Kosmetyki używałam od zawsze - najpierw te upiększające w szarej rzeczywistości PRL - to było wyzwolenie i myśl, że młodość i piękno wymagają podkreślenia, dodają blasku i pewności siebie. Najbardziej lubiłam tusz do rzęs w tubie Gracja, perfum "Być może" i czeski podkład koloryzujący ze słoiczka - nie pamiętam nazwy. Oczywiście zawsze czerwona pomadka lub inaczej zwana szminką. Najlepiej mocny koral. Później, lecz dopiero grubo po czterdziestce zaczęłam stosować na/przed/po, zatrzymujące/regenerujące/przeciwdziałające/pielęgnujące/nawilżające/ochraniające/ i co tylko mogące. Po kwasie bornym, mydle Biały Kieł i rumianku zaczęło się wklepywanie/wmasowywanie/nakładanie/i tak dalej... Dlaczego tak późno? W czterdziestym drugim roku życia urodziłam córkę i zaczęłam dojrzewać do tego, że muszę zatrzymać czas. I stąd kupowanie kosmetyków jw.
I ostatnio... gdy tak zwana otyłość brzuszna zaczęła objawiać się tym, że obwód pasa zaczął być większy od obwodu bioder na wyprzedaży jako ostatnie sztuki kupiłam za 5 zł "Express slim Wyszczuplający termo koncentrat" Perfecty. Wyszczupla i ujędrnia brzuch, pośladki, uda i ramiona w 94% głosił napis. I faktycznie produkty zawierający kofeinę daje wyczuwalne, lekkie rozgrzanie skóry co samo w sobie już daje uczucie jakby wessania skóry. Po ok. dwóch miesiącach niestety nieregularnego stosowania pas się wyszczuplił przy czym biodra nie poszerzyły - jeśli wiecie co mam na myśli. Dalej go stosuję i oby znowu był w wyprzedaży, bo pasuje mi w nim wszystko.
Krem Bandi z algami morskimi podebrałam młodszej córce, która otrzymała go w prezencie. Dla jej delikatnej, kremowej, podrażnionej cery miał być specyfikiem kojąco - łagodzącym. W istocie taki jest i okazał się idealny dla niemłodej, podrażnionej skóry z naczynkami. Łatwo się wchlania i faktycznie koi.
Chociaż za hit uważam Krem Nivea Baby przeciw odparzeniom dla niemowląt. Tubka w sklepie 'Wszystko za 4,50" - 99 groszy. Gruba warstwa na noc między brwi i na policzki przy skrzydełkach nosa zaczerwienionych i popękanych od bezgrzesznego, nadmiernego kilkudziesięcioletniego opalania (z czego nie potrafię się niestety wyleczyć) nałożona na noc powoduje autentyczny zanik wyżej wymienionych skutków. Używałam go także na
"liszaj", który wyszedł mi na czole na skutek nerwów. Automatycznie skóra wygładzona o ujednoliconym kolorze. Na szczęście krem ten można także dostać w każdej drogerii w większych opakowaniach.
"liszaj", który wyszedł mi na czole na skutek nerwów. Automatycznie skóra wygładzona o ujednoliconym kolorze. Na szczęście krem ten można także dostać w każdej drogerii w większych opakowaniach.
Gwiazdą tego zestawienia jest bez wątpienia produkt Nivea. Moja mama smarowała się kremem Nivea i nie zdążyła nawet poznać żadnych innych kosmetyków. Umarła w wieku sześćdziesięciu dziewięciu lat z gładkim licem.
:) Choć nie zgadzam się i całą sobą protestuję tytuł Twojego bloga "Stara kobieta" w jednym się zgadzam. Po długich i żmudnych poszukiwaniach idealnego kremu dla mojej wymagającej twarzy ( algi odpadają ze względu na nadczynność tarczycy) odkryłam krem dla niemowląt z nagietkiem. Niemieckiej firmy za 17 zł. Jest taki cudny, że chwila kiedy wklepuje go w twarz jest jedną z piękniejszych chwil wieczora i poranka. Pozdrawiam serdecznie i zatrzymam się tu na dłużej - jeśli pozwolisz i zapraszam do mojej Pogodnej dojrzałości, może odczarujemy tę "starość" :)
OdpowiedzUsuńKrem o którym mówisz sama stosowałam jakiś czas temu i także byłam bardzo zadowolona :) Ta "Stara kobieta" - to tak z przekory ;)
UsuńTen mtem NIVEA wielokrotnie ratował moją skórę i.. to nie tylko na tearzy :) Za tak małe pieniądze to bezsprzeczny hit!
OdpowiedzUsuńTen mtem NIVEA wielokrotnie ratował moją skórę i.. to nie tylko na tearzy :) Za tak małe pieniądze to bezsprzeczny hit!
OdpowiedzUsuńTo lecę jutro do drogerii po ten NIVEA:) Większość kremów mnie uczula lub zaostrza naczynka:( Może z tym się polubię:):)
OdpowiedzUsuń