Adela była
niespokojna od samego rana. Miała niespokojne sny. Dzisiaj miała
wolny dzień. Nie lubiła ich. Wtedy zamiast zajmować się pracą,
rozwiązywać bieżące problemy, to myślała. Niestety tęskniła.
Tęskniła za Arletą, córką, którą ostatni raz widziała w maju
zeszłego roku. Arletę obchodziły tylko pieniądze i to, żeby
Adela była na każdy jej gwizd. A ona? Ona się z tym nie zgadzała,
chciała żyć swoim życiem i nie pozwalała, żeby córka ją w
żadnym zakresie indoktrynowała. To podzieliło je. Co nie
przeszkadzało, żeby w zakresie spraw materialnych wciąż ulegała
Arlecie. Dobrze było tylko wtedy jak Adela dawała... pieniądze,
kolejne pralki, lodówki, meble, dywany, lampy, kupowała łóżeczka
i zabawki dla rodzących się w szybkim tempie kolejnych wnuków.
Arleta nie
skończyła żadnej szkoły ponad podstawową, a mimo to ciągle
rywalizowała z matką, która pięła się w karierze zawodowej i
trzeba przyznać, że nieźle jej to szło. Ta rywalizacja była
śmieszna i niepotrzebna. Dzieliło je wszystko wykształcenie,
umiejętności zawodowe, a przede wszystkim 22 lata różnicy
wiekowej. Arleta chciała być jak mama, ale do tego musiałaby się
uczyć, a nie chciała, pracować, a jak bez wykształcenia i
doświadczenia. Do tego Adela miała poczucie humoru i otwartość do
ludzi taką, że z każdym się dogadywała. Nigdy nie przyszło jej
do głowy by przy kimś się wywyższać ze względu na stanowisko,
status majątkowy czy z innego powodu. Karina miała charakter
roszczeniowy... wychodziła z założenia, że jej się wszystko
należy. I wszystko miała. Adela i Zenon niczego jej nie skąpili.
Przychodziły kolejne święta i inne okazje i bez nich też, ona już
doprawdy wszystko miała, ale ciągle było jej źle. Adela wręcz
się jej podlizywała. Arleta i tak to lekceważyła. Po swojemu
żyła.
Wbrew mężowi,
który ją przed tym krokiem ostrzegał, Adela zatrudniła córkę u
siebie we firmie. To był błąd. Zaczęły się problemy. Arleta nie
zachowywała się jak pracownik tylko dyrektor. Nie dość, że
podważała autorytet matki u pracowników, to jeszcze nic nie
robiła. Adela to znosiła, mało tego podżerowała kredyt Arleta,
żeby ta mogła urządzić się po swojemu.
Ta nigdy go nie
spłaciła, choć kolejny raz dostała pieniądze na jego spłatę.
To historia długa. Szkoda na nią czasu.
Potem potoczyło
się źle, we firmie nie było pieniędzy na wypłatę dla
pracowników, ale wszystko by się poukładało, gdyby.... Córka
złożyła pozew do sądu na matkę, że nie dostała wynagrodzenia.
To przykre było, ale Adela kolejny raz przebaczyła.
Gdy we firmie
pojawił się potencjalny wspólnik, który chciał w znaną i do
tej pory dobrze prosperującą firmę, włożyć swój kapitał,
żeby dalej działać, to co zrobiła Arleta... ośmieszyła,
upokorzyła swą matkę i zażądała na wstępie pieniędzy, bo
inaczej... to groziła... nie skończy się na jednym sądzie.
Sprawa została
załatwiona, powiedzmy polubownie, Arleta pieniądze dostała, ale
miała się z firmy wynosić. Związała się z ludźmi spod
nienajjaśniejszej gwiazdy, żeby firmę, którą prowadziła Adela
przejąć.
Adela była
przerażona i załamana. Mąż... a nie mówiłem... to tylko
powiedział jej.
A Arleta miała
już 20 lat i nic nie robiła, tylko roszczenia wciąż miała. I nie
przyjmowała, że postępuje źle.
Adela
wybaczała, siebie obwiniała, że pracując zbyt mało czasu córce
poświęcała, a oddarowując ją nieustannie i ulegając nawet
szaleńczym zachciankom wcale nie czyniła jej dobrze. Czuła, że
zaczyna bać się jej. Ze strachu dalej jej ulegała. Nie miała
odwagi powiedzieć NIE.
To była jej
ukochana córeczka, której tak bardzo chciała, ale chciała też,
żeby do czegoś w życiu doszła własnymi rękami, a nie tylko
czerpiąc z pracy i majątku matki.
I tak mijały
lata. Umarł Zenon, który jedyny ją wspierał i przed córką
ostrzegał.
Później od
jego sióstr się dowiedziała, że choć bardzo córkę swą kochał,
to skarżył się, że charakter ma zły i on nie wie jak do niej
dotrzeć.
I następne
lata przechodziły... Arleta ciągle z matki czerpała, a ta
szczęśliwa była, że może dawać jej. Wnukami się nie zajmowała,
bo inne plany na życie miała, nie miała jeszcze 50 lat. W końcu
też swoje dziecko miała... drugą córkę urodziła i jej poświęcić
się musiała, gdyż była teraz bez Zenona, sama.
To bardzo
Arlecie się nie podobało, a jeszcze bardziej to, że Adela
przestała być na każdy jej gwizd i do tego ciągle mimo trudności
życiowych świetnie wyglądała, i śmiała się. Śmiechu matki
Arleta nie znosiła. Do tego Adela założyła firmę, która
doskonale prosperowała. To nie cieszyło Arlety, która rodziła
kolejne dzieci, na które pracował jej starszy o 9 lat mąż. Jemu
też wszystko za złe miała i do tego cierpiała, że matce
nienajgorzej się powodzi.
- Ty to zawsze spadasz na cztery łapy – wysyczała jej kiedyś z nieskrywaną zawiścią.
A jej, jej
ciągle mało było. Tłukła męża, wyrzucała z domu, oszukiwała,
szukała gdzie indziej szczęścia. Młodszej, malutkiej siostrze
zabierała pieniążki, które Adela jej dawała. Ze skarbonki nożem
przez szparę wyjmowała, a o ich wspólnej mamie opowiadała małej
dziewczynce, że prostytutką jest. 6-latkę wówczas, gdy u niej
przez krótki czas przebywała, do prac domowych wykorzystywała i
zastraszała, że do matki nie wróci jak... i tu następną historię
opowiedzieć by trzeba, ale na to nie teraz czas. Jedno trzeba jej
tylko oddać należy , że zajmowała się dobrze swoimi dziećmi,
które bardzo kochała. Wszystkie swoje niezrealizowane aspiracje z
nich na siłę wyciągała. I to już dyskusyjne jest, czy to dobrze,
ale nie o tym teraz...
Pewnego dnia
Arleta wyszła z domu, do sklepu z akcesoriami budowlanymi, po kołki
rozporowe i ... i odeszła od męża. Zakochała się w sprzedawcy
owych kołków.
Dzieciom
zakomunikowała, że odtąd będą mieli nowego tatusia i nową
siostrzyczkę, albo braciszka. I ot, prawo miała postąpić jak
chciała. I nie o ocenę jej w tym zakresie, teraz chodzi.
Adela się z
tym nie zgadzała, szanowała Witka swojego zięcia, który zresztą
jej pracownikiem był.
Tego Arleta nie
mogła jej wybaczyć, chciała, żeby matka zerwała wszystkie
kontakty z ludźmi, których Adela też dobrze znała i szanowała.
Nie chciała źle mówić o zięciu, ani jego matce, z którą była
zaprzyjaźniona, a już tym bardziej zrywać przyjaznych stosunków.
I tu wyrósł jeszcze wyższy mur nienawiści Arlety do matki.
Przed nowym
partnerem opowiedziała, że Adela w życiu nie zrobiła nic dobrego
i żadnych dokonań nie miała. Czerpała satysfakcję z opowiadania
o niej piekielnych wręcz historii. Zabroniła kontaktów z wnukami.
Była nieprzejednana w tłamszeniu Adeli.
Jednak Adeli
trudno tak żyć. Smutno i przykro jej jest.
W dniu urodzin
wysłała jej życzenia, w których napisała, że pamięta i życzy
jej wszystkiego najlepszego. I ma pamiętać, że z upływem czasu
ciało nie liczy się, tylko wnętrze.
Nic to nie dało... cisza głucha.
Młodsza córka
ostrzegała ją... nie dzwoń... nie narzucaj się... znowu będziesz
cierpieć... ona nienawidzi cię... życzy ci źle... ma kompleksy...
nic w życiu nie osiągnęła... swoimi niepowodzeniami obarcza
cię... proszę cię.
Adela nie
posłuchała... zbliżały się święta... zadzwoniła, powiedziała
jej, że nie powinny tak żyć, że życie zbyt krótkie jest by
kłócić się, że odkreślmy to wszystko grubą kreską i zacznijmy
wszystko od nowa. Nie potrzebuję nic od ciebie. Potrzebuję byś
przestała żyć w swej nienawiści. Chciała jeszcze powiedzieć:
Nie musimy się nawet zobaczyć. Chcę tylko usłyszeć, że nie
ziejesz do mnie niezrozumiałą nienawiścią, przecież nic ci nie
zrobiłam... raczej robiłam za dużo. Nie wychowuj dzieci w
nienawiści do mnie, bo to obróci się kiedyś przeciwko tobie.
Zrozum, nie będziesz ciągle młoda. Skończy się 500 plus, do pracy
będziesz musiała pójść i co, co powiesz dzieciom, co zrobiłaś
w swoim życiu mamo, gdy będą starsze i zapytają. Miej w sobie
trochę pokory i skruchy, ja ją mam.. .Lepiej Karino być, niż mieć
i nie okłamywać się. Nie uzurpuję sobie praw do mądrości i
moralności wybitnej, ale wysłuchaj mnie... Nie bądź obojętna.
Nie powiedziała
tego, nie zdążyła ... spadł na nią plwocin stek: że żyje jej
się lepiej odkąd Adeli nie widzi i nie chce jej znać, i widzieć
nigdy, że jest...... (słowa nie do powtórzenia) Nie ma mowy o
widzeniu wnuków, już wiedzą, że jesteś kobietą złą, wszystko
co najgorsze to ty i nigdy więcej nie dzwoń do mnie.
Trzasnęła
słuchawka. Adela oniemiała. Wyciągnęła rękę. Próbowała...,
ale Arleta jej szansy nie dała. Czuła się upokorzona, upodlona,
zgnębiona. Bolało ją całe ciało i w tym bólu czuła się
strasznie sama i zagubiona. Teraz jest bardzo ważna... siedząc w
domu od państwa i z alimentów dostaje, nie pracując dostaje na
czwórkę dzieci ok. 5 tys., do tego zarobki nowego partnera, to po
co jej teraz matka, od której nie wyciągnie nic, bo zamożna nie
jest już. I jeszcze to - z pewnością ciągle jest roześmiana, i
robi co w życiu sama chce, a to kłuje najbardziej ją.
Adela siedziała
w fotelu i rozpaczliwie płakała, w środku była cała w kawałkach.
Mijała już
druga godzina, kiedy rozpacz ją rozdzierała i pytanie, co zrobiła
nie tak, chciała tylko, żeby Arleta choć trochę serca jej
okazała. Ona wszystkim co Arleta źle uczyniła obarczyła ją, nie
widząc własnych win. Była skołowana i bezbronna.
Antosia wróciła
ze szkoły i zastała Adelę spłakaną w fotelu. Wiedziała od razu,
że mama jej nie posłuchała. Widziała jej cierpienie i już nawet
nie miała siły być na nią zła.
- Mamuś, zapomnij – to do niej wróci, a ty jesteś wspaniała i proszę nie zamartwiaj się, ona wie jaka jesteś i teraz się pewnie cieszy, że cię doprowadziła do płaczu. Ma swoją złośliwą satysfakcję, że teraz czujesz się jak zbity pies. Jej o to chodzi byś się załamała, to twoja córka, ale życzy ci źle. Proszę zapomnij, zrób to dla mnie to, bo ja kocham cię, a Arletą gardzę, choć to moja siostra.
- Masz rację, nie poddam się rozpaczy, bo ona na to liczy, choć nigdy nie zrozumiem tej sytuacji... chciałam dobrze.- wyszeptała Adela. Dlaczego jest taka?- myślała tuląc głowę do poduszki. - co zrobiłam źle. Nie tak ją wychowywałam. Antosiu, śpisz już? - Adela wstała i weszła do pokoju córki
- Nie mamuś, czytam jeszcze, stało się coś ? - córka podniosła się z łóżka.
- Myślisz, że jestem złą kobietą i powinnam zmienić coś? - zapytała Adela ze spuszczoną głową.
- Jesteś dobra i ty to wiesz, ale masz rację, powinnaś zmienić coś zmienić... przede wszystkim swoje myślenie. Zapomnij o Arlecie, ona jest dorosła, ma swoje życie i postanowiła, że nie ma cię w nim i to jej strata. Uwierz mi. A teraz idź połóż się mamuś i myśl, ilu masz wokół siebie cudnych ludzi i na nich wesprzyj się i na nich się skup. I absolutnie zabraniam ci, pogrążać się w rozpaczy.Potem późnym wieczorem zadzwonił dziwny telefon, zaczynał się na 89 ... ... ... odezwał się męski nieznany głos.Nigdy przedtem takich telefonów Adela nie miała...Rozłączyła się. Wrzuciła numer do spamów.
Jest pani piękna i mądra kobieta.Podziwiam panią i chętnie czytam pani opowiadania.A dziećmi niestety tak czasami jest,myślą ,że wszystko im się należy a za niepowodzenia życiowe obarcza matkę. Pozdrawiam��
OdpowiedzUsuńOt życie, jest jak worek z niespodziankami i niespodziewankami, nie wiesz co z niego wyjmiesz. Obojętnie na co trafisz musisz to przyjąć i z tym żyć. Rzeczywistość czasem nas przytłacza. A dzieci rodzimy, wychowujemy lepiej lub gorzej, ale one nie są naszą własnością. Mają prawo do swoich wyborów i ich sumienia niech się z nimi borykają. Nie my. ŚCISKAM.
UsuńDole i niedole matki i wyrzuty sumienia, że może się wyrodnemu dziecku poświęciło zbyt mało czasu, za mało okazywało miłości...
OdpowiedzUsuńNie udała się Adeli ta córka, a matka taka sympatyczna, wesoła i ładna!
Dzieci nie są naszą własnością, od pierwszego dnia pojawienia się na świecie są swoją odrębną tożsamością. Adela nie oczekuje rozgrzeszenia, może z odwagą patrzeć sobie w lustro. To wyciągnięcie było też po to, żeby skłonić, Arletę do myślenia, że w życiu wszystko się zmienia i zło wraca do nas z podwojoną siłą. I w niczym Arleta nie jest lepsza i ważniejsza od innych, i wszystko może się od niej odwrócić. Ma jeszcze czas, żeby zmienić swoje nastawienie do rzeczy, spraw i ludzi, uderzyć się w pierś, dać szansę sobie by nowym człowiekiem być: niezacietrzewionym w złości, niepamiętliwym, niezgorzkniałym, szczerze radosnym. Żadne najpiękniejsze przedmioty nie zastąpią pozytywnych przymiotów człowieka. Trzeba być, żeby przy okazji mieć. I tyle tej historii.
OdpowiedzUsuńpiękny tytuł dziś:) akurat mi do nastroju pasuje... miło poczytać takie teksty
OdpowiedzUsuńDziękuje za dobre słowa. Pozdrawiam gorąco.
UsuńNa poczatku zachwycilam sie humorem i sposobem prowadzenia bloga, ba nawet zdjecia roznych stylizacji ogladalam z ciekawoscia. Jednak przynam sie, ze meczy mnie ciagle czytanie o problemach, problemikach, wyrzutach i usprawiedliwienia.... ciagle ciezkie tematy, powiklane sytuacje rodzinne a zarazem problemy starszej pani...
OdpowiedzUsuńZycze powodzenia w szukaniu szczesliwych chwil w zyciu, milych partnerow i rozwagi przy wyborach, rowniez zdrowia na zmaganie sie takimi sytuacjami.
Pozdrawiam wycofujac z listy ulubionych....
Życie nie jest tylko kolorowe. Bywa pokręcone.Pozwolę nie zgodzić się, że poruszam tylko ciężkie tematy. Nie czytaj jeśli męczy Cię czytanie tych tekstów. Nie należy nic robić wbrew sobie. Pozdrawiam serdecznie i życzę samych beztroskich chwil. Ja doświadczyłam w życiu wiele radości i obecnie otrzymuję jej od życia wiele. Osobiście nie wierzę, że żyje na świecie ktoś bez jakiejś smutnej historii.Jeszcze raz...beztroski 100 lat i jeszcze plus.
UsuńLux, jak Cie meczy to po prostu nie czytaj, glupio wypadlas z tym komentarzem.
UsuńNie należy w życiu marnować czasu na bzdury i męczyć się wbrew sobie... popieram Lux. Ma też prawo do komentowania, wcześniej jej się podobało, teraz znużyło... trudno się mówi, życie toczy dalej.Dziękuję Ci marigold, że wzięłaś trochę moją stronę. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Usuńciekawa opowiesc i pezmyslenia
OdpowiedzUsuńSwoją droga każda arleta ktora dlotkal była złym charakterem :)
UsuńCzasem bywa tak. Opowieści życie przynosi różne i przez to ciekawie jest żyć.Pozdrawiam jak zwykle serdecznie.
UsuńLux masz rację a do opisania są jeszcze synowie....
OdpowiedzUsuńO tych nawet nie pomyslalam:)
UsuńDziękuję za wsparcie,bo jak widać obrońcy się odzywają. ..a przecież każdy me prawo do własnej opinii.
Poczytałam, wystarczy.
Każdy rację ma swą... ten blog nie jest do pisania samych śmiesznych historyjek, bo to nie byłoby prawdziwe. Dziękuję za wpis. Pozdrawiam i życzę beztroskich jak najwięcej w życiu chwil. Może Ty Znajoma napiszesz coś? A co do synów? O synach było też o zmarłych, i nierozsądnych, wysokich, niskich, inteligentnych i...
UsuńA ja myślę, że trzeba pisać o skomplikowanych relacjach rodzinnych, bo są one ważnym elementem życia... "problemy i problemiki starszej pani"? Ja takiej pani na zdjęciu nie widzę, widzę silną, piękną kobietę, która chce się zmierzyć ze swoimi traumami... czasami ze śmiechem, czasami z nostalgią. Kobietę, która nigdy się nie poddaje. Oczywiście możemy mieć różny gust, różne zapatrywanie na życie, ale droga Lux... zostawianie takich komentarzy nie przystoi damie. Dama pisze takie wiadomości na priv. Myślę, że stali czytelnicy Starej Kobiety poznali ją już z (prawie) wszystkich stron i cenią sobie bardzo jej teksty. Raz wesołe, raz smutne. Mówiące o życiu i jego różnobarwności, bo życie nie jest czarno białe, ani banalne jak w infantylnych powieściach, w których wszystko zmierza ku dobremu zakończeniu... Dobrych zakończeń czasami brakuje. Trzeba to zaakceptować i podchodzić do drugiego człowieka z odpowiednim szacunkiem i wrażliwością. Tobie droga Lux chyba tego brakuje...
OdpowiedzUsuńNie będę dyskutowała z osobą, która komentuje mój, swoją drogą kulturalny komentarz.
UsuńProwadząca blog ma prawo do odezwę, a moja wypowiedź i opinia jest sugestywna ponieważ nie musze przeżywać -dzięki bogu-takich sytuacji,nie muszę dobrowolnie czytać tego co mi nie odpowiada.
MOJE PRAWO!
O szacunku i wrażliwości się nie wypowiadam- bo to przystaje tylko damą :)
Po prostu... DZIĘKUJĘ...każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii. Demokracja w końcu jest.A wsparcie, o tym akurat piszę często... niezwykle ważne i potrzebne w życiu jest. Dzięki takiemu wsparciu Stara Kobieta ciągle jeszcze jest i nie zniechęci się tak łatwo(czyt. wcale) do innego niż otwartego życia wobec wszystkich i wszystkiego, co na drodze spotyka ją. Kto nie chce niech nie czyta bajdurzenia Starej Kobiety. Dzisiejsze mało starsze panie też kiedyś będą Starymi Kobietami.
UsuńEj, dziewczyny - takie komentarze wpisane są w ryzyko, jakim jest opisywanie swojego/bądź nie, życia.
OdpowiedzUsuńNie ma się czym przejmować, jeszcze wiele osób stąd odejdzie, wiele przybędzie.
Można ubarwiać historie wymyślone, jednak nie da się tego zrobić, przy opisie prawdziwego życia.
Takie historie, wymagają prawdy, wtedy są lepiej odbierane przez czytelnika.
Twoje są raczej pozytywnie odbierane, choć dajesz po oczach, wynurzając prawdę z pościeli.
Ja będę tu zaglądała, niekoniecznie komentując.
___Tess.
Nie obrażam się,nie obarczam innych za se błędy, mam szacunek dla innych, szanuję odmienności, nie boję się riposty, mam swoje zasady, nie oceniam krytycznie nie mając ku temu podstaw, lubię dyskutować, doceniam innych, nie boję się trudnych tematów i nie uciekam od odpowiedzialności za słowa, i czyny. Nie jestem wszystkowiedząca zwykła Stara Kobieta, która nie chce by w życiu bierna. I nie musi się to każdemu podobać. Każdy ma prawo mieć inny gust, zdanie odmienne i śmiać się z czego innego. Czytałam ostatnio, tak mi się wcześniej wydawało strasznie dołującą pozycję książkową, a potem cieszyłam się, że jednak nie był to stracony czas. Lux bardzo miło od początku komentowała te moje teksty, teraz przestało jej się podobać i ma do tego pełne prawo. Łyżka dziegciu w miodzie, to bardzo dobra jest rzecz. Cenię sobie otwartość i szczerość, choć czasem boli. Wszystko, co dobre i piękne rodzi się w bólach... takie słowa słyszałam od babci, kiedy próbowałam na coś narzekać. Uśmiecham się teraz do Ciebie Tess. I jeszcze jedno, mam jeszcze napisane dwa teksty i z góry uprzedzam, że są dramatyczne tak, że aż komiczne, i tylko ten komizm trzeba uchwycić jak się komuś chce, a jak nie ... to tyle pięknych i ważnych robić można, a ja do czytania mnie nikogo nie zmuszam.Pozdrawiam serdecznie.
UsuńKażdy ma prawo do swojego zdania... a ja tam będę zaglądać do Ciebie, bo podziwiam Cię za to, że pomimo takich trudnych, często tragicznych doświadczeń zachowałaś pogodę ducha, optymizm, wielką życzliwość do ludzi i świata oraz młodość. Tak, tak, właśnie młodość, a o to najtrudniej. Są bowiem stare nastolatki i młode "Stare Kobiety".
OdpowiedzUsuńSerdeczne uściski.
Wygląd, wiek to tylko opakowanie, a młodość, radość lub brak jej bierze się ze środka...z głowy i serca.Ściskam gorąco.
UsuńChcesz dobrze wychodzi źle. Szkoda że córka ma taki krótki wzrok. Ale życie potrafi nauczyć, pokazać i dać po łapach. Patrząc na życie, nauczyłam się że kiedyś krzywda wraca do tych co szkodzą dla samej krzywdy czy satysfakcje z niej czerpiącej. Posłuchaj młodszej córki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAdela słucha młodszej córki Antoniny, która mimo młodego wieku jest bardzo dojrzała i ma twardy kręgosłup moralny. Co do Arlety niech los ją oszczędzi i nie da żadnej krzywdy... ma jeszcze małe dzieci i dla nich w spokoju powinna żyć. Później, gdy będzie już starsza może przemyśli, może nie. Może zrozumie, że przyjdzie czas, że ciało to będzie już jej tylko powłoką, a liczyć się bardziej będzie to co w swym życiu zrobiła. Oby nie było za późno. Ale Adeli to już nie dotyczy.Pozdrowionka.
UsuńKsiążki to mój świat. Zacna biblioteka stała się tłem Twojej cudownej stylizacji :)
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo lubię tu zaglądać :)
Ależ sprawiłaś mi radość,jestem cała w skowronkach. Zapraszam nieustannie. pozdrawiam.
Usuń