No to cóż... mamy jesień... w kalendarzu... bo w życia jesień Stara Kobieta już weszła.
Nie, co ja kręcę. Jesień właśnie mi się kończy... w przyszłym roku wejdę w zimę.
A to jeszcze trochę się nacieszę.
Kiedyś jesieni nie lubiłam, ale teraz raduję się jak nadchodzi. Lubię jej kolory, dojrzałość i bogactwo w każdym wymiarze. Szkoda tylko, że tak wcześnie ciemności nadchodzą i tylko w sztucznym świetle późniejszą porą dnia można oglądać świat. No i lubię, bo można pozakrywać co się da i poubierać tak, że przeciwnika zmylić się da (przeciwnika znaczy samca, faceta czy jak to się zwie). I tenże musiałby najpierw zdjąć pończoszki, żeby zobaczyć, że ta noga niby zgrabna i powabna, ale z cellulitem od kolan (chociaż kolana nie tknięte jeszcze nadmiarem gromadzącej się wody). Przedziałek między piersiami zakryty jedwabnym szalikiem prowokuje i daje nadzieję, a tam dwie pomarszczone tykwy upięte w zgrabny staniczek. Od spodu w nim push - upy oszukują wzrok ewentualnego napaleńca, co wzrok już mu z racji wieku nie domaga. Bo taki, co mu domaga to nie spojrzy inaczej niż na zgniłą pyrkę, która nie wiadomo po co się jeszcze po ziemi toczy.
Tą czy tę? W każdym razie oponkę między wzgórkiem (wiecie jakim) poprzez pępek do początku piersi zakamuflowć można gorsecikiem, albo elastyczną koszulką, którą trzeba wkładać przez nogi, bo przez głowę to można przypadkowo utknąć i tylko nożyczki mogłyby rozwiązać, a raczej rozciąć sprawę, ale jak do nich dotrzeć w takim stanie.
Jeszcze te ramiona w swoim czasie niewygimnastykowane i przeistoczone w skrzydła falująco-wachlujące. Na to też jest sposób... upychamy je w obcisły długi rękaw, który jest na czasie, bo zimno jest przecież. Albo bluzeczka bez rękawka, a na to żakiecik z podniesionym zalotnie kołnierzykiem, przy okazji osłoni szyję niegdyś łabędzią obecnie zmęczoną unoszeniem ciągłym wysoko głowy co by nie widać było drugiego podbródka i chomiczków po bokach.
Co tu jeszcze schować... o rękawiczki na dłonie pomarszczone, bo nie używało się tych ochronnych i Ludwikiem zmywało bez zabezpieczenia. Ciąży z tego nie było, ale zmarchy pozostały. Jeszcze żyły jakieś się niebieszczą i wystają. Istna zgroza, co z tego, że paznokcie pomalowane jak krzywo, bo okulary źle dopasowane.
Ten wzrok już 4.5 do czytania i w dal 2.5, ale trudno wymagać jakiejś precyzji przy okularach kupionych razem z gazetą, która nie tyle do czytania co do podłożenia pod koszyk malowany na kolor nadziei aktualnie była pożądana.
Do tego ten tyłeczek zbyt płaski i mały, że spodnie na udach obciągnięte, na biodrach spadające. Może pośladki wypełnić równiutko pampersami i przytrzymać specjalnymi gatkami z gumkami. I zgrabnie i ciepło by było. Jest to jakiś pomysł, ale gdyby tak nieprzypadkowo zupełnie ta gracja z tyłu by kogoś zmyliła i chciał jej sprężystość uszczypnięciem sprawdzić? Oj, to zwykła wpadka by była.
Ale to marzenia... całkiem nierealne. Ale takie przyprawiane zady zwane turniurami to moda z XIX w. O takich Gabriel de Lautrec mówił, że przewracają w głowach kobietom. Więc pozostanę przy swojej płaskości byleby ta figura dla zwykłej hecy nie zamieniła się z przodu, i z tyłu w zwykłe plecy.
Choć plecy to poważna sprawa... warto je mieć i z lewa i z prawa, i jeszcze chody mieć dobre czyli wejścia dla uprzywilejowanych, które wszystkie sprawy ułatwiają, przyśpieszają i załatwiają jak ty, a nie procedury, przepisy i inne takie chcą, nie uwzględniając racji twoich, bo one w systemie są. A system, to wiadomo dziś sprawa podstawowa. System dziś rządzi, a ty jesteś tylko trybikiem, numerkiem, bezdusznym karzełkiem, nieważnym zupełnie.
I tak to od jesieni, do ukrywania, znaczy kolorowego ubierania przeszliśmy do bardzo ważnej sprawy. Sprawy załatwiania tego i owego, żeby łatwiej w życiu mieć, a czasem zwyczajnie normalnie mieć. Co trudne jest niesamowicie gdy stosunki musisz, a to z ZUS-em, a to ze Skarbówką, nie daj Boże Sądem mieć. A jak już rozboli noga i do lekarza musisz iść, a ten od lewej jest też właśnie chory, a ciebie złośliwie właśnie lewa boli?
Tak, że plecy warto, i to wszędzie mieć, i stosunki nawet zawierać (choć głupio to brzmi) zwłaszcza wtedy gdy masz już swój wiek. Nie są one tak pełne rozkoszy jak te z młodości, bo to stosunki z systemem, organami (choć okropnie to brzmi, nie tyle płciowymi) co z administracyjnymi na porządku być muszą, a te nie zawsze ( a raczej zawsze na pewno) raczej rozpaczliwe są niż tkliwe.
Ale ja mam takie szczęście choć nie mam odpowiednich pleców i stosunków, że we wszystkich urzędach i ich systemach, dostaję na moje pisma.... bez zbędnego czekania, odmowy... od ręki.
Ale czasu zmarudziłam, jeszcze ktoś pomyśli, że ja narzekam. A to nieprawda. Codziennie z uśmiechem wstaję, bo szkoda czasu na narzekanie i wiem , że od mojego nastawienia cały dzień będzie zależał. A mi bardzo na każdym zależy, a że czasem pomarudzę... Tak być musi... dla oczyszczenia.
P.S.Spotkałam się dzisiaj z Weroniczką, moją przyjaciółką od lat 27 (jak to dzisiaj ustaliłyśmy), o której przeczytacie następnym razem, bo zaiste to bardzo ciekawa kobieta.... i ludzki człowiek (co śmiesznym się wydaje nazwać kobietę człowiekiem, ale o tym innym razem). Zmieniłam zdanie, przedłużam tę jesień jeszcze o lat pełnoletnich 18. A później zobaczymy co dalej.
I już wiem za co kocham jesień! Świetny jest ten tekst- mocno humorystyczny, z dystansem, ale równocześnie tak prawdziwy i z drugim dnem. :)
OdpowiedzUsuńTak to jest, ledwie się człowiek przyzwyczaił, że wdziękiem i urodą można sobie ułatwić życie, a tu już niepostrzeżenie przestały działać! I żyj tu dalej kobieto...
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam....ja już jestem w wieku kiedy mi wolno marudzić jesienią o jesieni ...życia .Nie daje się ale tradycyjnie marudzę w Sylwestra bo nie wiem z czego się cieszyć ? ,że z magicznym przejściem pesel się uaktualni in plus
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie ma czegoś takiego, jak jesień życia, tak jak się nie zgadzam na Starą Kobietę. Na zdjęciach jesteś piękną kobietą, humor Ci dopisuje, figurką przyciągniesz wzrok nie jednego faceta, powodów do narzekania natomiast każda z nas znajdzie, czego dowodzi Twój post. Uśmiałam się, zamyśliłami i na koniec po prostu uśmiechnęłam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.:))
ale żeś sobie ksywkę obrała... hihi
OdpowiedzUsuńja chyba też n ie należę do tych najmłodszych... nie używam żadnych rękawic... no chyba, że jak w glebie głęboko ryję !
dzięki za wejście do mnie...
pozdrawiam serdecznie
Bardzo zabawny tekst :-)Zawsze są jakieś plusy i minusy, młodym jest lżej z powodu urody a dojrzałym z powodu znajomości ;-)
OdpowiedzUsuńTa stara kobieta dobrze się trzyma, jeszcze całkiem do rzeczy... czyżby odrobina japońskiej kokieterii wdarła się w tekst? :)
OdpowiedzUsuńAz miło popatrzeć na piękną kobietę w pięknym stroju. Pięknie kochana!
OdpowiedzUsuńściskam cieplutko:)
Uśmiałam się z Twojego humorystycznego tekstu. Masz do tego talent. Na zdjęciach widzę młoda, ładną i zgrabna kobietę. Dlatego nie rozumiem o jakich zmianach piszesz. Tobie jeszcze do nich bardzo daleko. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńhttp://balakier-style.pl/
jesienny wpis, a jakże pogodny :) Lecę czytać poprzednie teksty, bo bardzo ciekawie tu u Ciebie :) Miłego dzionka!
OdpowiedzUsuńspotkania z przyjaciółką u mnie zawsze jesienną porą wyglądają tak że dumamy o przeszłości;p taka nas melancholija dopada
OdpowiedzUsuńNaprawdę z wielką przyjemnością przeczytałam Twój( mogę tak;)?)tekst. Jest napisany z humorem, a jednocześnie bardzo wzruszający. Będę zaglądać! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę wspaniale. Piekny , ponadczasowy trencz pod którym chowałaś tą żółtą sukienkę. Dodatki czyli torba buciki i szal wszystko idealnie dobrane :-)
OdpowiedzUsuńPiękny ten odcień sukienki :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez :) Same prawdy najprawdziwsze znane mi dobrze, ale z dystansem i humorem :)
OdpowiedzUsuńPaznokcie mnie ruszyły szczególnie, bo właśnie się dziś bidziłam nad tymi u nóg, prawdziwa sztuka pomalować ostatnio :) Pozdrawiam serdecznie :) A wyglądasz przepięknie... uwielbiam żółty :)
Nienawidzę jesieni :D
OdpowiedzUsuńFajny i przezabawny tekst z dużym dystansem do siebie, ważne by podobać się sobie, a jak jakis facet zwróci uwagę to ok:) tylko to nie jest konieczność. Jesteś fajną i atrakcyjną babką - tak trzymać!!!
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie ciekawie na blogu:) Masz niebanalne poczucie humoru i niesamowity dystans do siebie. Świetnie się Ciebie czyta. Muszę "przestudiować" Twojego bloga, bo myślę, że on będzie skutecznie mi poprawiał humor w jesienne wieczory.
OdpowiedzUsuńW żółtej sukience Ci do twarzy, idealny kolor na jesienne dni. Pozdrawiam
wzór na torebce jest super:)
OdpowiedzUsuńJesienne rozterki... ale to nic - wyglądasz rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńŚwietna stylizacja, tego nam właśnie brak na jesień - kolorów na ulicach, a nie tylko na drzewach :) Torebka ma świetny wzór. Z tymi urzędami zawsze są cyrki, człowiek w jeden dzień chce załatwić wszystko - okazuje się, że trzeba jeszcze 10 razy przyjść aby coś załatwić :)
OdpowiedzUsuńHahaha:D Fajnie opisałaś te dopadające nas dolegliwości urodowo-starzeniowe:)))
OdpowiedzUsuńA wyglądasz rewelacyjnie! Nie przyznawaj się, że coś tam ukryłaś;)
Pozdrawiam serdecznie!!!
Super! Co za uśmiech!
OdpowiedzUsuńJest energia :) Świetny look kochana :) Elegancko i z klasą !
OdpowiedzUsuńja jesieni też nie lubiłam. Teraz lubię ja za kolory i za to,że na chwilę odpoczywam. Bo gdy za oknem szaro,buro i ponuro to mam czas by spokojnie usiąść. Bardzo mi się podoba Twój look - sukienka piękna!
OdpowiedzUsuńSandicious