15:18:00

ZMĘCZENIE I WAZON

ZMĘCZENIE

Odczuwamy je nieraz na kilka sposobów i przyczyn różnych zaburzeniami związanymi z niskim poziomem energii i silną potrzebą snu. Uczucie zmęczenia spowodowane rezygnacją, z tego co się aktualnie robiło.. Jeszcze takie zmęczenie, że męczą nas opowieści innych o swoich problemach, jak sami mamy ich tysiące. Każde zmęczenie ma inny wymiar: choroba, zniechęcenie, niepokój, depresja, zaburzenia snu, brak odporności i tej fizycznej i tej psychicznej.

ZDARZA SIĘ TAK, ŻE

Zmęczenie jesteśmy swoją bezradnością, bólem, brakiem zrozumienia, odstawieniem na boczny tor.

Ból głowy, brak energii, osłabienie, bóle brzucha, obrzęki. I to tak znikąd się nie bierze, ten ból stawów i mięśni. I możemy zwalać wszystko na choroby, ale sfera emocjonalna jest tu niezwykle ważna. I żadne witaminki tu nie pomogą, na niedobory suplementów nie pomoże ich uzupełnienie.

TU MIŁOŚĆ JEST POTRZEBNA

Nie tak na pokaz udawana, serduszkami opisywana. Empatia, zainteresowanie i wsparcie, docenienie.... danie sygnału. Wskazanie,  że jest jeszcze szansa dobrego wykorzystania tych chwil kilku.

PRZYTULENIE I WYTŁUMACZENIE, gdy strach, pesymizm i negatywne emocje zatruwają Twoje życie tak mocno, że wysysają z Ciebie energię, zapał i wszystko to co nadaje życiu sens i radość. Przestajesz być kreatywna i tylko łzy zalewają Ci oczy, bo myślisz, że nikogo nie obchodzisz. Często tak jest w istocie, nie ma co się czarować. Ciągle miałam nadzieję, że jeszcze nie dziś, może jutro coś ulegnie zmianie i moja wiara, że będzie dobrze się umocni.

BÓL FIZYCZNY MA TO DO SIEBIE, że jeśli przekroczy pewną granicę zabija. Ból psychiczny, trwa i trwa i codziennie swą dawkę daje od nowa i żyjemy. TYLKO PO CO?

PRZECIEŻ STARAM SIĘ i chociaż nie wiem co bym nie robiła, jakbym się nie starała, to i tak zawsze komuś coś nie pasuje.

NIE MUSZĘ NIKOMU NIC UDOWADNIAĆ, a jednak to czynię... koniec więc z tym... chcę prosto żyć i nie wadzić nikomu... więc wycofuję się... może jeszcze porobię coś w co wierzę, co sprawi mi przyjemność, do czego jestem przekonana i rywalizować nie będę musiała. Skoro  wspierać się muszę sama, to muszę wytworzyć w sobie odwagę, cierpliwość i siłę by się nie poddać. Wtedy największe trudności stają się przeszkodami i idzie je rozwiązać.

MOŻE NIE WSZYSCY potrzebują mojego dobra i poświęcenia, a ja niepotrzebnie pcham się tam i tracę czas, jak oni doskonale radzą sobie beze mnie i niewiele obchodzę ich. 

WCALE DUŻO NIE POTRZEBUJĘ, A MAM WIĘCEJ NIŻ MI SIĘ WYDAJE.

Niepotrzebnie tyle łez wylałam. To nie była słabość. To rozpacz była. One same mi leciały i powstrzymać się nie dały. Nie było nikogo kto tę rękę by mi powstrzymał, żeby raźniej mi się zrobiło.

NIE PŁACZĘ JUŻ... ta granica cierpienia już przeszła... znowu wiem kim jestem, granice swoje znam i nie będę już tą osobą, którą byłam. Jestem jak potłuczony  wazon, który jest sklejony teraz. Wygląda nadal pięknie, ale wody do niego już nie nalejesz. 

3 komentarze:

  1. Bardzo przykro mi to czytać Dorotko :( Jakkolwiek by nie było, życzę żeby zarówno ten wazon, jak i ten klej który łączy elementy był nie do pokonania. Trzymaj się ciepło, musimy być bardzo silne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze, od tylu lat już, zawsze mogę na Ciebie liczyć. Dziękuję Ci :-))))))

      Usuń
  2. Bardzo Ciebie Dorotko rozumiem... przytulam serdecznie.Barbara61

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger