Jakie to
dziwne i niesamowite. Pojawiamy się na ziemskim globie, jedni z
krótszą, drudzy z dłuższą wizytą. Tak naprawdę nie wiadomo
dlaczego i po co? Przebiega ona różnie, nie zawsze jest szampan,
truskawki i słodki tort. Bywa gorzki smak chleba i wody. Zamiast
uśmiechu – cierpienie i zgryzota. Szybko zaczynamy zdawać sobie
sprawę, że nawet jak jest bardzo cudownie i pięknie, i wszelkie
trudy idzie pokonać, to w tyle głowy, gdzieś tyka pytanie: po co,
w jakim celu, jak w końcu i tak trzeba będzie opuścić to grono,
z którym jesteśmy. Jaki jest sens? Czemu ma służyć ta gościna
ziemska? Jak trudno się gościć z myślą, że trzeba będzie
zostawić swoje miejsce przy stole, niedopite Campari z lodem,
tuńczyka w sałatce i pożegnać współbiesiadników imprezy,
zwanej umownie życiem.
Skąd te
myśli o poranku? Zielona herbata z cytryną, twarożek ze
szczypiorkiem na chlebku z siedmiu ziaren zbóż, obok w miseczce
pachnące morelki, a w planach na dzisiaj... niemyślenie,
niepracowanie, ... marzenia, głębokie oddychanie. Nawet nic nie
boli. Jedyny ból to myśl o zrobieniu zakupów jedzeniowych, bo
jakoś wszystko pokończyło się, co uświadomiłam sobie chcąc
wieczorem, poprzedniego dnia zrobić córce budyń. Nie można było
wygrzebać dwóch łyżek cukru z paru cukierniczek serwisowych. To
skąd to filozoficzne zadumanie i zapytanie? Może wskutek
niezapowiedzianego, wczorajszego spotkania z Niną.
Za oknem
lipcowe słońce. Trochę zaszło, a dopiero 7 rano. Rozpętał się
wiatr, niebo zasnuło ciemnym welonem. Pewnie będzie padać. Myśli
nie odchodzą. Natrętne jak mucha, która nie wiadomo skąd się
wzięła i bezczelnie rozsiadła na najpiękniejszej z morelek w
miseczce. Ustrzeliłam ją, wduszając w owoc . Tym samym pozbyłam
się złego i dobrego. Cholerka. Jeszcze szlafroczek ubrudzony
sokiem. Będzie jak nic plama. Było się tak mścić na muszce? Mimo
chwilowego odpłynięcia w inny stan świadomości związanej z
akcją, z muchą (dzięki, że singielką), pytanie o sens życia
dalej nie odpływało. Płynęły natomiast i odpływały goniąc
jedna za drugą informacje z radia: w sejmie ustawa goni ustawę,
będzie świeciło słońce, a na wschodzie deszcz, jakiś drań
pobił pana, co był bardzo ustosunkowany, w tym sezonie modny róż,
nasi piłkarze nie wygrali, ale i tak wygrali, gwiazda – celebrytka
zmieniła sobie twarz, teraz zmienia męża, najlepsza higiena
intymna z..., Lewandowski nie boi się ukłucia igłą i oddaje krew,
przyjedzie Barack Obama i będzie szczyt, pijany kierowca wjechał w
tłum, pani z telewizora co to uczy innych gotować przeszła na
dietę i schudła. Słowa, słowa.... PAROLE, parole.... (tu słowa
piosenki będące dźwiękiem telefonu). Uporczywa melodyjka z
telefonu zakłóca potok wiadomości.
Telefon.
Gdzie on jest. Czy ja zawsze muszę go szukać.
Poranek
jakich wiele. Dźwięk telefonu też niczym dziwnym. Muszę mu
zmienić melodyjkę. Jest.
- Cześć Dominiczko. Co tam?
- Nina nie przyszła dzisiaj do pracy. Umarła.
- ?????????Słuchałam w milczeniu przejętej Dominiki, słyszałam jak przełyka ślinę, krztusi lekko, zaciągając papierosem.
- ????????
- Niemożliwe – wyjąkałam.
- Rozpętała się burza. - Muszę pozamykać okna
- Będą rozpogodzenia, rozjaśni się, na wschodzie bez zmian – informuje pani z radia...szykuje się kolejna dobra zmiana – na innej fali zapewnia pan redaktor.Nie czekam na dalszy ciąg wypowiedzi...zmieniam stację... dziwny jest ten świat – śpiewa Czesław NiemenTrzask. Źle domknięte okno uderzyło. Powiew wiatru przewrócił na stole filiżankę z niedopitą herbatą, która zmoczyła serwetki z białymi kwiatkami.To serwetki, które wczoraj przyniosła mi Nina.
