Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a ona myśli o nich ze strachem i niesmakiem. Będzie musiała spotkać się z cała gromadą osób, które są miłe dla niej na pokaz. Tak naprawdę niewiele ich obchodzi i jak tylko odwróci głowę, to wymieniają między sobą znaczące spojrzenia. Wie, że zawiszczą jej, że mimo problemów jakie ma to daje radę, ładnie wygląda, jest uśmiechnięta, nie poddaje się i nikogo o nic nie prosi. A powinna spać gdzieś pod mostem, chodzić w workowatych ubraniach i cierpieć bardziej, i płakać, a w żadnym wypadku śmiać.
Spotyka się z nimi, odwiedza, bo czyni tak od lat. Tradycja rodzinna.
Na tych spotkaniach czuje się paskudnie. Ilekroć tam jest to cierpi na bóle głowy, jest rozdrażniona, wpada we frustracje. Za dużo je i pije, żeby być zajętą czymś innym niż jałowe rozmowy o niczym, gdzie nie można mieć swojego zdania. A ona czuje się tam jak ofiara mimo, że wie więcej, wygląda lepiej niż reszta, ale jest gorsza, bo nie ma (i tu wyliczanka długa, począwszy od mieszkania własnego, samochodu, męża... itd. itp). I jeszcze te pytania z serii frustrujących.... jak ty możesz tak żyć, jak to robisz, że masz tak źle i śmiejesz się jeszcze – czy to mądre? Potem te stwierdzenia i pocieszenia z serii mantra, która jest dobra na wszystko jest dobra na wszystko... będzie dobrze, wszystko się zmieni na lepsze, nie będzie źle.
I do tego jeszcze te prezenty z komentarzem w rodzaju... zrobiłam(em) porządek i niepotrzebne mi są te śmieci, a tobie może się przydać, albo jeśli nie, to daj komuś innemu albo wyrzuć po prostu. A ona, ona jak zwykle chodzi po sklepach i szuka odpowiedniego kremu na plamy cioci Geni, ładnej bluzeczki w kwiatki dla Ani, bo ona lubi takie barwne desenie i portfel dla Tomka i dalsza jeszcze wymienianka. Wszystko dokładnie wybierane i przebierane za pieniądze, które mogłaby przeznaczyć na jej własne pragnienia (ale pieniądze są jedne i nierozciągliwe). Mama zawsze jej wpajała, że prezent to musi być coś specjalnego, a nie coś komuś niepotrzebnego i ważniejsze jest dawanie niż branie. Tak więc czyniła.
Ale i tak nigdy nie zostało to docenione. Przez lata bez zmian.
Ale teraz to już koniec. Ma prawo być uczciwa wobec siebie. Nie jest hipokrytką. W każdym razie dłużej nie będzie. Nie jest nikomu nic winna, ani nie ma wobec nikogo zobowiązań, to co miała już dawno oddała. Teraz już koniec i szlus.
Nie spotka się więcej i już. Nie będzie się cieszyć na pokaz i obsypywać tanimi pochlebstwami nikogo tylko dlatego, że oni mają takie oczekiwania. Nie będę postępować wbrew sobie. Koniec z obłudą i ukrywaniem prawdziwych uczuć. Koniec straty czasu i energii dla tych, co traktują ją jak kamień, po którym przechodzi się gdy jest w rwącej rzece, a potem odtrąca.
Tak o wszystkim tym myślała nie przerywając patrzenia w lustro.
Już nie patrzyła na siebie z pogardą, w jej oczach była siła i duma. W jej głowie i sercu zgoda i postanowienie wprowadzenia zmian.
Napisała na kartce. Witam cię nowa Janko. Miło cię widzieć, że się uśmiechasz bez trwogi. Przed tobą wiele wspaniałych chwil, a przedtem jeszcze cudowny dzień. I nic nie musisz, a wszystko możesz. I masz prawo wyboru. Twoim wyborem dzisiaj, jest rezygnacja z toksycznych związków. Warta jesteś miłości i szacunku.
I dobrze postanowiłaś- Janko!
OdpowiedzUsuńŚwięta to czas radości. Nie warto ich marnować na spotkania z obłudnikami :)
OdpowiedzUsuńTo jest lekcja którą odrobiłam wieki temu, najdalej od toksycznych ludzi i związków.
OdpowiedzUsuńNikt tak nie wysysa energii jak ludzie, którzy do nas nie pasują.
Dobry tekst, pozdrawiam1! ;-)
To jest lekcja którą odrobiłam wieki temu, najdalej od toksycznych ludzi i związków.
OdpowiedzUsuńNikt tak nie wysysa energii jak ludzie, którzy do nas nie pasują.
Dobry tekst, pozdrawiam1! ;-)
Niektórym ludziom zabiera wiele czasu podjęcie decyzji o zmianach. Nie warto się zmuszać i stresować w takich sytuacjach, przecież życie jest na to za krótkie ;-)
OdpowiedzUsuńNo i bardzo dobrze. Ja nic nie muszę, a wszystko mogę......i tak trzymać:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, wytrwaj. To Twoje życie i nie warto tracić cennych chwil.
OdpowiedzUsuńJesteś sobą, nie musisz każdego lubić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDoskonała decyzja, trzymam kciuki, byś wytrwała. Jesteś dla siebie najważniejsza, tych toksycznych po prostu zostaw... chociaż czasem bywa różnie, wiem...
OdpowiedzUsuńNo pewnie, szanujmy się i nie dajmy stłamsić toksycznym relacjom! P.S. Cudowne, jesienne zdjęcia. Pozdrawiam i miłego weekendu! :)
OdpowiedzUsuńPiękna, jesienna i pozytywna aura na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńŁadnie wyglądasz, jesteś uśmiechnięta, nie poddajesz się i nikogo o nic nie proś! Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńBrawo! Ja też nauczyłam się tego jakieś 12 lat temu;) Powiem Ci że osoby asertywne są bardziej szanowane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Powodzenia. I pięknie wyglądasz!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko:)
Dobre postanowienie. Nie pozwól nikomu zepsuć tej radości, którą masz w sobie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Czasem warto przemyśleć różne kwestie i dokonać wyboru. Gratuluję i życzę powodzenia :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to się nie poddawać i polubić samą siebie:)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :) Fajne jesienna stylizacja
OdpowiedzUsuń