Stara Kobieta jest bardzo kontaktowa i ciekawska, a dodatkowo zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze. Szczególnie wtedy gdy jest świadkiem jakiejś sytuacji, w której dzieje się komuś krzywda, niesprawiedliwość. Bardzo wkurza się na głupotę. Nie zawsze to miło wychodzi, bo Stara jest dość specyficzna... ze wszystkiego jest w stanie zażartować i to może lekko zirytować. Generalnie jest bardzo wesoła i tylko kpiny, i kpinki jej w głowie. Ale co zrobić? Już taka jest. Tym razem było inaczej. To ona była wkurzająca. A może nie?
Poniedziałek. Szła sobie właśnie do domu i wpadła na pomysł, żeby wstąpić do lokalnego warzywniaka i kupić kapusty modrej, bo ponoć bardzo zdrowa. A Stara chce być zdrowa i dodatkowo kapustę bardzo lubi zarówno w surówce jak i gotowaną, a jeszcze pomyślała, że dodatkiem do kaczuszki co ją tanio upolowała (w sensie kupiła, bo Stara nie poluje ze strzelbą , przemocy nie lubi... co za hipokryzja z drugiej strony) będzie świetnym uzupełnieniem. Do tego pyzy... rozmarzyła się.... z aromatycznym sosikiem. Już czuła ten zapach pieczonej kaczki w majeranku z dodatkiem cząbru, a w środku (kaczki, oczywiście) upieczone jabłuszka. Ostatnio więcej czasu poświęca na rozmarzenia tematycznie związane z kulinariami. Rozbawiła ją ta myśl. I tak rozmyślając, z głową lekko w obłokach, a raczej trzymając się z rozmysłem prosto co by nie mieć drugiego podbródka, co nie jest zbyt proste, bo tym samym na karku zwija jej się jakiś rulon skóry (cholera wie skąd). Szalik zaczyna zbyt mocno okalać szyję i to oczywiście powoduje uścisk, i oczywiście napad gorąca. Robi się czerwona jak ta kapusta co ją kupić miała. I już nie chce jej się kapusty, bo nadymała się jak ta pyza i poczuła jak kaczka postrzelona, mająca świadomość, że się już nie wzniesie. Tylko jak najszybciej być w domu. - O Boże, jak mi niedobrze. - W Starą wstąpiła religijność. Z tego stanu wyprowadza ją znany jej głos kobiecy. - Dzień Dobry. Stara obraca się w stronę głosu i uśmiecha mimo wszystko.
- Dzień Dobry. Co PANI tak chwali ten dzień? Zwraca się sarkastycznie Stara do spotkanej, okazało się sąsiadki z piętra wyżej. - Jeszcze się nie skończył. Mokra jestem od tego szalika, a właściwie od udawania, że prosto idę i jestem w formie. Dodatkowo dopłatę za wodę i ogrzewanie dostałam, choć kaloryfera przez całą zimę nie włączałam, bo za półkę do książek służy, a wiadomo, że podgrzewanie papieru może skończyć się źle - rozgadała się Stara, dając upust swojemu niezadowoleniu.
- To pewnie ta woda tak pani podniosła koszty, za dużo się pani kąpie...- kontynuowała PANI z niewzruszenie miłym uśmiechem, lekceważącym obecny stan ducha Starej.
- Nic z tego, częste mycie skraca życie i zgodnie z tym powiedzeniem nie nadużywam jej (pokpiwająco gadała Stara) i używam mniej niż w zeszłym roku, a wtedy miałam nadpłatę. Do tego czynsz mi podwyższyli... niestrudzenie narzekała. Taka zmiana.
- Jedynie pewne i stałe są zmiany - twórczo rzekła PANI
- Jasne, tu pani ma rację. Co pani się tak dzisiaj cieszy, nikt pani nie dopiekł, nowe buciki nie cisną – z nadzieją, że nie tylko Starej jest dzisiaj źle, zapytała Stara
- Źle się pani czuje, taka pani czerwona, wręcz fioletowa – zapytała z troską w głosie PANI nie odpowiadając na zaczepkę Starej.
- Nie, spokojnie ... ja zamiast kapusty, do kaczki będę.
- Dobrze się pani czuje? – pytając, nierozumiejącym wrokiem spojrzała PANI
- Ech tam, nic takiego, żarcik taki, dzień mam zły, coś mnie dręczy, coś mnie gryzie – odpowiedziała Stara
- Czasem tak jest, ale pani zawsze taka uśmiechnięta i zadowolona, obserwuję panią tyle czasu (w sensie lat) i nigdy pani smutnej nie widziałam, zawsze zadowolona, elegancka i .... - ciąg rzekomych zalet Starej wyliczała Pani – a stało się coś, oprócz tej podwyżki, niedopłaty i zmęczenia?
- To mało ? Dodatkowych pieniędzy na to znikąd nie ma, a dodatkowo to zdrowie nietęgie, za to uda bardzo.
- Bardzo?
- Tęgie.
- Co tęgie, mówiła pani, że nietęgie.
- Zdrowie nietęgie, uda tęgie.
- Chyba pani przesadza?
- Ze zdrowiem czy udami?
- W ogóle, da pani radę, są większe problemy?
- Niż moje uda?
- A pani to tymi udami się martwi?
- Myśli pani, że powinnam,są naprawdę tęgie?
- Nie, nie to miałam na myśli, nie pani uda.
- No, ja myślę, że pani nie myśli o moich udach, bo to dziwne by było.
- Ale to pani zaczęła z tymi udami.
- Nie, ja tylko powiedziałam, że zdrowie mam nietęgie w przeciwności do ud.
- To ma jakiś związek z pani dzisiejszym złym samopoczuciem?
- Nietęgie zdrowie, czy tęgie uda?
- Długo tak pani może?
- Co długo mogę? Wytrzymać w tym nietęgi zdrowiu, czy z tęgimi udami.
- Nie wytrzymam dłużej?
- Patrzeć na moje tęgie uda?
- Nie patrzę na pani tęgie uda.
- To skąd pani wie, że są tęgie skoro pani na nie, nie patrzy?
- Żartuje sobie pani ?
- To mi zostało, oprócz rzecz jasna tęgich ud. Humor... na szczęście nie tylko czarny mi został.
- Są narodziny i jest śmierć, trzeba radować się tym czasem między nimi i nie martwić mało ważnymi sprawami w tym okresie między nimi, tylko umieć jak najwięcej radować - powiedziała bardzo poważnie Pani
- Moje uda uważa pani z mało ważne ?- zapytała Stara z rozbrajającym uśmiechem.
- Jest pani niereformowalna.
- Haa, haa, haa,haa – śmiały się obie.
- A nie zapytałam co u pani – zmieniła tok rozmowy Stara
- U mnie tak samo, podwyżka czynszu, niedopłata..., ale mama wyszła ze szpitala i jest zupełnie wyleczona. Jest nadzieja, że choroba nie wróci. Dlatego jestem taka radosna. - jednym tchem wyrecytowała Pani
- Dziękuję, że podzieliła się pani ze mną tym szczęściem i ja się cieszę. Szczęście podzielone jest o wiele większe niż to trzymane w ukryciu. Nie uważa pani? - radośnie skwitowała Stara.
Tak rozmawiając doszły do domu. W sumie niezły ten poniedziałek. A rachunki, a zdrowie, uda...?
Rachunki... trzeba znaleźć możliwość na ich zapłacenie
Zdrowie... zadbać wreszcie o nie.
Uda... zapomnij o kaczce z pyzami, zostań przy surówce z kapusty.
I TYLE.
O rety...ja bym wyciąnęła młotek,ten co go w torbie taszczę na takie ewentualne, niereformowalne przypadki:)))
OdpowiedzUsuńA poważniej...kamieniem nie rzucę,czasem zdarzy się gorszy dzień(ostatnio coraz częściej)ale radości i tak jest więcej:)
Czasem każdy ma potrzebę małej zgryźliwości w sobie :))
OdpowiedzUsuńOj zawróciłoby mi się w głowie:)))sąsiadka cierpliwa:)))Pozdrawiam i dobrego humoru życzę:))))
OdpowiedzUsuńBardzo podziwiam Twoją zabawę słowem,świetny tekst :-)
OdpowiedzUsuńNiejedna Stara chciałaby tak wyglądać:-))))
OdpowiedzUsuńJa się wkurzyłam na moje garsonki, żadna się nie da zapiąć!!!!!
Och... głupie garsonki, zmówiły się chyba.
UsuńŻeby choć jedna się wyłamała i zapięła.
___Tess.
Fajnie piszesz, co już nie raz wspomniałam :) Każdy ma w sobie takiego małego "diabełka", fajnie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czytało! :) Świetny kolor spodni :)
OdpowiedzUsuńNiezłą historię poniedziałkową wyssałaś, czyżby zapowiadał się poniedziałkowy cykl?
OdpowiedzUsuńA propos książek z parapetu - ciekawi mnie, co nam polecisz na jesienną słotę.
P.S. Piękny szal, no i znowu chwalę płaszcz i skręcam się z zazdrości, bo u mnie nie ma takich sklepów, jak u Ciebie.
uwielbiam to jak piszesz :) zazwyczaj wszystko czytam z uśmiechem na twarzy :) ciebie chyba humor nigdy nie opuszcza :) uważam że wyglądasz super nie jedna by tak chciała wyglądać :)
OdpowiedzUsuńŚwietna historia . Lubię takich jak Ty ludzi pozytywnie zakręconych w każdym wieku . Tak trzymaj i do przodu . Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się Cię czyta :) Moje poniedziałki czasem nie są takie złe, a rachunki i uda to u mnie także po 30stce to wartki temacik :) Zostaję :*
OdpowiedzUsuńŚwietny blog Pani prowadzi! Gratulacje - aż chce się żyć :-)
OdpowiedzUsuńJesienne smuteczki dopadają każdego, to wielka sztuka umieć obracać je w żart.Pozostaję wciąż pod wrażeniem Twojego stylu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzkoda nie umiem tak pięknie pisać...
OdpowiedzUsuń:D Co za rozmowa... :D Pobuszuję tu jeszcze :))
OdpowiedzUsuńJakbym stała tuż obok i przysłuchiwała się rozmowie Pani ze Starą- masz miły głosik, kochana :) Pozdrawiam cieplutko i życzę pogody ducha i nieustającego humoru :)))
OdpowiedzUsuń