Święta,
święta... parę dni przerwy i Sylwester odtańczony. Nowy Rok
rozpoczęty i, i kolejny dzień. Skończył się przyjemny czas
oczekiwania, kolejne coroczne święta przeszły do historii,
poprzedni rok nazwany został starym, choć kilkadziesiąt godzin
wcześniej wcale taki nie był i przebudzenie w nowym, nieznanym, ale
z ochotą witanym czasie.
Osobiście
nie znoszę Sylwestra i nigdy, odkąd pamiętam, nie lubiłam tego
dnia, ani tej rzekomo wyjątkowej nocy. Co do Sylwestra, imienia –
nic nie mam (nawet miałam kiedyś takiego wujka, ale on już od
dawna nie jest na świecie tym), a noc? Noc, która w swej połowie
zmienia jedynie cyferkę w kalendarzu na wyższą i dodatkowo
postarza pesele, co w niej jest wspaniałego? To tylko kolejna
zmiana. Na lepsze? Załóżmy, że tak. A jak lepsze już było w
zeszłym roku, to co ma być jeszcze lepiej? Lepiej by ciągle było
dobrze jednostajnie. Huśtawki nastrojów, to nic dobrego. I jeszcze
to, że tradycyjnie i według większości powinnam się cieszyć w
tę noc. Koniecznie tańczyć, śpiewać, bawić, pić (i nie mam na
myśli tu wody, której picie skądinąd jest bardzo zdrowe) i sporo
zakąszać (najlepiej golonką), a wszystko (najlepiej) w przepięknej
sukni, jak z bajki u boku (najlepiej) przystojnego partnera. A ja?
Najlepiej bawię się wtedy, gdy sama tego chcę, a nie gdy kalendarz
wyznacza mi, że teraz, w tę noc muszę być jak najbardziej wesoła,
urocza i na rozkaz tradycji... zadowolona.
To nie znaczy, że nigdy nie
spędzałam Sylwestrowej Nocy w większym towarzystwie (w eleganckiej
sukni, bo z przystojnością partnerów... no różnie bywało, rzecz
dyskusyjna), nie bawiłam się bardziej lub mniej wesoło. Tak czy
owak uważałam i zdania w tej kwestii nie zmieniam, że zmiana z 31
grudnia na 1 stycznia obojętnie jakiego roku, to może być tylko,
dobra zmiana jak się ma kilkanaście lat, a potem... potem jest
tylko gorzej. A jak ktoś myśli inaczej, to tylko pociesza się.
Ledwie minie styczeń, zaraz będzie słońce wyżej i króciutka
wiosna, i wakacje ledwie się zaczną, już dzieci do następnego
etapu szkolnego polecą. I tak w kółko, kółko, które zmienia
zmienia cyferki w naszym wieku.
Jeszcze
te postanowienia noworoczne, bo niby nowa karta otwiera się i jest
czysta strona, więc trzeba dobrze zapisać ją. Codziennie rano jest
jest nowy dzień (po wieczorze też jest noc) i jeśli się tylko
tego pragnie, to nowe, i inne można zacząć każdego dnia...
przestać palić, stracić kilogramy, poszukać lepszą pracę,
mężowi wybaczyć, żonę zacząć dostrzegać; dzieci słuchać,
rozmawiać, a nie informować i jeszcze do tego zacząć
oszczędzać (jak ma się co), o siebie dbać, i nawet zacząć
ćwiczyć, i o zdrowie dbać; nie marnować czasu na bylejakość, i
Bylejakich; i dbać o jakość swojego życia w kontekście bycia z
innymi ludźmi, a nie tylko by więcej mieć.
Jeśli
chcemy coś zmienić, to kalendarz nic do tego nie ma. Wprost
przeciwnie. Powinniśmy wyprzedzić go, nim... kopniemy go. Osobiście
od dawna już specjalnie nie planuję zbyt do przodu...
dalekosiężnie. Dawno przekonałam się, że... niestety są
"siły", które niezależnie ode mnie mogą skomplikować
moje zamierzenia. Skracam więc moje plany do tego by... żyć
według swoich zapatrywań i zasad, i dodatkowo sprawiać radość
każdemu napotkanemu... tylko z powodu mojego (może to głupie, co
powiem)... mojego zaistnienia w jego życiu. Sprawia mi ogromną
radość, że zwykła rozmowa z kelnerem w Pijalni Czekolady wywołała
szczery uśmiech na jego twarzy, przedstawił się z imienia
(Łukasz) i był rozbawiony, choć gdy z nim porozmawiałam dłużej... to nie przepada za swą pracą, ale studiuje, nie jest z miasta i
... sama pani wie, wszystko kosztuje... wynajęcie mieszkania, i...
potoczyła się rozmowa.
-
Następna czekolada na mój koszt, niech tylko przyjdzie pani,
fajnie się rozmawiało – powiedział
Łukasz
przypomniał mi o Izie (pamiętacie.. pomogła mi siatki nieść).
Iza pracuje w Pierogarni, by zarobić na swoje utrzymanie i naukę
poza swoim rodzinnym miastem.
Cudowni,
młodzi ludzie, którzy nie żerują na nikim, tylko we własnych
rękach trzymają swój los. I dla nich ta zmiana Roku, to nadzieja
na polepszenie losu przez ukończenie nauki, zdobycie zawodu, może
poznanie kogoś z kim chcieliby witać następny Rok. Ale jak się
ma za sobą więcej dekad niż przed sobą, to głównie ma się
pragnienie, żeby nie było gorzej i jak najdłużej utrzymać
status quo.
-
Jeszcze Marcin (przyszedł mi na myśl), młody (po trzydziestce
człowiek) tata dwóch chłopców: Antosia i Teosia, który jest magistrem fizyki. Pracuje obecnie jako przedsiębiorca i znajduje
czas, żeby kochać, i rozumieć ten świat. Jeszcze wszystko w lot
pojmuje, czyta między wierszami, oprócz języka angielskiego, zna
i rozumie angielski humor. Znam go i cieszę się, że umie
słuchać, i wyciągać wnioski. Niczego nie trzeba mu po kilka razy
tłumaczyć, powtarzać jak ksiądz, i jeszcze (coś co podoba mi się
najbardziej) przeklina w odpowiednich momentach, a nie tylko dla
przerywnika.
-
Adam (prawnik) po czterdziestce (dwójka adoptowanych dzieci, z
których jest baaardzooo dumny, mówi o nich, że to jego krew) też
o nim pomyślałam, gdy przypomniałam sobie jak zareagował na
informację od kobiety (z nim współpracującej... a było to
krótko przed Nowym Rokiem), która mogłaby zwalić z nóg
(informacja, nie kobieta), a on po prostu uśmiechnął się i
powiedział... pomogę. Jak powiedział, tak zrobił. Marcina i
Adama nie ekscytuje już Noc Sylwestrowa i związane z nią
obietnice, oni każdego dnia mają jakieś postanowienia... o
(przypomniało mi się) Marcin w czerwcu postanowił, że przestaje
jeść mięso, choć przedtem nie umiał się bez niego obejść i
jak dotąd nie tylko dotrzymuje sobie danego słowa, ale kogo się
da dookoła, przekonuje do takiego bezmięsnego sposobu odżywiania.
I nie potrzebował do tego kalendarza. A Adam, przyznał mi w
rozmowie, że od dawna już myśli o tym by więcej czasu poświęcać
swojej rodzinie i nie wychodzi mu to zupełnie. Nie dość, że jest
pracoholikiem, to martwi się o zapewnienie bytu bliskim, i nie może
tego lęku w sobie zdławić, i żadna zmiana w kalendarz temu nie
zaradzi, ale wie, że wszystko od niego zależy, a nie od umownej
zmiany czasu.
W
zeszłym roku (2015) chowając stary kalendarz zastanawiałam się
czy i co zapiszę na ostatniej stronie nowego kalendarza (2016). Wtedy
napisałam "Znowu zmieniłam miejsce w życiu. Czy dobrze
robię? Jak dam radę?"
Tak
rozmyślając o ludziach, zdarzeniach przeglądałam kartki
kalendarza 2016 roku, patrząc na jego ostatnią kartkę...
napisałam..." To był ciekawy i nienajgorszy czas, mam
nadzieję, że nadchodzący też mnie nie zawiedzie, i dobrze z
ludźmi obejdzie (w tych trudnych globalnie czasach), a mnie przy
okazji też da się uszczknąć coś dla siebie, serdecznie
uśmiechniętego."
Nowa
kartka - 1 stycznia 2017 roku - nie zastanawiam się, co zapiszę
na 365 kartce - postanawiam jak zwykle (każdego ranka) - biorę
wszystko, co przyniesie mi świat.
W
zależności od biegu spraw... będę się zastanawiać i
postanawiać.
Otóż to...
OdpowiedzUsuńW pełni się zgadzam :) Ja też uważam że jak się bawić to wtedy gdy ma się na to ochotę a nie ślepo podążać za tłumem. :)
OdpowiedzUsuńA ja mam dzisiaj ochotę na tańce i wino. Tańce sobie odpuszczę, ale wino... Twoje zdrowie.
UsuńTekst mądry, ubiór świetny, ale mnie i tak dziś skradłaś biblioteczką! Twoja?
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki. Nie tylko czytać, ale i kolekcjonować, patrzeć na nie, przebywać wśród nich.
Muszę, no muszę to napisać: wspaniale wyglądasz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Biblioteka(zbiór zawiera już ok.6 tys. pozycji) jest wspólną własnością, moją i 17-letniej córki, która czyta tonami i tą miarą ciągle uzupełnia ją. Tak jak Ty, oprócz czytania, lubimy na nie patrzeć i dotykać, a nasze rozmowy też są o nich. Zapraszam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa tez nie przepadam za Sylwestrem, zawsze mialam wrazenie, ze gdzies tam wszyscy bawia sie lepiej, ciesza sie mocniej, towarzystwo jest fajniejsze i..nie lubie tego swojego podejscia, staram sie go zmieniac, nawet troche mi sie to udaje. Za to uwielbiam sztuczne ognie, moge patrzec bez konca. Wszystkiego dobrego ☺
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do własnego odczuwania przyjemności i to jest wspaniałe. Tak tworzą się ciekawi ludzie. Pozdrawiam serdecznie.
Usuńwspaniale zbiory! i Ty wspaniale się na ich tle prezentujesz:) osobiście lubię zabawę w dobrym towarzystwie, niezależnie od daty w kalendarzu...a klimatem świąt delektuję się jeszcze :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię się bawić, ale akurat w Sylwestra niespecjalnie.Pozdrowionka.
UsuńPieknie wygladasz i masz wspaniale tlo - bogactwo ksiazek.
OdpowiedzUsuńO tak, Sylwester mial urok w mlodosci, dzisiaj zupelnie mnie nie obchodzi.
Pozdrawiam serdecznie.
Tak tło jest bardzo przyjemne i sprawia mi radość. Dziękuję za uznanie. Pozdrawiam gorąco.
UsuńZgadzam się w całej rozciągłości. Te sylwestrowe przymusy, nuuda. Nie lubię robić czegoś, bo wszyscy to robią, bo utarło się. Sztuczna i przymusowa radocha z niewiadomoczego. I te wszystkie podsumowania, plany - nieee....
OdpowiedzUsuńWłaśnie... planować można, to nic złego, ale niekoniecznie czepiając. się takich skrajnych dat. A postanowienia zależne są od aktualnych możliwości ich spełnienia i z tego powinniśmy zdawać sobie sprawę.
UsuńJa też się zgadzam z tym co napisałaś:)))ślicznie wyglądasz w tych kolorach:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję, że podzielasz mą myśl i za uznanie. pozdrawiam jak zwykle serdecznie.
UsuńTrochę się wyłamię, ale ja lubię Sylwestra (chodzi o dzień)i chcę jak najdłużej tak ten dzień a raczej noc odbierać. Nie chodzę na bale (powody różne), ale samo odliczanie do godziny 0 wywołuje dreszczyk emocji. Nie przeraża mnie, że jestem rok starsza, bo czy będę się cieszyła czy smuciła, to starsza i tak będę..........a radość trochę to może osłodzić. Cieszy mnie, że jakoś przeżyłam kolejny rok, i dotarłam do nowego. Może będzie lepiej, może nie będzie, ale nie chciałabym też, żeby ciągle było jednostajnie. Oczywiście, cieszyć się, bawić, szaleć możemy zawsze wtedy kiedy mamy na to ochotę, nie ma tu przymusu, każdy robi co chce i przeżywa tę noc jak chce. To trochę smutne co piszesz:" to może być tylko, dobra zmiana jak się ma kilkanaście lat, a potem... potem jest tylko gorzej. A jak ktoś myśli inaczej, to tylko pociesza się". Choć nie robię postanowień noworocznych bo kiepsko u mnie z dyscypliną, to wiele rzeczy zaczęłam robić w późnym wieku, każdy kolejny rok mnie motywował do czegoś innego, nowego.
OdpowiedzUsuńPS. Pięknie wyglądasz MŁODA kobieto. Biblioteczka, marzenie. Pozdrawiam gorąco:)
Masz rację, ja też za wiele spraw zabrałam się za późno. Może jeszcze przyjdzie czas, że Sylwester będzie cieszył mnie, choć piszę to bez przekonania.A radości nigdy nie za wiele więc trzeba łapać ją jak tylko nadarzy się czas ku temu. Dziękuję serdecznie i pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuń