiek to nie wyznacznik! :) Ja słyszałam, że pierwsze dziecko urodzić przed 30 rokiem życia - ile ludzi tyle opinii :)
OdpowiedzUsuńWola, siła, zdrowie, energia, serce, rozum kobiety to są wyznaczniki podjęcia decyzji o macierzyństwie:-)) Pozdrowienia radosne:-)
UsuńPiękna, wzruszająca i mimo tragicznych chwil,pełna optymizmu, jest Twoja historia. Moja Mama mówiła, że dzieci odmładzają kobietę - jesteś tego najlepszym przykładem - wyglądasz pięknie! Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTwoja mama ma rację...jak się patrzy na dziecko po trzydziestu, albo więcej latach - to mnie osobiście taka łobuzerska myśl przez głowę przychodzi - ależ się też synu/córko- nie do wiary;-) postarzałeś;-)...popatrz na mnie ja się tak nie starzeję, bo czy ty mnie pamiętasz we wózku(?);-) Buziaczki:-)
UsuńPiękny wpis. Czytało się bardzo przyjemnie i ciekawie było spojrzeć na tę kwestię oczami dojrzałej kobiety. Ja swojego syna urodziłam mając 27 lat. W szkole rodzenia byłam najstarsza i czułam się z tym dziwnie. Z drugiej strony u mnie ten wiek przekuł się na korzyści dla wychowania dziecka. Byłam dojrzalsza niż mając 20 lat. Tak więc późne macierzyństwo może przynieść jeszcze więcej korzyści. Jak sama piszesz, poczułaś się młodo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i życzę samych sukcesów.
Wiem co to szkoły rodzenia, ale ja w żadnych takich naukach nie uczestniczyłam, bo wtedy ich po prostu nie było. Co do młodości...fajnie gdy opakowanie ma tyle samo lat co dusza, ale tak jest tylko jak się ma 20 do 28 lat...potem dusza nie może dać się pokonać przez zewnętrzne(nieprawdziwe) oblicze. I jak się tego trzymać to wiek, ten ciąg cyfr - można spokojne o nim nie pamiętać;-)) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńThanks!!!:-))
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten tekst <3
OdpowiedzUsuńCała radość po mojej stronie:-))
UsuńJak zwykle u Ciebie temat, który dotyczy wszystkich matek. Tych rodzących wcześniej i później. Myślę, że nie ma to znaczenia byle było odpowiedzialne. Ty spełniłaś się w obu sytuacjach. Bardzo Cię podziwiam za wszystko. Potrafisz tak trafnie wybrać temat i jeszcze piękniej go opisać. Nie myślałaś, by pisać książki?. Jestem u Ciebie systematycznie z wielką przyjemnością. Niestety z braku czasu nie zawsze zostawiam ślad. Pozdrawiam serdecznie:):):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepiękne i życzliwe słowa...może trochę na wyrost pochlebne... takie słowa sprawiają, że chce mi się coraz bardziej pisać:-) Pozdrawiam bardzo serdecznie:-))
UsuńJestem na Twoim blogu poraz pierwszy. Trafiłam tutaj dzisiaj, bo boję się, że mogę być w ciąży. Mam 45 lat, dwoje dzieci 22 i 19 lat. Przeraża mnie nie samo macierzyństwo, a choroby genetyczne dziecka. Nie wiem czy poradzę sobie z tym lękiem.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWiele kobiet boi się późnego macierzyństwa. Dobrze są blogi, z których można czerpać wiedzę poświęcone takim osobom.
OdpowiedzUsuń