ZIEMIO, JAKA JESTEŚ CUDOWNA!
Krzyczeć powinnam. A ja przejmuję się zmianami, nie zawsze wesołymi. Z każdym rokiem, a czasem chwilą, gdy nie wszystkie wiadomości powodują radość, a bywa, że raczej łzy, zaczynam ignorować świat. Tak! Ja, która od lat prowadzi bloga i o wdzięczności nawija od ponad ośmiu lat. O wdzięczności i jej ważności dla naszej codzienności.
Jak bardzo nierozsądnie nieraz postępuję mimo wielu przeżytych dekad... Jak nieświadomie zaprzeczam sama sobie, gdy zamiast wdzięczności, będącej takim prostym darem życia, zatruwam się martwieniem na zapas, tym, co nastąpić musi, ale niekoniecznie przecież (?)
ZAMIAST
Zatrzymać się na chwilę, gdy zła wiadomość nadchodzi i cieszyć się obecną chwilą, to w rozżaleniu za tym, co było i bezpowrotnie minęło, stracone zostało już... Zamiast iść na spacer z różową parasolką w wielkim słońcu, bez kropli deszczu (tak, żeby lekko wkurzyć ;-)) sąsiadkę, która patrzy na mnie złym okiem (choć słowa z nią nie zamieniłam ;-)) to ja zasłaniam story i żadne to love story, gdy w kłębek zwinięta, solą z łez niszczę swą twarz i mózg włączam na "rozpacz".
A PRZECIEŻ
Miałam ciekawe życie (scenariusz na kilka filmów) i splątane wieloma nitkami w barwach przeróżnych... od słonecznych do tych czarnych, ale wstawałam przecież ;-) Ostatnio niefrasobliwie nie dostrzegałam rozmaitych cudów, a później wstawałam... nie ta sama już i było za późno.
NIE BĘDĘ TU WIECZNIE
Więc szybko wrócić muszę do prostej umiejętności doświadczania radości z niemal każdego powodu. Nie da rady schować się przed problemami. Wiem, czuję to, że to, jak ja patrzę na świat i się zachowuję, ma wpływ na innych ludzi... więc niech on pozytywny będzie :-)
EPIKUR
Taki grecki filozof, który urodził się około 340 roku przed naszą erą, napisał: "Nie psuj tego, co masz, pragnąc tego, czego nie masz". Jeszcze doradzał: "Pamiętaj, że to, co masz, było kiedyś tym, na co miałeś nadzieję". Później z tą opinią zgodził się Diogenes, też filozof: "Ten, co nie zadowala się małymi rzeczami, nie zadowoli się niczym".
TYLE, ŻE
Trudno jest niezwykle... nie owijajmy w bawełnę... cieszyć się z przysłowiowego słoneczka, jak zdajesz sobie sprawę, masz świadomość, że Twoje dni oglądania słoneczka są policzone i bolesne noce bezsenne w cierpieniu, oczekiwanie przeraźliwie długie. Na ten poranek ze słoneczkiem oczekiwanie, nie do końca jest nadzieją podszyte. I wyłuskać wdzięczność ciężko jest niezwykle. Znam to z opowieści osób, które zachorowały, a to na glejaka mózgu, a to inne choróbsko. Sama też bezsenności doświadczam od kilkunastu lat.
JEDNAK KIERUJĄC SIĘ MYŚLĄ
Steinbecka, że "Smutna dusza potrafi zabić szybciej niż zarazki" zaklinam rzeczywistość uśmiechem, dystans do siebie (zawsze miałam) jeszcze bardziej zwiększam. KONIEC. "Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się będzie z tym zmierzyć" :-)) A życie jest piękne, a tam po drugiej stronie pachnącej jajecznicy na masełku, posypanej szczypiorkiem - nie będzie ;-)
I POZDRAWIAM BARDZO STAREGO PANA :-)
Z autobusu. Jechaliśmy koło siebie na siedzeniach wyświechtanych, gdzie Pan nie miał śmiałości usiąść koło mnie. Gdzie indziej były miejsca wolne ;-) A ja onieśmielałam go chyba nieco ;-) Zachęciłam go dowcipem (nie powtórzę ;-)) to palnęliśmy sobie gadkę szmatkę i w ten sposób, przez kilka przystanków poznałam (przecież niecałe ;-)) życie pana. Pan był niezwykle zadowolony (ja również) i podsumował serdecznie, że niezwykle miło mu było (śmiechu przy tym było sporo :-)) Nawet wysiadł przystanek wcześniej, by chwilę jeszcze pogadać. Niestety :-( pędziłam na spotkanie z przyjaciółką odkładane wielokrotnie. "Jak to dobrze, że zrezygnowałem z jazdy tramwajem i wsiadłem do tego autobusu" - powiedział pan i oczy pod okularami zabłyszczały mu, a słomkowy kapelusz zsunął lekko z czoła. A ja ucieszona, że pan radosny, zmagający się obecnie z rakiem skóry... przez te kilkanaście minut poczuł się tak bardzo zadowolony :-))