"Kongo. Opowieść o zrujnowanym kraju"
David Van Reybrouck
W swych literackich wyborach najczęściej sięgam po literaturę faktu: reportaże, wywiady. Wyznaję zasadę, że życie jest zbyt udziwnione, żeby udziwniać je jeszcze bardziej... np. w powieściach fantastycznych. Wolę sięgnąć po fantastycznie dobry reportaż. Do takich bez wątpienia należy ten o Kongo. To kawał dobrej reporterskiej roboty, opowieść, którą czyta się jak najlepszą powieść, a przy tym niezwykle rzetelna i faktograficzna pozycja.
Opowieść o kraju, zamieszkanym przez trochę więcej niż cztery miliony ludzi, od jego początków (a więc prehistorii) do początku XXI wieku. Nic więc dziwnego, że to naprawdę obszerne dzieło - posiadające ponad 800 stron. Kongo wyróżnia się na tle innych państw ze względu na swoje surowce: kauczuk (potrzebny do produkcji opon), miedź, żelazo, diamenty, uran (wykorzystywany np. do głowic bojowych)… co ciekawe jednak został skolonizowany przez Belgię jeszcze nim wyszło na jaw jakie bogactwa znajdują się na jego terenie.
Pozycja Reybroucka to historyczny reportaż, który stara się nie tylko przybliżyć historię tego zakątka Afryki, ale także go zrozumieć. Pomagają w tym zdecydowanie wywiady i opinie, z którymi Reybrouck rozmawiał w trakcie swojej pracy badawczej. Autor "Konga" porusza wiele ciekawych wątków z historii tego państwa. Wiele uwagi poświęca jego kolonizacji, a także osobom, które się do tego przyczyniły. Nie brakuje w nim jednak poruszenia także takich kwestii jak niewolnictwo czy boom kauczukowy. To wielowątkowa pozycja, która poszerza nawet oczytane horyzonty.
Odrobinę pogmatwana historia Konga została przez autora ułożona w porywającą, napisaną lekkim stylem opowieść o blaskach i cieniach kolonializmu, o królu, który stwierdził, że skoro wszyscy mają kolonie... to on też powinien je mieć i o tym jak to zaważyło na życiu tysięcy ludzi. To monumentalne dzieło, które przybliża nie tylko historię Kongo, ale także opowiada o niezwykłym ludzkim okrucieństwie i przekraczaniu granic, o faktach, o których wolimy nie rozmawiać, o których wolimy zapominać. Pozycja mam wrażenie prawie zupełnie nieznana na polskim rynku, a szkoda... bo można wynieść z niej naprawdę dużo wiedzy i ciekawostek, których nie znajdziemy w Wikipedii. Poza tym... czytanie rozwija i opóźnia starzenie się mózgu, więc czytajcie ;) "Kongo" zdecydowanie Wam polecam - to obszerna pozycja, ale zdecydowanie warta poświęconego na nią czasu. :)
Za książkę serdecznie dziękuję księgarni megaksiazki.pl!
Czasem mnie zastanawia, jak potoczyłyby się losy Afryki, gdyby nie trafili tam biali ludzie... Pewnie zainteresowana Twoim opisem sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością sięgnę po tę książkę - tym bardziej, że również preferuję literaturę faktu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Aaa zapomniałabym. Jakiś czas temu założyłam FB i chciałabym w bocznym pasku /podobnie jak u Ciebie/ dołączyć ikonkę dotyczącą polubień, itd.
OdpowiedzUsuńCzy portal FB musi wyrazić na to zgodę, czy można to zrobić na własną rękę i w jaki sposób?
Książki nie czytałam, dziękuję za zachętę, by po nią sięgnąć. Lubię reportaże, uwielbiam biografie. Bo interesuje mnie człowiek, jego życie, jego wybory, decyzje, losy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiesz chyba nigdy nie przeczytałam żadnej książki - reportaż ...
OdpowiedzUsuńKsiążki lubię czytać ale wybieram raczej lekkie i przyjemne z literatury kobiecej :).
Fantastyki nie lubię, ale i reportaż też mnie nie pociąga. O Kongo oglądałam jakiś program telewizyjny i refleksje miałam nieciekawe,a nie lubię czytać, słuchać przygnębiających rzeczy. Jednak rozumiem ludzi, którzy z kolei nie lubią beletrystyki lekkiej, kobiecej, relaksującej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRaczej nie mój gust co do książek :)
OdpowiedzUsuńOprócz klasyki innych jak literatura faktu nie czytam.Szkoda mi czasu.
OdpowiedzUsuńJak ja dawno u pani nie byłam! :O Widzę że nowa tematyka na blogu ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie znam tych rejonów. Trzeba byłoby przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce.
OdpowiedzUsuń