Z
wykształcenia... mniejsza o to... z zawodu... też
nieistotne... reszta to, to ma być to kobieta. Jeśli żona to
dobrze, żeby była uległa. A partnerka, najlepiej, żeby była
co najmniej ładna, już bez wymagania piękności, byleby nie
zabrakło jej zgrabności. Taka odpowiednia kobieta to powinna być
na cały etat. W pracy powinna dużo zarabiać, ale tylko do 15-ej,
bo musi zdążyć dzieci ze szkoły podjąć i dalej podrzucić na
chiński lub zwyczajnie angielski, w niektórych przypadkach na
karate, albo co tam wymyślił naczelny mąż. W międzyczasie, gdy
brać się będzie dokształcała, to ona upichci smaczny kotlecik
lub kurczaka w złocistej panierce (pizzę z restauracji pichci tylko
mąż, ewentualnie chińszczyznę w pergaminie... w gratisie wino i
może jeszcze po meczu – wieczorny seks, żeby się znużonemu
mężczyźnie dobrze spało). Lecz nim do tego dojdzie, że będzie
już rano i jeszcze przed śniadaniem, i budzeniem dzieci on ku
pamięci, po powtórnie danej porcji seksu rozleniwiony będzie
przepatrywał monitor komputera, i odczytywał z telefonu esemesowe
treści, to ona.... znaczy kobieta, żona... jeszcze odrobi z dziećmi
lekcje, popszyszywa guziki, wyprasuje koszulę, nałoży na twarz
maseczkę, wyśle raport mailem szefowi, pokroi sałatkę, oczyści
wątróbkę, odbierze 13 telefonów, powiesi ranną z pralki
przepierkę, podejmie czynności rozjemcze w przypadku spięcia się
brutalnego psa Dominika i kota Pryka. Przy okazji bycia w łazience,
bo zbytnio wody się opiła by zgasić pragnienie na jedzenie, ale na
to konkretnie brakło już czasu... wyczyści kuwetę, wyniesie
śmieci, pogada o pogodzie z sąsiadką jak ona ze śmieciami, a ta z
pełną siatką z zakupami. Tylko o pogodzie gadka, by nie nastąpiła
wpadka, że mąż podąża ze swej roboty (pardon... strasznie
ambitnej pracy), a tu obiad niegotowy. A ona, znaczy kobieta zamiast
perfumami od pana Diora, leci zwykłym na smalcu, wczorajszym
kotlecie, co przygrzewała go w pośpiechu, bo wpadł na chwilę jej
brat, w celu pożyczenia wiertarki, a w pracy taki horror właśnie
od rana miał, więc śniadania nie zjadł i tego kotleta wtrącił
chętnie. Wow... a jeszcze ona jest młodą żoną, w sensie kobietą,
bo żoną jest starą raczej, już 10 lat z okładem będzie i musi
wyglądać jak wiosna, choć czuje się zmęczona i nieświeża jak
wyleniały miś (misia raczej, bo to kobieta). I ona to wszystko robi, bo to jest KOBIETA, nienaturalnie wytrzymałe i odporne zwierzę.
Miau...
Coś w tym jest....
OdpowiedzUsuńDługo jej sił nie starczy...
OdpowiedzUsuńWystarczy, wystarczy... niejedną taką znam.
UsuńNiestety, ale to prawda. Jeszcze w wielu domach, rodzinach, kobieta jest tą przez małe "k". I niestety to ona sama "pisze się" z tej małej litery... Smutne, bo to nadal pokazuje myślenie Kobiet, że prawdziwą wartość, może nadać jej mąż, mężczyzna a nie ona sama...
OdpowiedzUsuńDawniej rządził patriarchart i to z tradycji, z domowego przekazu, nauk kościoła wynosił się przekonanie, że głowa rodziny to facet i on tylko wszystko może, a kobieta to jego poddana, ale moja babcia już mi na ucho mówiła, że owszem... mąż to głowa rodziny, a ty jesteś jej szyją i musisz odpowiednio kręcić tą głową, żeby tobie i dzieciom, dobrze było. To była bardzo mądra kobieta cho nie znała słowa emancypacja.
UsuńAmen!Bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję za zrozumienie;
UsuńJeden post przeczytałam i od razu zrozumiałam,że zostać muszę i przeczytać tę kobiecą duszę.Nie muszę ,chcę bo czuję że tu się zrelaksuję.POZDRAWIAM!
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że wpadłaś do mnie. Postaram się nie zawieść Twojego zaufania. Zaprosiłabym Cię na ciacho, ale jeszcze nikt nie wpadł na to jak wirtualnie doznać zapachu i smaku. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńI dlatego nie piszę się na małżeństwo. Żeby mi się czasem taki scenariusz nie trafił, bo nie wiem czy sił by mi starczyło, żeby sobie trochę życia wywalczyć.
OdpowiedzUsuńPrawdziwej miłości i przyjaźni serdecznej nawet małżeństwo nie zaszkodzi.
UsuńStarałam się przeczytać na jednym oddechu, żeby szybko było..
OdpowiedzUsuńOj bywa tak, bywa jeszcze w wielu domach.
Wszystkiego dobrego!
Bywa, bywa, znam takie przypadki i nie są one, z kobiety indywidualnego wyboru. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNo nie , olać to wszystko! Czytało się fajnie, wyobraźnia na chwilkę w ten młyn mnie przeniosła, ale... nie, nie, nie! Wracam! Wolę tak - siedzę w fotelu, kawkę popijam. Reszta mnie nie interesuje. Głodny? Knajpa! Pranie? Pralnia! Dzieci? Są Twoje! Niania się przyda! A potem... wychodzę, mam spotkanie, biznesowe. Ktoś musi na ten dom zarabiać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, fajny blog
http://domklary.com/
Wiesz, że tak w swoim czasie miałam, że prowadziłam firmę, a w domu gromadka dzieci i ON ... oczekujący na żonę mąż. Tylko, że umiał włączyć pralkę i zająć się dziećmi. Nie rozumiał, że nie mogę być jednocześnie w domu i zarabiać pieniędzy, i że muszę pracować również z mężczyznami. Zawsze coś było "nie tak", ale cóż... Pozdrawiam i życzę udanych interesów, i zrozumienia w domu.
UsuńW ten ostatni dzień roku życzę Ci, kochana, żeby nigdy nie opuszczała Cię radość ducha, młodość serca i giętkość pióra. Szczęśliwego Nowego Roku!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Jestem wzruszona. I Tobie Kochana życzę wszystkiego czego tylko pragniesz dal Siebie i Twoich Bliskich. Serdeczności.
UsuńI tak to nasze życie leci. Podle (czasem). Ale bądźmy dobrej myśli, że nie u każdej jest taki młyn. Czego życzę nam wszystkim i miłej gospodyni bloga :)
OdpowiedzUsuńCzasem jest to życie niewesołe, ale ilu nie dane było znaleźć się na tym ziemskim globie, więc trzeba doceniać wszystko co się ma i ŻYĆ. Życie piękne mimo wszystko jest. Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuń