Myślałam o tym i w w sierpniu i grudniu zeszłego roku. Minął Sylwester. Dzień, w którym wszyscy nieświadomi się cieszą, że są starsi i jakaś tradycja ich gna do tańczenia i śpiewania, choć mnie wprost przeciwnie. Do spania. Przespać i zapomnieć. Tak obudziłam się roku następnego myśląc, że chcę mieć tak samo źle jak moja przyjaciółka Wandzia. To znaczy, że też bym chciała mieć w domu takiego Józka, który co prawda Wandzi nie rozumie (może mnie by zrozumiał), ale do Apteki, jak potrzeba podleci. I jak ma wysokie szpilki (znaczy Wandzia) i chce, żeby naszej koleżance Lilce oczy z zazdrości na wierzch wyszły... to on ją do niej zawozi, bo wiadomo, że w nich by do niej nie zaszła. Ja dla takiej akcji, taryfę zamówić bym musiała, a to wiadomo kosztuje. Choć wyraz oczu Lilki mógłby być bezcenny, a jednak za dużo kosztuje. Wracając do sprawy, taki Józek prywatnie mógłby mi się przydać... choć wolałabym, żeby mu np. Marek było. No, ale znów odbiegamy od sprawy. Tak więc rozglądając się i przypatrując jak to inne kobiety źle mają, coraz bardziej pragnęłam być jedną z nich.
I coż zdarzyło mi się na przystanku ujrzeć może Janka, może Marka (cholera go wie). Spojrzałam na dłonie opalone, bez białego śladu obrączki. Myślę sobie... nie jest źle. Wiek stosowny. Wzrost wysoki. Długie spodnie, że żadne tam szorty i koszula w marynarski paseczek, i skórzana aktóweczka. A jeszcze ... na nosie okularki w modnej aktualnie opraweczce. Pan też spoglądał na mnie miło. Jakoś ciepło mi się zrobiło. Bynajmniej nie był to znów wybuch gorąca, na co się bierze tabletki w tym wieku (moim wieku). A niech tam. Spróbuję, to może być ten. Spuściłam przed siebie (tak niby niechcąco) chusteczkę jedwabną, z koronką z szydełka, co jeszcze moja mama dostała od mamy.
Minęła chwila. Och spodziewałam się. Pan zauważył. I ja zauważyłam, że on to widział (że chusteczka spada).
Już widziałam(w oczywistym rozmarzeniu), że ją podnosi i w ręce mi wkłada, w oczy zagląda i mówi głęboko niskim głosem jak spiker z radia ...
- Coś pani spadło, coś białego ... o tu... słyszę nad uchem. I patrzę jak pan, ten Janek czy (czy jak mu tam) olbrzymim paluchem z sandała przysuwa mi bliżej chusteczkę maminą. Przysuwa mi z troską, bym bliżej do schylania się miała. Ach cóż, gdybym, gdybym lepiej spojrzała i te sandały ujrzała, to bym z chusteczką nie ryzykowała.
Tak minął kwiecień i maj, i sierpień. Żeby nie mówić o kończeniu, niedługo kolejna jesień się zaczyna. A zima tuż tuż i może przytulić by mi się chciało w jakieś męskie ciało. Ale cóż, trudno tak rzucić chusteczką i od razu mieć, to przecież jest XXI wiek. Teraz są inne czasy, inne metody . Teraz trzeba inaczej on line. Jestem Stara Kobieta, ale stara tylko z opakowania.W środku wciąż jestem taka sama ( nie widzę w lustrze na szczęście - swojej śledziony, wątroby, serca, trzustki czy co jeszcze tam mam) i jestem nowoczesna. Znajdę swą trudność znaczy faceta przez... przez internet. Nie żadne ogłoszenie matrymonialne w gazecie, że piękna jestem i mądra niesłychanie i proszę mi odpisać jeśli zechce dzielić ze mną swe trudy i być trudem mym. Biuro Matrymonialne, gdzie siedzi pani i namawia, że ten być może, którego ma w segregatorze może być właśnie wybrankiem ty.... o nie. To przeżytek i wymysł zeszłowieczny jest (zupełnie jak ta chusteczka), przejrzałam wreszcie na oczy ... i ..... I stąd ta decyzja może niewczesna, ale może być skuteczna... pomyślałam.
A niech tam. A co mi tam. Nie palę. Nie piję. Chyba, że okazjonalnie w towarzystwie i to przeważnie herbatę zieloną. Słodycze podkradam córce, perfumy zresztą też (swoją drogą, taka córka to skarb)
to mam na tyle, że mnie stać Stać na to, by sobie wykupić możliwość klikania w celu znalezienia swojego męskiego, własnego utrapienia.
Jak to się mówi ...
raz kozie śmierć, pal sześć. Dodałam do tego jeszcze złotych dwadzieścia sześć.
Promocja akurat była, że taniej płacić dwadzieścia sześć niż szesnaście, bo 26 zapewnia (wybraźcie sobie) trzymiesięczne oglądanie, wybieranie, a 16, tylko miesiąc. W jednym i drugim to długo gdy ma się lat 41, tyle, że nie w dowodzie co do setki. Znaczy to tyle, że czasu mam mało. I mniej przed sobą niż za i jeszcze ta trudność, co każdy ją ma, że nie da rady iść ( nawet do zaprzyjaźnionego sklepu) i poprosić... proszę 20 lat wstecz. Mogą być to lata głodne i chłodne, byleby były wstecz. Ani płatność gotówką nic nie pomoże. Tutaj korupcja nawet nie może mieć miejsca, bo niby kogo przekupić bym miała. A zresztą ryzykować więzieniem dla drania. Aż takiej trudności bym nie chciała. To wszystko się składa na to, że trudno w tym wieku znaleźć faceta, żeby potem mieć jeszcze trudniej. Co najmniej jak Wandzia.
Cudnie piszesz, a tego w sandałach nie żałuj! A SWOJĄ DROGĄ, CZASAMI SZKODA, ŻE ŻW ŻYCIU NIE MA JAK W ROMANSIE...
OdpowiedzUsuńNie no padłam... Że normalnie tak tym paluchem w tym sandale... Myślałam, że podniesie. Kombinezon - rewelacja. Modelka jak zawsze na poziomie :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie piszesz i masz fantastyczne poczucie humoru:))))wyglądasz pięknie i bardzo elegancko:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst, czytałam i uśmiechałam się. Na koniec dnia to fajnie tak. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDobre :)
OdpowiedzUsuńZnam kilka par, które odnalazły się dzięki "nowoczesnym środkom przekazu". Żyją jak na razie bardziej lub mniej szczęśliwie. Nigdy nie wiadomo co czeka na nas za rogiem, jestem za i trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Uwielbiam Twoje pióro! Internet daje teraz naprawdę wiele możliwości, warto próbować, niezależnie od wieku. Życie mamy tylko jedno, trzeba iść do przodu, odważnie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo zgrabny felieton autorka tez bardzo zgrabna w garniturze- meski element a jak kobieco. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietne to jest, znakomicie się czyta i jakby samo życie. A Ty jesteś elegancka kobietka:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci w tym kombinezonie...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuń