12:35:00

UPAŁ

UPAŁY SĄ TAKIE

Że trudno się oddycha, głowa boli, myśli się kłębią i trudno o koncentrację. I wtedy myśli się o tym jak sobie pomóc, żeby było chłodniej i żeby z ciała nie spływała woda. Żeby włosy się nie sklejały, a stanik nie wbijał się w napęczniające od gorąca ciało i piersi w popłochu nie uciekały z tego wyżej wymienionego stanika ;-)))  Między piersiami rynienka pełna gorącej wody. Materiał bluzeczki zaplamiony potem. Wszystko się klei i lepi, rzęsy zamykają oczy od tuszu rozpływającego się z gorąca. Spierzchnięte usta z rozmazaną czerwoną szminką. Dłonie spocone, stopy obtarte od wrzynających się paseczków letnich sandałków. 

Język tak zespolony z podniebieniem, że trudno słowo wypowiedzieć. I tak się myśli, że może Pan Bóg lepiej by zrobił, gdyby część tych upałów lipcowych przeniósł na grudzień ;-) Bo w grudniu pod kocykiem i przy gorącym grzejniku wspomina się, jakby tu dobrze było gdyby gorąco nastąpiło. Trudno nam ludziom dogodzić. Raz za ciepło, raz za zimno. Raz za dużo ubierania choć wygodnie, bo można tym ubraniem zasłonić to i owo, i jest wesoło. Raz głupio ubrać tylko sukienkę z małego skrawka materiału i pokazać, pokazać to czego nie za bardzo by się pokazywać chciało ( chyba, że się ma niewiele dekad i pokazywanie nie daje dyskomfortu ;-))

TYMCZASEM trzeba sobie radzić z upałem, który staje się dokuczliwy i serce zaczyna pracować w przyśpieszonym rytmie. I właśnie to serce, to moje serce znalazło wyjście z gorącej sytuacji.

Dostrzegłam  możliwość ochłodzenia się, swojej głowy i ciała... prosty sposób... przypomniałam sobie R., mojego drugiego męża. Jego lodowate serce i spojrzenie pełne chłodu, i ten uścisk obojętny, czasem wrogi, sprawiający, że przechodziły mnie zimne dreszcze. Bo on pragnął zaspokojenia tylko, tylko swych fizycznych potrzeb... ja gorących uniesień... a była tylko zimna trwoga moja, żeby już skończyła się ta chwila mroźna i okropna.

W MIG....

zrobiło mi się chłodno, zimno wręcz. Raz przydał się na coś R. A raczej wspomnienie o nim. Zabieg kriolezji na ból kręgosłupa, to przy nim wrząca reminiscencja jest ;-)

UPAŁ jednak... tak zły nie jest, można go znieść... przypomina nam, że człowiek głównie składa się z wody... Mnie przypomniał, że R. składał się głównie z lodu...

W NATURZE 

słońce i lód w jakiś niewyjaśniony sposób potrafią ze sobą współistnieć. W moim życiu słońce ważniejsze jest i lód toleruje tylko jako okład na zmniejszenie dolegliwości bólowych i obrzęki przeróżne, działając przeciwbólowo. Ostatnio mrożonka z fasolki szparagowej świetnie zadziałała na ból obrzękniętego stawu barkowego ;-)) R. na pewno nie był balsamem kojącym ;-)  




4 komentarze:

  1. Każdy ma pewnie taki lód gdzieś w zanadrzu swojej pamięci ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż należę do osób które się rzadko pocą ale i mnie ten upał przeszkadza, mgło by być trochę chłodniej przynajmniej dla mnie , byle deszcz nie padał. Niestety brak mi wspomnień które mnie chłodzą , więc męczę się strasznie.
    Pozdrawiam i mam nadzieję ze upały się niedługo skończą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas dzisiaj troszkę chłodniej i można wyjść z domu:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja lubię upał chociaż w rozsądnym czasie bo wiem wtedy że jest lato. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger