Jestem Funia... moja Pani mówi, że najpiękniejsza kotka jaką widział świat. Muszę stwierdzić, że zgadzam się z nią. Moje białe puszyste futerko, piękne wyraziste oczy i mruczenie daleko cudniejsze niż ta muzyka z grającego pudła – niejednego już urzekła, co odwiedził Panią. Dlatego nie rozumiem, dlaczego na zwiedzanie tego świata, a przede wszystkim na pokazanie mnie temu światu - moja Pani zostawiła mnie w domu. A właściwie u sąsiadki, którą nazywa przyjaciółką jak piją razem to coś czarnego i wlewają w to białe, czyli śmietankę. Bardzo ją lubię (śmietankę;-)), ale Pani mówi, że to dla mnie niezdrowo i daje mi taką inną specjalną dla kotów... (tfu!)
Wracając do tej przyjaciółki, to jak Pani nie pije z nią tego pachnącego czarnego (kawą to nazywają) tylko robi to ze swoim Panem, co z nią sypia na tym wielkim łóżku (na który wstęp mam wzbroniony... chyba, że Pana nie ma:-))... to wtedy o niej mówi „ta głupia flądra”.
Trochę nie rozumiem dlaczego, bo kiedyś dostałam do zjedzenia taki płaski kawałek, lekko śmierdzący, choć całkiem dobry… i wtedy Pani też mówiła, że to flądra.
Ludzie to dziwni są ...
A w ogóle to Pan niby Pani przytakuje, Aneczko-koteczko do niej mówi. Ale jak Pani nie ma w domu to przychodzi do Pana taka mała i czarna na głowie. I z Panem robi dokładnie to co sroczki na drzewie w ogrodzie… tarmoszą się i z dzióbków spijają sobie coś (śmietankę? miodek? Nie wnikam w to!). A jak Pani nagle przychodzi, bo wcześniej wróciła z tego, co nazywa konferencją… to czarna bierze te akta, co je wcześniej przyniosła i mówi, że po nie przyszła właśnie. Wtedy Pan lekko się czerwieni i mówi, że ta sroka - bałaganiara, to niedługo głowy zapomni i uśmiecha do Pani. A przedtem ową bałaganiarę nazywał swoim misiaczkiem i szczęściem, a o Pani mówił „ta stara małpa i zołza”.
Pani go uspokajała i … dobrze już, dobrze rybko, nie denerwuj się - do Pana się zwracała.
Zupełnie nie rozumiem... ślepa jak kret ta moja Pani
Ludzie to dziwni są …
Tak więc Pani zostawiła mnie u tej przyjaciółki, flądry głupiej (wcale nie śmierdzącej, a już na pewno nie płaskiej)... przeniosła do niej moją toaletę i zabawek parę, choć zapomniała o gumowej myszy... a niech tam. Dała papierek, który przykazała wymienić dla mnie na jedzenie, głasnęła mnie po brzusiu (tylko nie po brzusiu... dopiero jadłam... a w ogóle nie w takiej sytuacji... dostanę wzdęcia... zresztą i tak wolę za uszkiem - to bardziej eleganckie) i tyle ją widziałam.
Dom był malutki, zawalony książkami, szpargałami i kwiatami, ale innymi niż u mojej Pani. U mojej Pani rosną kwiaty za drzwiami, w ogródku, a nie na półkach i szafach.
Ciekawe czy można je będzie podgryzać?
Bo kocimiętki, ani owsa, tymianku, które rosną na moim ogródku tu nie uświadczysz...
Coo? - moja toaleta na tym gorącym cementowym balkonie?
Z drugiej strony tyle okien, a w oknach ludzie... będą mnie podglądać?
Zero intymności...
Na razie się dowiedziałam, że nie wolno: wskakiwać na stół, na szafy, huśtać na tej białej szmacie, co zasłania okno, a przy okazji słońce, wchodzić na sofę i drapać fotela... Wolno: jeść z miseczki w tym małym pokoiku, gdzie woda kapie z kranu i śliska jest podłoga… a leżeć na kocyku, w który wkręcają się pazury... a kocyk w korytarzu między butami, na których błoto i za przeproszeniem psie g...o, do nich przyklejone.
Ludzie to dziwni są…
Dlaczego sami się tam nie położą i kto widział jeść w miejscu, gdzie inni k...ę robią i jeszcze moczą się cali. Ja nie znoszę moczenia futerka… owszem czesanie lubię, ale tylko miękką szczoteczką … miauu... lubię pomarzyć.
Ludzie to dziwni są...
Tymczasem muszę się tu jakoś zainstalować.
Ale nic, spróbuję dobrocią i migdaleniem się … nic tak nie działa na ludzi jak słodzenie im.
Wskoczyłam na „przyjaciółkę flądrę” jak siedziała w fotelu
- O matko! - krzyknęła
Jaka ja tam matka... Funia jestem ... coś jej się poplątało.
Ludzie to dziwni są…
Ale nic, spokojnie rozłożyłam się na jej kolanach, wtuliłam w ten szorstki materiał i zaczęłam mruczeć przyjaźnie... czułam jak rozgrzewają się jej kolana i czułam już, że jest cała moja. Odłożyła te zakurzone papiery i palcami zakończonymi kolorowymi pazurami zaczęła mi głaskać futerko...
Tylko nie pod włos, nie pod włos... miaaałłłł!!!
Uff... nareszcie … zrozumiała... ciekawe czy jakbym pazurami jej grzywkę z przodu do tyłu zagarnęła to byłoby jej miło (?)
Ludzie to dziwni są...
Już zrobiło się na nowo całkiem sympatycznie, ciepełko mi przeszło przez ciałko, aż … aż zza drzwi doszedł niski głos...
- Zosiu! Gołąbeczko! Jestem!
Ten głos mnie przestraszył, musiałam wyciągnąć pazurki i lepiej schwycić się kolan Pani przyjaciółki, która chyba jest Zosią i gołąbeczką , a nie flądrą...
- Auu – syknęła Zosia. Chyba za mocno do niej przywarłam (?)
Niski głos należał do wysokiego, jeszcze wyższego od Pana „starej małpy - zołzy”… sorry … mojej Pani ...wszystko mi się ze strachu miesza.
- Co ten sierściuch tu robi?
- (Chyba „sierściucha”, bo ja jestem ona) – przemknęło mi przez główkę.
- Ania wyjechała (to o mojej Pani) i nie miała gdzie jej zostawić? - tłumaczyła się flądra Zosia i przycisnęła mnie mocniej. (Chyba chciała mi dodać otuchy(?))
Wtedy poczułam wyraźnie te same perfumy, którymi skrapia się moja Pani... pięknie pachną.W końcu produkują je „Coty” ;-))
W tym momencie Zosia zyskała moją przyjaźń, bo przywołała moje wspomnienia.
Taka rozkojarzona straciłam czujność i ni stąd ni zowąd poczułam jak moje futerko na grzbiecie odchodzi od skóry... poczułam się jak w zatrzasku. Nieoczekiwanie z przyjaznych mi kolan zostałam uniesiona na wysokość zwisającej z sufitu lampy... i naraz zaryłam przednimi łapkami w twardą posadzkę. Pupa przez chwilę jeszcze czuła powietrze... plask... leżałam przy białej szafce.
- Cchiałł – zawyło mi się z przykrości.
Spojrzałam do góry. Wielki z czarnym pod nosem wąsem i bródką (jak u kozy Frani, co mieszka za płotem mojego ogródka) nachylał się nade mną i syczał (jak wkurzony stary kot... choć wyglądał jak wyleniały wilk, bo trzy włosy miał na głowie;-))... tu jest twoje miejsce!
- Pawle tak nie można, ona jest grzeczna i czysta... wytrzymasz parę dni – to Zosia zabeczała jak oblekana ze skóry owca.
- Parę dni, czy ci rozum odjęło, małpiego dostałaś, żeby tu kłaki mi się po domu turlały i śmierdziały??? Jak cię namówiła ta krowa na łyżwach (to chyba o mojej Pani), że tego kołtuńca wzięłaś do naszego domu... na pewno ma robaki - koto-wilk był wściekły jak pies (tutaj przepraszam przemiłego pitbula, który jest Panem sąsiada mojej Pani i mieszka z drugiej strony ogródka... czasem mnie trąca swoim zimnym nosem, a mnie w tym momencie gorąco się robi, że taka przyjaźń nas łączy)
Zaczęła się niezła jatka … Paweł koto-wilko-pies wył, a Zosia gołąbeczka i owca w jednym, gruchała, meczała i kuliła jak zastraszony zajączek... jednako chwilami prostowała i wydawała z siebie dźwięki jak malutki lecz głośny ptaszek - derkacz.
- Jaką trzeba być świnią by tak się zachowywać? – Zosia pytała i rzucała iskrami z oczu pełnymi jadu jak u żmii.
Uch...
Absolutnie już nic z tego Zoo nie rozumiałam... uciekłam do swojego ogródka i tam żywiąc się czym się dało, przesypiałam noce w piwniczce (było otwarte okno) jakoś do powrotu Pani doczekałam (przynajmniej spokój miałam; nie lubię tłoku :-))
Ludzie to dziwni są ... chełpią się tym, że rozumni są i wartości mają… i od zwierząt lepsi i ważniejsi są. A ciągle do nich nawiązują, czasami przypominają.
Ech...ludzie to dziwni są;) Świetny tekst!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Czytałam z wielką przyjemnością...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście... ludzie to często nie ludzie, dlatego dziwni <3
Buziak Dorota za ten tekst a stylówka, no cóż... powtarzam się już... super
Oj dziwni i to bardzo...
OdpowiedzUsuńŚwietna opowieść! I stylówka!
Buty ze "starych czasów" zabieram:D
Pozdrawiam cieplutko:)))
Jakie trafne określenie. Świetnie to ujęłaś jak zwykle. A Twoja stylizacja zachwyca. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńCudny post, fantastyczny narracyjny trik, pokochałam Funię, a zdecydowanie wolę psy. Wyglądasz przepięknie w każdej stylizacji. Cieplutko pozdrawiam.:))
OdpowiedzUsuńDorotko, z wielką przyjemnością przeczytałam ten tekst. Jest wspaniały jak i każde Twoje, które piszesz. Obserwacje świetne, tak, ludzie potrafią być dziwni, dwulicowi...a zwierzęta zawsze są szczere. A ciekawe co by o mnie i mojej rodzinie napisała moja kotka ? Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńKochana!
OdpowiedzUsuńPekinie napisane, nic dodać, nic ująć!
Pozdrowionka:)
Świetny tekst! A Ty w tej stylówce wyglądasz cudownie :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWspaniały tekst!!! Ludzie rzeczywiście dziwni są i to bardzo...Wyglądasz przepięknie!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Piszesz doskonale, z poczuciem humoru o trudnych sprawach. Proszę, wydaj książkę z felietonami:-) A stylizacje masz świetne i dobry sklep w zasięgu bo u nas sh beznadziejne!
OdpowiedzUsuńDorotko, przeczytałam z podwójną przyjemnością - jako miłośniczka kotów i jako miłośniczka Twojej twórczości. Bardzo proszę o więcej.
OdpowiedzUsuńSerdeczne uściski.
Ludzie i dziwni i bardziej dziwni;) takie życie.
OdpowiedzUsuńStylizacja bardzo udana.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ludzie dziwni są i chyba nie są tego świadomi, bo przecież nie można takimi być wiedząc, co to człowieczeństwo.
OdpowiedzUsuńDorotko wyglądasz kwitnąco :) Łap słonko i witamine D no i nie przestawaj się uśmiechać :)
OdpowiedzUsuńPamiętaj, jak Ci się już znudzi ten płaszczyk z zeszłego roku, to ja w kolejce stoję :) :) :)
OdpowiedzUsuńFajnie napisane, jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńCóż ludzi są dziwni... każdy inny, każdy na swój sposób dziwny. Dziwaki :) Bardzo fajnie wyglądasz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, chyba zawsze tak było i będzie... Na każdym kroku zdarzają się sytuacje, w których łatwiej być egoistą, krzyczeć, złościć się niżeli wykazać zrozumienie i szacunek. Jak łatwo można zapomnieć o tym, że druga osoba też ma uczucia, łatwo przychodzi obmawianie, karcenie w myślach lub wymyślanie plotek, ale na szczerość już mało kogo stać. Łatwo przychodzi zdrada, kpiny, wyśmiewanie. Ale gdzie pomoc i zrozumienie? To wszystko bierze się z egoizmu, bo gdyby w takiej sytuacji pomyśleć o drugim człowieku, o jego potrzebach, nie o naszych i żeby dać coś od siebie - czy życie nie byłoby piękniejsze? :)
OdpowiedzUsuńPłaszcz super:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądasz Dorotko, piękna narzutka...co do ludzi to dziwni są /co niektórzy/...pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńpodwójne standardy....
OdpowiedzUsuńA co do flądry to smaczna rybka
Sama o sobie mogę napisać, że dziwna jestem. 10 lat temu nie znosiłam kotów, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez mojego sierściucha :) .
OdpowiedzUsuńJak zwykle lekkie pióro i interesująca narracja, z niespodziewanej perspektywy. Narzutka pierwsza klasa, torebka zacna :-) Uściski :-)
OdpowiedzUsuńJuż czytając tytuł dopowiedziałam sobie resztę: i to bardzo dziwni..
OdpowiedzUsuńPewnie, ja też jestem, dla kogoś.. A zestaw bardzo fajny, ładna narzutka :))
W dzisiejszych czasach coraz trudniej znaleźć tych "mniej dziwnych" ludzi, dla których ważne są prawdziwe wartości.
OdpowiedzUsuńPS masz świetne buty <3
Z tekstu uśmiałam się, choć przerażona ,w poczekalni stomatologicznej.Morał niestety prawdziwy.
OdpowiedzUsuńNasze zwierzęta nie mają pań i panów, tylko ciocie i wujków. I są traktowane na zasadzie rodziny.
Aż zaczęłam się zastanawiać co mój kot myśli sobie o mnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJuż czytając tytuł dopowiedziałam sobie resztę: i to bardzo dziwni..
OdpowiedzUsuńPewnie, ja też jestem, dla kogoś.. A zestaw bardzo fajny, ładna narzutka :))I see your blog daily, it is crispy to study.
Your blog is very useful for me & i like so much...
Thanks for sharing the good information!
casino starbet