- Bo ty lubisz takie dodatki, będą świetnie pasować do twojego serwisu do herbaty, który masz po mamie – powiedziała wręczając mi parę paczek ślicznych serwetek jako dodatek do kupionej butelki białego wina, kiedy wpadła do mnie tak sobie. Bez zapowiedzenia, na spontana.
- Niech to będzie rekompensata i dowód wdzięczności, że mogę u ciebie palić – dodała – wyjmując z torebki papierosy łącznie z własną popielniczką.Usiadłam bezwiednie przy mokrym stole patrząc w aparat telefonu i przypominając uśmiechnięte oblicze Niny.Wczoraj, to była ostatnia wizyta Niny u mnie. Skończyła się też jej 60-letnia wizyta na ziemi.Przyszła do mnie po to też, żeby pożyczyć torebkę. Miała więcej pieniędzy ode mnie. Znacznie więcej. Tak się jej w życiu po prostu udało. Oszczędzała, mało kupowała.
- Dlaczego sobie raz nie sprawisz przyjemności i nie kupisz wreszcie coś sobie samej, coś ładnego. Zamiast papierosów – rzuciłam z przekąsem.
- Wiesz Dorotko, starość jest długa, trzeba oszczędzać. To co pożyczysz? Po niedzieli oddam.
- Oczywiście. Nie śpiesz się. Oddasz przy następnej wizycie.
Wczoraj
była. Tu. W tym miejscu. Papierosy paliła. Piła wino. Nawet się
specjalnie nie żegnała. Powiedziała - pa. Lecę już. Pędzę.
Dzięki ...............
SKOŃCZYŁA
SIĘ BARDZO MIŁA WIZYTA.
Po co Nina
była z wizytą na ziemi? ŻEBY SPRAWIAĆ LUDZIOM PRZYJEMNOŚĆ.
Wpadłam do Ciebie nie tylko dlatego że mnie odwiedziłaś ale również zainspirował mnie tytuł Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńMiałam nosa jest tutaj interesująco i ciekawie. No cóż jeśli pozwolisz to się rozsiądę na całego. Uprzedzam że nie zostawiam często komentarze bo nie zawsze na to mam czas ale zaglądam zawsze. Nikt z nas nie wie kiedy dokładnie i jak długo będzie trwała wizyta nasza ziemska, ale to akurat jest dobre i sprawiedliwe. Jak się wkracza w ten ostatni etap życia to należy, jeśli jest taka możliwość dziennie spełniać swoje marzenia i żyć tak jak by to dziennie była nasza ostatnia wizyta na tej ziemi. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam że tak się rozpisałam ale to Ty mi na to pozwoliłaś, sprowokowałaś mnie do takiego długiego komentarza.
Jak Ty znakomicie piszesz! Masz rację, życie to tylko wizyta, właściwie ciągle jesteśmy zabiegani bo to, bo tamto i nie żyjemy dla siebie i innych, myślimy, że tak będzie wiecznie, a tak nie jest, choć ja wierzę, że nasza dusza żyje i "choćbyś umarł, żyć będziesz". Ale teraz staram się doceniać wszystkie nawet najdrobniejsze przyjemności dnia codziennego, nie planuję na przyszłość, "robię swoje", postępuję oczywiście rozsądnie, ale nic na siłę. Piękne zdjęcia, piękny zestaw, a bluzka znakomita. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńI tu zacytuję Twardowskiego -
OdpowiedzUsuń" Kochajmy ludzi, tak szybko odchodzą
zostają po nich buty i telefon głuchy"
___Tess.
Te same myśli man od jakiegoś czasu,a po wakacjach w Polsce gdy dowiedziałam się,że zmarła koleżanka nie miała 50.zjadła kolacje i przewróciła się i był koniec...dlatego trzeba cieszyć się chwilą i jak namy na coś ochote to spełnić to,bo można nie zdążyć.lubię twojego bloga ciekawie piszesz i pięknie wyglądasz.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajnie napisane, ale do starości to Ci jeszcze daleko! Kobieta 50+ to jeszcze nie stara, tylko dojrzała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!:))
xxBasia
przykre że odchodzą nasi bliscy.
OdpowiedzUsuńPoczytalam kilka postów i bardzo mi sie podobasz/ nie nie, to nie propozycja!!!/
Jesteś radosną osobą z dużym poczuciem humoru, piękną Kobietą.
Tak trzymaj.
będę zaglądać
pozdrawiam
Przede wszystkim wyglądasz prześlicznie:)))bardzo lubię takie zwiewne tuniki:)))masz rację trzeba się cieszyć chwilą i przebywać wśród ludzi,życie jest niezwykle kruche.Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuń