Ukochany tatuś
Starej Kobiety, jedynaczki - nie
żyje od 28 lat. Miałam zaledwie 31 lat kiedy tato umarł, mama 59
(zmarła 10 lat później). Wnuczęta odpowiednio 12, 9 i 5 lat.
Najmłodszej wnuczki dziadek nie zdążył poznać, miała pojawić
się na świecie za 11 lat. Znamienne, mama była w tym samym wieku,
co ja teraz (ja straciłam męża w wieku 45 lat) Przeżyła z tatą
38 lat. Różnych lat. W trudnym okresie powojennym i dalej w czasach
PRL- u. Obalenia komunizmu, tato nie doczekał. Żołnierz AK,
więzień obozu rosyjskiego (4 lata), namiętny palacz papierosów,
zamiłowany wędkarz, entuzjasta motoryzacji, fan wypoczynku pod
namiotami i na kajaku, pięknie grał na mandolinie i harmonijce.
Tato nie pozwalał na siebie
mówić tato tylko tatuś. I tak było. Nawet jak miałam swoje
dzieci... był tatuś. Mój wzór, ten który nigdy nie
narzekał. Znał odpowiedzi na wszystkie pytania, nie podnosił
głosu, nawet nie straszył paskiem co w tamtych czasach było, w
innych domach na porządku dziennym. O klapsach w ogóle nie było
mowy. Mama (mamusia oczywiście) prędzej pogroziła ścierką, a
nawet próbowała użyć, ale , zjawiał się tato i musiała
odpuścić ;-) |
Pamiętam jak czytał mi
"Lato leśnych ludzi" Rodziewiczówny zamiast bajek i
podsuwał inne książki dla dorosłych omijając te dla dzieci, bo
jak mówił ...nie ma czasu na bajki, życie to nie bajka, ale może
być piękniejsze, bogatsze, łatwiejsze przez czytanie, choć nie
bajek i w tym przekonaniu tkwił uporczywie. Swojemu pierwszemu,
szczególnie ukochanemu wnukowi też nie czytał bajek, tylko książki
podróżnicze i literaturę obozową. Zaszczepił u mnie, a potem mojemu synowi bezwzględne
zamiłowanie do czytania. Zresztą relacja mojego tatusia z moim
pierworodnym synem była magiczna. Rozumieli się bez słowa i tatuś
w Tomku znalazł kompana do wędkowania i wycieczkowania. Tomek
"poprawił" moje notowania u tatusia ;-). Wreszcie miał z
kim zaglądać pod maskę samochodu, przy czym opowiadał jak jeździł
z jego mamą motocyklem i pływał kajakiem i pontonem czego nie
popierała babcia.
Dla Tomka dziadek był
autorytetem i przyjacielem z pierwszej linii. Był bardzo zazdrosny
o uczucia dziadka względem rodzeństwa. Ale nie mieli szans.
Dziadek wyróżniał Tomka w swoim sercu, choć nie dawał tego po
sobie poznać. I tak wszyscy wiedzieli, że oni obaj to jak się mówi
jedna wątroba. Tatuś nie był zadowolony, że jego 19- letnia
jedynaczka, która była całym jego światem , uparła się żeby
wyjść za mąż za 15 lat starszego magistra towaroznawstwa, od
którego był zaledwie 18 lat starszy. Na ślubie płakał. Nie wiem
czy ze wzruszenia, żalu, może rozczarowania. Urodził się wnuk.
Poprosiłam tatusia, żeby został ojcem chrzestnym wnuka (to
niespotykane prawda?) Pamiętam ten moment. Siedział w kuchni przy
stole.
Wypowiedziałam swoją
prośbę trzymając malucha na rękach. Spojrzał z niedowierzaniem,
ale oczy mu się rozjaśniły. Był szczęśliwy. Miał 52 lata, był
dziadkiem i miał zostać tatą chrzestnym syna córki. Tylko jedną obiekcję wyraził cicho... czy nie jest na to trochę za stary(?)
Udałam, że nie słyszę.
Wiedziałam, że to dobra decyzja. Nie musiałam przekonywać nikogo
do niej, ani męża, ani mojej mamy, która zwykle wszędzie
dopatrywała się trudności, niestosowności i innych takich tam. I
tak następne 12 lat dla mojego syna to nieprzerwany okres podwójnej
synowskiej miłości do swojego taty i dziadka. Dwaj ojcowie –
uzupełniali się doskonale.
Czułam, że tato nie tylko
przelał swoje uczucia ze mnie na wnuka, ale też, że dał im daleko
jeszcze większy wymiar. Nigdy nie miałam mu tego za złe. Mam za
złe sobie, że za mało z nim rozmawiałam, nie byłam wytrwała w
dopytywaniu o jego przeszłość obozową, kiedy nagle milknął
podczas opowiadania. Nie doceniałam jako dziecko jego pokazywania
świata najpierw z siodełka motocykla, kiedy tkwiłam jako zupełny
maluch między mamą i tatą, potem z przyczepy motoru, później zza
szyb śmiesznych samochodów - pokazywania świata, gór, morza,
lasów, borów.
Mam w pamięci jak po każdym
posiłku niezależnie czy to był obiad, makaron, ryż, zupa, czy
kawa z pączkiem, kroił sobie kromkę chleba i dokładnie, wolno
przeżuwał. Mama to bardzo ganiła, z czasem nic nie mówiła, a ja
bardzo późno zrozumiałam. Za późno.
Mogłabym o moim tacie pisać
bez końca. O tym jak ściągał mnie z chmurki na ziemię mówiąc
: poczytaj Dorotka, bo coś głupio dzisiaj wyglądasz. ;-)
Albo uczył umieszczać
robaka na haczyku wędki (okropność), malować spławiki i
odróżniać płoć od okonia, nie mówiąc o ich skrobaniu, wędzeniu
węgorza. Znajomość, z borowikami, rydzami, maślakami, sowami
też zawarłam dzięki niemu. Nie mówiąc o jagodach, malinach,
jeżynach...o i ten zapach moich ulubionych poziomek. Tato był
wytrwały i nie byłam w stanie uniknąć przy byle drzewku pytania o
nazwę i wykazanie różnicy między świerkiem , modrzewiem sosną,
klonem lipą i tu zaraz lekcja o pszczołach i miodach.
Jeszcze umiejętność
pisania listów, koniecznie zgodnie z zasadami ortografii i
kaligrafii.
Przyszło mi do głowy
tato, że tyle mi napokazywałeś, że bez tego nie byłabym tym
kim jestem teraz... I dlatego spiszę i opiszę zdarzenia z Twoim
udziałem. Niech to będzie pamiątką dla najmłodszej Twojej
wnuczki, której nie miałeś przyjemności poznać, ale ona tak jak
Ty od najmłodszych lat nie bajki czyta. Od 11 roku życia
prowadzi bloga książkowego (Książki – inna rzeczywistość),
właśnie skończyła 17 lat i ja jestem jej mamą, ale muszę być
też tatą. Staram się być takim jak TY.
PS. Tę różę wręczyłam
dzisiaj na przystanku autobusowym bardzo starszemu panu, był
szczuplutki zmarnowany, ale iskierki mu się zapaliły gdy trzymał w
rękach kwiatek, który bez pytania, spontanicznie wcisnęłam mu do
rąk. Zdziwiony otrzymany darem nie wierzył, że ni stąd ni zowąd
obca kobieta daruje mu taki symbol życia i miłości.
- Wie pani, 26 lipca skończę 96 lat...niech Pani żyje tak długo w zdrowiu jak Heniuś – skwitował z uśmiechem.
- Dziękuję, sprawił mi pan radość.
Spotkany Pan Henryk z pewnością jest czyimś tatą. Gdyby mój tatuś żył, miałby 92 lata, o 4 mniej niż pan Heniuś.
UZUPEŁNIENIE – niezwykle
ważne.
Oprócz takich ojców jak
mój tatuś, oraz tato moich dzieci, którzy mieliby prawo obchodzić
Dzień Ojca gdyby żyli, są też inni. Ojcowie, którzy stają się
nimi, bo powołują na świat dziecko. I tylko, i aż tyle. I tu
byłoby na tyle.
GORZEJ, że są tacy, którzy podejmują się roli
ojca, znają dziecko, któremu pozwalają się pokochać, obiecują
iż odtąd zastąpią ci zmarłego tatę, adoptują.
Z tą chwilą w twoim akcie
urodzenia zmienia się imię taty i nazwisko na inne wcześniej ci
nieznane. Tata nie jest już mężem mamy tylko moim tatą.
Wymarzony tata. Można
pochwalić się w szkole. Szczęście trwa krótko. Upragniony tata
wybiera weekendy u zamożnej, świeżo owdowiałej, o dekadę
starszej cioteczki. To przekopywanie jej ogródeczka, sprawia mu
radość. Schwycić za gardło 12-latkę, wypomnieć jej, że nie
jest się jej prawdziwym ojcem, wyzwać od małych dziwek, podbierać
pieniądze ze skarbonki, zmuszać do klękania przed telewizorem w
czasie nadawania Apelu Jasnogórskiego, codziennie niezależnie od
innego ciekawego programu telewizyjnego - to też pokazywanie świata
przez ojca i to wybranego.
I więcej można by o tym pisać, tylko po
co? Może po to by ostrzec inne mamy mające córeczki. TEN "ojciec"
żyje. Żyje i figuruje w dokumentach jako ojciec. Powinien być
dumny ze wspaniałej, mądrej córki, godnej pozazdroszczenia,
ale zrezygnował z jej miłości dla swoich, dla siebie tylko
ważnych powodów. I nie obchodzi go nic, że zdradził, zawiódł
zaufanie małej dziewczynki.
Nie widzi swojej
małostkowości, nikogogo nie kocha i nie lubi oprócz siebie. Dba i
troszczy się tylko o raty za swój niezwykle drogi samochodzik,
cioteczce już nie dogadza, bo skończyła się jej kasa. Szuka
kolejnej kobiety, może być z dzieckiem, ale lepiej z domeczkiem,
ogródeczkiem i bogatym kontem bankowym. Gotów jest wtedy
zrezygnować z codziennej mszy w telewizji.
A córka ? Nie ma. Tak samo
nie ma, jak syna z poprzedniego małżeństwa, którego spłodził, ale
dla niego go nie ma. A Michał żyje, ma przeszło 20 lat i chciałby
zapomnieć, że był w jego życiu TEN ojciec. U niego, na szczęście
odwrotnie niż u dziewczynki pojawił się tatuś, który potrafił
pokazać
mu uśmiech zamiast złości.
OJCIEC, TATO, TATUŚ –
SŁOWO, NAZWA, IMIĘ, KTÓRE W ŻYCIU I DZIEŃ W KALENDARZU
POWINNY BYĆ ZAREZERWOWANE TYLKO DLA WYBRANYCH.
Mój tato nie żyje od 15 lat. Zawsze z humorem, lubił towarzystwo. Odszedł tak nagle...Mógłby jeszcze żyć wiele lat...
OdpowiedzUsuńŚlicznie Ci w tej sukience :-)
Mój odszedł dwa lata, trzy miesiące i dwa dni temu, wszystko wydarzyło się nagle. Najdziwniejszy był pierwszy Dzień Ojca, kiedy uświadomiłam sobie, że nie mam komu dać kwiatka.
OdpowiedzUsuńWzruszyłaś mnie swoją piękną opowieścią!
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz ale nic dziwnego miałaś mądrego nauczyciela:)))mój ojciec zmarł 25 lat temu poszedł spać i rano już się nie obudził.To był niezwykły gest z tym kwiatkiem jesteś fantastyczną kobietą:)))Ślicznie wyglądasz,sukienka w moim ulubionym kolorze:)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńPieknie Ci w czerwieni. Gest odarowania starszemu panu rozy, bardzo mi sie spodobal...
OdpowiedzUsuńMoj tata odszedl 6 lat temu, ale mam jeszcze mamusie, ma 84 lata, z czego bardzo, ale to bardzo sie ciesze.
Serdecznie pozdrawiam:-)
Ja również wczas straciłam tatę,miałam wtedy 29 lat..I również zwracałam się do niego tatuś :-) Wyglądasz niezwykle kobieco i elegancko w tej sukience. Bardzo podoba mi się jej fason :-)
OdpowiedzUsuńŚpieszmy się kochać ludzi... i doceniajmy naszych Ojców. Bardzo wzruszający i mądry post. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o swoim tacie, wręcz czuje się te emocje i cudną relacje między Wami. Wspaniały post!!! Ja swojego tatę mam, kocham go baaardzo mocno!!! Śliczny gest i w dodatku tak ładnym Twoim wydaniu <3
OdpowiedzUsuńMój Boże, bardzo piękne :) przeczytałam jednym tchem.
OdpowiedzUsuńPiękny post...
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wygladasz w tej sukience :)
świetnie się prezentujesz :)
OdpowiedzUsuńFajna dupa z ciebie może się poznamy??
OdpowiedzUsuńDroga Stara Kobieto (sic!) wprawdzie temat smutny ale ja chce Ci powiedziec,że ogromnie podoba mi się styl Twojego bloga i to że PISZESZ a ja mam co poczytać z zainteresowaniem. Doceniam wspaniałe poczucie humoru, samo oglądanie obrazków nie zadowala mnie wystarczająco. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń