14:23:00

NIEFRASOBLIWOŚĆ MOJA

NIEFRASOBLIWOŚĆ MOJA


ZIEMIO, JAKA JESTEŚ CUDOWNA!

Krzyczeć powinnam. A ja przejmuję się zmianami, nie zawsze wesołymi. Z każdym rokiem, a czasem chwilą, gdy nie wszystkie wiadomości powodują radość, a bywa, że raczej łzy, zaczynam ignorować świat. Tak! Ja, która od lat prowadzi bloga i o wdzięczności nawija od ponad ośmiu lat. O wdzięczności i jej ważności dla naszej codzienności.

Jak bardzo nierozsądnie nieraz postępuję mimo wielu przeżytych dekad... Jak nieświadomie zaprzeczam sama sobie, gdy zamiast wdzięczności, będącej takim prostym darem życia, zatruwam się martwieniem na zapas, tym, co nastąpić musi, ale niekoniecznie przecież (?)

ZAMIAST

Zatrzymać się na chwilę, gdy zła wiadomość nadchodzi i cieszyć się obecną chwilą, to w rozżaleniu za tym, co było i bezpowrotnie minęło, stracone zostało już... Zamiast iść na spacer z różową parasolką w wielkim słońcu, bez kropli deszczu (tak, żeby lekko wkurzyć ;-)) sąsiadkę, która patrzy na mnie złym okiem (choć słowa z nią nie zamieniłam ;-)) to ja zasłaniam story i żadne to love story, gdy w kłębek zwinięta, solą z łez niszczę swą twarz i mózg włączam na "rozpacz".

A PRZECIEŻ

Miałam ciekawe życie (scenariusz na kilka filmów) i splątane wieloma nitkami w barwach przeróżnych... od słonecznych do tych czarnych, ale wstawałam przecież ;-) Ostatnio niefrasobliwie nie dostrzegałam rozmaitych cudów, a później wstawałam... nie ta sama już i było za późno.

NIE BĘDĘ TU WIECZNIE

Więc szybko wrócić muszę do prostej umiejętności doświadczania radości z niemal każdego powodu. Nie da rady schować się przed problemami. Wiem, czuję to, że to, jak ja patrzę na świat i się zachowuję, ma wpływ na innych ludzi... więc niech on pozytywny będzie :-)

EPIKUR

Taki grecki filozof, który urodził się około 340 roku przed naszą erą, napisał: "Nie psuj tego, co masz, pragnąc tego, czego nie masz". Jeszcze doradzał: "Pamiętaj, że to, co masz, było kiedyś tym, na co miałeś nadzieję". Później z tą opinią zgodził się Diogenes, też filozof: "Ten, co nie zadowala się małymi rzeczami, nie zadowoli się niczym".

TYLE, ŻE

Trudno jest niezwykle... nie owijajmy w bawełnę... cieszyć się z przysłowiowego słoneczka, jak zdajesz sobie sprawę, masz świadomość, że Twoje dni oglądania słoneczka są policzone i bolesne noce bezsenne w cierpieniu, oczekiwanie przeraźliwie długie. Na ten poranek ze słoneczkiem oczekiwanie, nie do końca jest nadzieją podszyte. I wyłuskać wdzięczność ciężko jest niezwykle. Znam to z opowieści osób, które zachorowały, a to na glejaka mózgu, a to inne choróbsko. Sama też bezsenności doświadczam od kilkunastu lat.

JEDNAK KIERUJĄC SIĘ MYŚLĄ

Steinbecka, że "Smutna dusza potrafi zabić szybciej niż zarazki" zaklinam rzeczywistość uśmiechem, dystans do siebie (zawsze miałam) jeszcze bardziej zwiększam. KONIEC. "Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się będzie z tym zmierzyć" :-)) A życie jest piękne, a tam po drugiej stronie pachnącej jajecznicy na masełku, posypanej szczypiorkiem - nie będzie ;-)

I POZDRAWIAM BARDZO STAREGO PANA :-)

Z autobusu. Jechaliśmy koło siebie na siedzeniach wyświechtanych, gdzie Pan nie miał śmiałości usiąść koło mnie. Gdzie indziej były miejsca wolne ;-) A ja onieśmielałam go chyba nieco ;-) Zachęciłam go dowcipem (nie powtórzę ;-)) to palnęliśmy sobie gadkę szmatkę i w ten sposób, przez kilka przystanków poznałam (przecież niecałe ;-)) życie pana. Pan był niezwykle zadowolony (ja również) i podsumował serdecznie, że niezwykle miło mu było (śmiechu przy tym było sporo :-)) Nawet wysiadł przystanek wcześniej, by chwilę jeszcze pogadać. Niestety :-( pędziłam na spotkanie z przyjaciółką odkładane wielokrotnie. "Jak to dobrze, że zrezygnowałem z jazdy tramwajem i wsiadłem do tego autobusu" - powiedział pan i oczy pod okularami zabłyszczały mu, a słomkowy kapelusz zsunął lekko z czoła. A ja ucieszona, że pan radosny, zmagający się obecnie z rakiem skóry... przez te kilkanaście minut poczuł się tak bardzo zadowolony :-))




15:18:00

ZMĘCZENIE I WAZON

ZMĘCZENIE

Odczuwamy je nieraz na kilka sposobów i przyczyn różnych zaburzeniami związanymi z niskim poziomem energii i silną potrzebą snu. Uczucie zmęczenia spowodowane rezygnacją, z tego co się aktualnie robiło.. Jeszcze takie zmęczenie, że męczą nas opowieści innych o swoich problemach, jak sami mamy ich tysiące. Każde zmęczenie ma inny wymiar: choroba, zniechęcenie, niepokój, depresja, zaburzenia snu, brak odporności i tej fizycznej i tej psychicznej.

ZDARZA SIĘ TAK, ŻE

Zmęczenie jesteśmy swoją bezradnością, bólem, brakiem zrozumienia, odstawieniem na boczny tor.

Ból głowy, brak energii, osłabienie, bóle brzucha, obrzęki. I to tak znikąd się nie bierze, ten ból stawów i mięśni. I możemy zwalać wszystko na choroby, ale sfera emocjonalna jest tu niezwykle ważna. I żadne witaminki tu nie pomogą, na niedobory suplementów nie pomoże ich uzupełnienie.

TU MIŁOŚĆ JEST POTRZEBNA

Nie tak na pokaz udawana, serduszkami opisywana. Empatia, zainteresowanie i wsparcie, docenienie.... danie sygnału. Wskazanie,  że jest jeszcze szansa dobrego wykorzystania tych chwil kilku.

PRZYTULENIE I WYTŁUMACZENIE, gdy strach, pesymizm i negatywne emocje zatruwają Twoje życie tak mocno, że wysysają z Ciebie energię, zapał i wszystko to co nadaje życiu sens i radość. Przestajesz być kreatywna i tylko łzy zalewają Ci oczy, bo myślisz, że nikogo nie obchodzisz. Często tak jest w istocie, nie ma co się czarować. Ciągle miałam nadzieję, że jeszcze nie dziś, może jutro coś ulegnie zmianie i moja wiara, że będzie dobrze się umocni.

BÓL FIZYCZNY MA TO DO SIEBIE, że jeśli przekroczy pewną granicę zabija. Ból psychiczny, trwa i trwa i codziennie swą dawkę daje od nowa i żyjemy. TYLKO PO CO?

PRZECIEŻ STARAM SIĘ i chociaż nie wiem co bym nie robiła, jakbym się nie starała, to i tak zawsze komuś coś nie pasuje.

NIE MUSZĘ NIKOMU NIC UDOWADNIAĆ, a jednak to czynię... koniec więc z tym... chcę prosto żyć i nie wadzić nikomu... więc wycofuję się... może jeszcze porobię coś w co wierzę, co sprawi mi przyjemność, do czego jestem przekonana i rywalizować nie będę musiała. Skoro  wspierać się muszę sama, to muszę wytworzyć w sobie odwagę, cierpliwość i siłę by się nie poddać. Wtedy największe trudności stają się przeszkodami i idzie je rozwiązać.

MOŻE NIE WSZYSCY potrzebują mojego dobra i poświęcenia, a ja niepotrzebnie pcham się tam i tracę czas, jak oni doskonale radzą sobie beze mnie i niewiele obchodzę ich. 

WCALE DUŻO NIE POTRZEBUJĘ, A MAM WIĘCEJ NIŻ MI SIĘ WYDAJE.

Niepotrzebnie tyle łez wylałam. To nie była słabość. To rozpacz była. One same mi leciały i powstrzymać się nie dały. Nie było nikogo kto tę rękę by mi powstrzymał, żeby raźniej mi się zrobiło.

NIE PŁACZĘ JUŻ... ta granica cierpienia już przeszła... znowu wiem kim jestem, granice swoje znam i nie będę już tą osobą, którą byłam. Jestem jak potłuczony  wazon, który jest sklejony teraz. Wygląda nadal pięknie, ale wody do niego już nie nalejesz. 

12:35:00

UPAŁ

UPAŁ

UPAŁY SĄ TAKIE

Że trudno się oddycha, głowa boli, myśli się kłębią i trudno o koncentrację. I wtedy myśli się o tym jak sobie pomóc, żeby było chłodniej i żeby z ciała nie spływała woda. Żeby włosy się nie sklejały, a stanik nie wbijał się w napęczniające od gorąca ciało i piersi w popłochu nie uciekały z tego wyżej wymienionego stanika ;-)))  Między piersiami rynienka pełna gorącej wody. Materiał bluzeczki zaplamiony potem. Wszystko się klei i lepi, rzęsy zamykają oczy od tuszu rozpływającego się z gorąca. Spierzchnięte usta z rozmazaną czerwoną szminką. Dłonie spocone, stopy obtarte od wrzynających się paseczków letnich sandałków. 

Język tak zespolony z podniebieniem, że trudno słowo wypowiedzieć. I tak się myśli, że może Pan Bóg lepiej by zrobił, gdyby część tych upałów lipcowych przeniósł na grudzień ;-) Bo w grudniu pod kocykiem i przy gorącym grzejniku wspomina się, jakby tu dobrze było gdyby gorąco nastąpiło. Trudno nam ludziom dogodzić. Raz za ciepło, raz za zimno. Raz za dużo ubierania choć wygodnie, bo można tym ubraniem zasłonić to i owo, i jest wesoło. Raz głupio ubrać tylko sukienkę z małego skrawka materiału i pokazać, pokazać to czego nie za bardzo by się pokazywać chciało ( chyba, że się ma niewiele dekad i pokazywanie nie daje dyskomfortu ;-))

TYMCZASEM trzeba sobie radzić z upałem, który staje się dokuczliwy i serce zaczyna pracować w przyśpieszonym rytmie. I właśnie to serce, to moje serce znalazło wyjście z gorącej sytuacji.

Dostrzegłam  możliwość ochłodzenia się, swojej głowy i ciała... prosty sposób... przypomniałam sobie R., mojego drugiego męża. Jego lodowate serce i spojrzenie pełne chłodu, i ten uścisk obojętny, czasem wrogi, sprawiający, że przechodziły mnie zimne dreszcze. Bo on pragnął zaspokojenia tylko, tylko swych fizycznych potrzeb... ja gorących uniesień... a była tylko zimna trwoga moja, żeby już skończyła się ta chwila mroźna i okropna.

W MIG....

zrobiło mi się chłodno, zimno wręcz. Raz przydał się na coś R. A raczej wspomnienie o nim. Zabieg kriolezji na ból kręgosłupa, to przy nim wrząca reminiscencja jest ;-)

UPAŁ jednak... tak zły nie jest, można go znieść... przypomina nam, że człowiek głównie składa się z wody... Mnie przypomniał, że R. składał się głównie z lodu...

W NATURZE 

słońce i lód w jakiś niewyjaśniony sposób potrafią ze sobą współistnieć. W moim życiu słońce ważniejsze jest i lód toleruje tylko jako okład na zmniejszenie dolegliwości bólowych i obrzęki przeróżne, działając przeciwbólowo. Ostatnio mrożonka z fasolki szparagowej świetnie zadziałała na ból obrzękniętego stawu barkowego ;-)) R. na pewno nie był balsamem kojącym ;-)  




10:04:00

STARA BABA

STARA BABA

STARA BABA, A STARA KOBIETA

To różnica jest wielka. Stary kompot, to co innego, nie to samo, co stare wino. Ta różnica jest zasadnicza.

Podstawowa nie jest taka, że Stara Baba ma tyłek jak Afryka i powyżej pięćdziesięciu lat. Może być dużo młodsza i starsza też bardziej, i figurę jak dla hecy... z przodu plecy, z tyłu plecy ;-)Wszakże to nie o to chodzi.

Ani wiek, ani wygląd nie ma tu znaczenia żadnego. Stara Baba to charakter, sposób postrzegania świata, traktowania siebie i ludzi, sposób bycia.

Tym się różni od Starej Kobiety, że uważa się za lepszą od tego wszystkiego co ją otacza. Ona tylko wie, wie wszystko najlepiej, jej się też wszystko należy... wszystko co ją dotyka złe, to innych jest wina oczywista. Że jest samotna, że chora, że inni ładniejsi (a nie powinni), to powód do frustracji. Że komuś się układa i jest radosny, to istotny powód do zazdrości... chociaż starannie to ukrywa ;-) Wszem i wobec głosi, że się za wszystkich modli. Oczywiście wszystkim dobrze życzy, z całego serca swojego, ale? Ale brakuje jej informacji, więc się ich kategorycznie domaga. Używa wszystkich środków by zobaczyć, dowiedzieć się jak najwięcej. Choć żadna wiedza w pełni ją nie satysfakcjonuje.

POTEM

Ocenia, krytykuje... jak jest dobrze to niedowierza... jak źle, to jej ból się uśmierza. Ból spowodowany tym, że nie jest na pierwszym planie. A jak ktoś w jej wieku, nie daj boże lepiej wygląda, albo młodszy i do tego szałowo się prezentuje... Uuuuu... to bardzo niedobrze.

ALE SPOKO :-)

Zawsze znajdzie słowo by przypiąć łatkę:

- nie jesteś do siebie podobna... to chyba nie ty? taka gruba?... przecież nie byłaś... widocznie czerwone  pogrubia :-)

- Jakoś ci się wszystko udaje... chociaż zdrowie nie takie... ale cóż w tym wieku oczekiwać (?)

-Powinnaś... nie powinnaś... tak lepiej wypada... tak wcale nie wypada. Tak uważam, tak oczekuję... O wszystkich myślę... zamartwiam się. Nikomu nie życzę źle... Tyle, tyle że inaczej powinno być.

TO SĄ SŁOWA STAREJ BABY, KTÓRA WTRĄCIĆ SIĘ MUSI, CZYJŚ SPOKÓJ ZAKŁÓCIĆ

Swoje teorie wygłasza, bo najmądrzejsze są. Nie widzi, że jest wścibska, niegrzeczna, że jest obcą kobietą, której ktoś może nie chcieć  w swym życiu, nawet tylko na zasadzie telefonicznej spowiedzi. 

BO NIE WSZYSTKO JEST NA SPRZEDAŻ.

Ważne jest dzisiaj i ci, którzy są  nami w tym teraźniejszym i zmaganiu, i radości i smutków doświadczaniu.

SIEBIE UWAŻAM ZA STARĄ KOBIETĘ

Bo swoje lata mam i nie wypieram się ich absolutnie. Dbam o siebie (nie widzę w tym nic złego). Kiedyś też dbałam, ale ciut mniej mi to czasu zabierało :-)) Lubię otaczać się tym co piękne i takimi też ludźmi, których nie oceniam... czasem ich zachowania mnie zadziwiają w dobrą lub gorszą stronę idące... ale cóż, nikt nie jest bezbłędny.

TYM RÓŻNI SIĘ STARA KOBIETA OD STAREJ BABY, ŻE

nie wchodzi butami w życie innych ludzi, jeśli oni tego nie chcą. Nie interesuje się wyłącznie narzekaniem i lubi siebie i wie, że ma prawo żyć jak chce... łazić po drzewach, i na bosaka w środku miasta, malować lico, albo być potarganą.

Czasem w sportowym obuwiu, czasem w szpilkach czerwonych... czasem wolno, a czasem biegiem... na ile inspiracji, chęci ma się w dany dzień. Nic nie jest zarezerwowane tylko na czas do dwudziestu lat. Serce jako mięsień ma prawo być sterane. Ale liczy się dusza młoda.

TEJ DUSZY MŁODEJ

nie zabierze mi żadna Stara Baba, co ma czterdzieści lat... zgorzkniała, patrząca złym okiem na moje długie, kolorowe kolczyki wesoło dyndające mi w uszach. Niech ona sobie wozi na siedzeniu w autobusie swoje zmęczone siatki (gdy inni stoją obok) i niech przez telefon obgaduje swoje sąsiadki... i wszyscy pasażerowie słyszą, że ta jej sąsiadka, to obecnie wozi się z innym facetem, a wcale nie jest taka ładna ;-))

Niech sobie będzie taka zawistna, zazdrosna, nie mająca swojego życia (chyba?). Ona nie jest w stanie zmącić swym gadaniem i postępowaniem życia innej Starej, tyle, że nie baby tylko KOBIETY.

STARA BABA wszędzie wietrzy podstęp, nie może spokoju zdzierżyć... węszy niecne układy i zazwyczaj (zależy od baby) jest roszczeniowa i ogólnie niezadowolona... o byle co, wszczyna awanturę, albo w najlepszym razie, jedynie;-) patrzy złowrogo, czy mruczy pod nosem, nie zająkając się  nawet żadnym dobrym słowem (dobre szczere słowo nie leży w jej naturze). Tak marudzi, poucza, stęka albo pokazowo się modli.

TYLKO NIE ZA MNIE, PROSZĘ

nie za mnie! Poradzę sobie. Mam swoją modlitwę i nic nikomu do tego jak ona brzmi i do kogo skierowane są słowa jej.

STARA BABA - TO PORTRET zachowania pewnego

Nie mam zamiaru wyszydzać, deprecjonować i drwić ze starości, bo w gruncie rzeczy, to nie o nią tutaj chodzi ;-) Stara Baba, to osoba prezentująca zachowania, których nie polecam nikomu - jako męczące siebie i dręczące innych. 

STARA KOBIETA zakłopotana nieco, że jest stara, ale pamiętająca, że nie przestaje być KOBIETĄ i wmawianie jej, że jest tylko cieniem dawnej siebie - jest obrzydliwe. STARA KOBIETA, to kobieta świadoma wartości swej. Ma prawo do życia. A jeśli Stara Baba zakłada, że jest tylko do tego żeby wnuki niańczyć - to jej sprawa i wybór jej. STARA KOBIETA oświadcza Wam, że nie znika, dopiero zaczyna :-)))) Nie dam się wepchnąć do szuflady, w stereotyp o starości i rzekomo związanych z nią powinnościach zablokować!

STARA BABA ODSTRĘCZA i zniechęca, STARA KOBIETA  zna siebie, jest świadoma, wybiera wszystko co nie jest byle jakie i tym sam przyciąga wzrok, serca i umysł innych. A przede wszystkim, co najważniejsze - ma poczucie humoru i dystans do siebie (i Starych Bab ;-)))                                                                         



Copyright © Stara Kobieta... i ja , Blogger