Świat jest dziwny, wszystko się w nim pomieszało. Trudno odróżnić co tak naprawdę jest w nim dobre, a co złe nieskończenie.
Praktycznie każdy jest od czegoś uzależniony: od kawy, czekolady, internetu, jedzenia, niejedzenia, alkoholu, zakupów, pornografii, narkotyków, zakupów, pracy.
I czasem w ogóle nie chcemy się do tego przyznać. Żyjemy w iluzji, że nas to nie dotyczy. I w ten sposób toniemy. Tracimy, a to przyjaciół, a to pieniądze, a to gubimy różne rzeczy... też pracę, stanowisko, rodzinę... Dlaczego? Bo nosimy w sobie wygodne kłamstwa na usprawiedliwienie, uspokojenie naszych zachowań... żyjemy w kłamstwie. I tak długo jak się do tego nie przyznamy (i sami przed sobą dalej będziemy udawać, że się nic nie dzieje), to się nie uratujemy.
Tak czynimy, bo nasza podświadomość od nas tego żąda, a świat nam tłumaczy i utwierdza w przekonaniu, że taki właśnie jest, i wszyscy tak postępują, bo takie są czasy. I na nic zdadzą się tu narzekania.
Prawda jest taka, że człowiek robi w życiu bardzo różne rzeczy: jedne z potrzeby serca, niektóre dlatego, że musi; inne, bo po prostu chce i te ostatnie, do których go ciągnie w niewytłumaczalny sposób.
I choćby nie wiem jak się zapierał, to dalej to robi... nawet jak postanawia, że więcej już się nie da skusić.
To się nazywa u z a l e ż n i e n i e.
Dzisiaj chcę się odnieść do pracoholizmu, który jest takim samym behawioralnym uzależnieniem jak hazard, kompulsywne objadanie się, zakupoholizm, internet. To są uzależnienia, w których nie odgrywają żadnej roli czynniki chemiczne tylko ich przedmiotem są zachowania, powtarzalne czynności, od których nie możemy się uwolnić.
Napisała do mnie Wiola i w miłym bardzo e-mailu poprosiła bym wyraziła swoją opinię na ten temat. Wiola czy ktoś z jej bliskich (?) właśnie jest pracoholikiem i doskonale zdaje sobie sprawę z tego faktu.
Ta osoba odczuwa nie tylko silne pragnienie, ale wręcz przymus do coraz większej pracy. I pomimo, że odczuwa szkodliwość dla swojego codziennego funkcjonowania w różnych sferach życia poza pracą (rodzinnej, zaniedbywanie innych źródeł wzbogacających jej życie), to pracuje, pracuje... gdy wychodzi z pracy to o niej myśli i budzi się z myślą o niej i w kolejnych czynnościach nawet z nią niezwiązanych – oddana jest jej całkowicie.
Nie wiem czy to u Wioli, czy bliskiej jej sercu osobie panuje zdrowa obsesja pracy, która jest kwintesencją jej życia, czy to nadmierne zaangażowanie spowodowane lękiem jej utraty.
Nie wszyscy, którzy dużo pracują są pracoholikami... dużo pracują, bo rachunki trzeba opłacić, a krótka praca, do tego słabo wynagradzana im na to nie pozwala. Podejrzewam, że u Wioli(czy jej znajomej osoby) - to pasja pracy, czyli bardzo zdrowa forma wysokiego zaangażowania w to co robi. Wiola (czy ta osoba) nie czuje się przeciążona pracą, lecz obciążona tak mocno, że nie wystarcza jej czasu na...(?) Bo jeśli ta praca ją osacza tak mocno, że nie potrafi się z niej wyłączyć ani w myślach, ani wyobrażeniach i nawet podczas rekreacji, i wypoczynku myśli o jej różnych aspektach - to jest to krótka droga do stresu, wypalenia i zaślepienia... praca jest środkiem do zaspokojenia codziennych potrzeb i przyjemności i nie może być sama w sobie celem naszego życia, bo wtedy wyczerpujemy się emocjonalnie, i przestajemy zauważać... że my nie jesteśmy po to na tej ziemi, by być perfekcjonistami w tym co robimy, zbawcami świata poprzez dążenie do nierealistycznych celów.
Dobrze jeśli praca daje nam zadowolenie, daje nam poczucie sensu jej wykonywania, rozwija nas... ale jeśli jej wykonywanie nie integruje nas z innymi obszarami naszej aktywności... to wtedy doświadczamy straty.
Teraz gdy młodzi jesteśmy, pełni energii, pozytywnych emocji i umiejętności redukowania tych negatywnych – to gładko wszystko się toczy.
Przychodzi jednak moment, olśnienie, odwaga, że wcale tak nie chcieliśmy... straciliśmy kontrolę nad własnym życiem i w sumie jesteśmy już bezsilni, a czas umknął, i już nie wróci.
Okaże się, że za późno zrozumieliśmy, że wszystko zależy od nas i od naszej umiejętności uporządkowania, zhierarchizowania spraw nas dotyczących.
Źródło prawdy jest w nas i jak najszybciej należy wyciągać wnioski, bo...
bo umierając nie będziemy żałowali, że za mało pracowaliśmy... tylko, że nie zobaczyliśmy pierwszych kroków naszej córeczki, nie poszliśmy na wino z przyjaciółmi, nie przebaczyliśmy synowi, nie pogodziliśmy z siostrą, nie spostrzegliśmy, że partner cierpi, a kocha nas najmocniej... nawet nie zauważyliśmy różnicy między amarylisem a storczykiem (w ogóle jest jakaś różnica?).
Uzależnienie od pracy to nie wstyd tylko problem dla nas. Często praca to ucieczka: od samotności, problemów, relacji z innymi ludźmi poza pracą, środek na dowartościowanie, zapomnienie bólu i cierpienia, którego się doznało, a może jeszcze według nas to jedyne lekarstwo na szarość życia, której nie potrafimy ubarwić, na wydumaną przez nas jałowość i kiełkujący w nas pesymizm podpowiadający beznadzieję otaczającej przestrzeni...
Szczęśliwy człowiek, który w pracy znajduje szczęście... ale w pracy, która zajmuje Ci całe Twoje dnie i noce - możesz przegrać życie... nie widząc jego tysiąca barw, nie czując zapachów i nie słysząc muzyki. Ponadto praca ponad siły powoduje zaniechania w innych aspektach życia, w których być może lepiej byśmy przyczynili się dla swojego i ogólnego dobra.
Tak więc między wszystkim w życiu musi być zachowana równowaga, harmonia i racjonalna proporcja między pracą, a prywatnością. Cienka jest granica między pracowitością, a pracoholizmem, który jest siłą destrukcyjną i potrafi zniszczyć nas samych, zdrowie, więzi rodzinne. Wracamy z pracy i mówimy o niej, ekscytujemy nią całą rodzinę... nawet wieczorem wertujemy dokumenty, dzwonimy po koleżankach i kolegach z pracy by omówić nowy projekt...
Tak było i ze mną...
Praca, kariera, coraz większe pieniądze, a mąż (zazdrosny) w domu z dziećmi... cichy zabójca "praca" oddalał mnie od rodziny... nie było bliskości... nie było rozmów innych niż o pracy... dzieci nie wiem kiedy urosły, mąż umarł, a praca?
Była już nieistotna... za późno!
Praca to było moje więzienie. Nikt jej nie doceniał, choć chętnie przyjmował apanaże z niej płynące, a ja toczyłam walkę z setkami porażek, ze łzami w nocy, gorzkimi rozpaczami bezsensu i chaosu... aż do chwili jakiegoś przebłysku, radości, euforii płynącej ze zwycięstwa i jak myślałam, że tak zawsze będzie, to potoczyło się odwrotnie i tak w kółko, i w kółko... góra, dół, i pukanie od spodu (tak na pocieszenie 😉, że inni mają gorzej.
Czułam się winna!
Bezsilność! Strach! Gniew! Niepokój!
Totalny bałagan i chaos! Chroniczny strach przed odrzuceniem, bo wszystko co było, to fałszywe się okazało i nieważne... to co istotne umknęło, a zegara nie dało się cofnąć.
Wszelkie uzależnienia, w tym pracoholizm są zapisane w naszej podświadomości, a ona jest strasznie uparta. Choć w końcu to ona prowadzi nas przez życie, ale gdy odczuwamy, że dzieje się coś nie tak to my sami musimy to zmienić: z pozytywnym nastawieniem do siebie, uczciwie, z miłością, czystymi intencjami i przekonaniem 100%, że to nas zmieni i będzie dobrze.
Ja tak uczyniłam – wiele rzeczy zmieniłam, choć nie było łatwo, bo w naszym życiu jedna iluzja zastępuje inną i stąd tak szybko z jednej dziury wpadamy w drugą. Ale dałam radę, choć po drodze zrażałam się co chwila do nowej koncepcji swojego myślenia, ale byłam cierpliwa... i teraz jestem wolna. Tak wolna, że wolno popełniać mi błędy i nauczyłam się, że nie muszę się z nich nikomu tłumaczyć. Niczego specjalnie nie pożądam, biorę życie takie jakie jest i co ranka wdzięczna mu jestem, że jeszcze w nim uczestniczę.
Drogi Pracoholiku, weź oddech, zastanów się - nie ile daje Ci pieniążków ta praca, ale kim Cię czyni, bo jeśli zabiera Ci radość to mimo grubego portfela, to Ty biedny jesteś. Nie rób za dużo – żyj tak byś dla swojej pracy nie poświęcił niechcąco skarbów, które daje świat, skarbów człowieczeństwa, o których pisał Władysław Reymont w "Ziemi obiecanej". Jeszcze nie jest za późno 😊!
Umysł jest doskonałą glebą, zasiej w niej kwiat piękny dążący do do zrównoważenia Twoich marzeń z rzeczywistością, a osiągniesz harmonię i zrozumiesz, że nie praca jest Twoim problemem, ale myślenie o niej w czasie, który jest przeznaczony na inne działanie. Nieistotne jest co robisz tylko jak to robisz, żeby inni odczuwali nie tylko Twoją pracę, ale też dbałość, troskę i miłość. Najważniejsza jest chwila obecna i człowiek najbliżej nas stojący, i dbałość o to wszystko razem 😊😊😊 Niech praca motywuje Cię do korzystania ze słońca, deszczu i porywa wiatrem od morza, a nie będzie nieznośnym nawykiem, od którego nie dostajesz uśmiechu. Tak to rozumiem :-)
Nie można żyć tak jakby się nie miało nigdy umrzeć, bo w rezultacie umiera się nie doświadczając życia. Tak samo nie można pracować bez końca, bo nie istnieją na świecie rzeczy bez końca i taka praca to machinacja, która prowadzi nas w pułapkę bezsensu – ani to misja, ani, służba czy posłannictwo – na końcu jest strata sensu tej pracy wykonywanej na okrągło, gdy w porę nie dostrzeże się absurdalności takiego postępowania.
Wyjdźmy z pozycji niewolnika komputera, pieniędzy, władzy i wróćmy do ludzkich emocji... tylko one są tak naprawdę ważne :-)
Na koniec pomyśl o pracy jak normalny pracujący człowiek, nie pracoholik: najfajniejsze w pracy jest to, że jest wypłata, piątek popołudniu, urlop i długie weekendy ;-))
* Nie jestem przeciwko pracy. Sama dużo pracuję, ale rozumiem, że tak samo jestem odpowiedzialna za to co robię, jak i za to czego nie wykonuję. W ten sposób zachowuję dystans do swoich działań i przez to jestem SZCZĘŚLIWA. Tzn., że zdarza się, że pozwalam by słońce wstało wcześniej niż ja ;-))
Słyszałam gdzieś takie powiedzenie, że "Bóg szanuje nas bardzo gdy pracujemy, ale jeszcze bardziej gdy śpiewamy"
W moim przypadku musiałby zatkać uszy, więc dlatego muszę działać 😊😊
I jeszcze jedno... czy Ty, czy ktoś Ci bliski – nie może doprowadzić do takiej sytuacji, że traci drugiego, najważniejszego dla Siebie człowieka przechodzi nad tym do porządku rzeczy, a gdy traci pracę, to zaczyna usychać i powoli umierać, bo wtedy choć żyjąca i chodząca jak najbardziej po świecie stajesz się pusta. Nie pozwól na tę pustkę...pamiętaj o czasie, gdy praca z Ciebie zrezygnuje, a ten co Cię kocha murem stał będzie przy Tobie.
Obejmij nowy kurs, zmian można dokonać w każdym momencie i nie daj sobie wmówić, że nie masz racji... z każdym dniem jest coraz mniej czasu, i dlatego nie ma czasu na postój, stanie w miejscu i zastanawianie się.
Trzymam kciuki!!!
Cóż, ja pracoholikiem nigdy nie będę :D Czasami mam wrażenie, że za bardzo cenię sobie czas wolny i odpoczynek. Wychodzę właśnie z założenia, że na łożu śmierci nie będę myślała, że za mało pracowałam ;D
OdpowiedzUsuńTo prawidłowe myślenie:-)) Uściski:-))
UsuńJa może ocenię stylizację - jest perfekcyjna ;)
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne i kłaniam się nisko:-))
UsuńMasz całkowitą rację. Jeszcze rok temu byłam takim pracoholikiem...
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i świetnie wyglądasz :)
Dziękuję za odwiedziny!
Dzięki serdeczne i ściskam gorąco:-))
UsuńZgadzam się z Tobą, pracoholizm to zabójca związków i widać konsekwencje tego gdy jest już za pózno...Świetnie wyglądasz w tej stylizacji, bluzeczka ma piękne zdobienia :-)
OdpowiedzUsuńWdzięcznie dziękuję i polecam się na przyszłość:-))
Usuńpięknie i mądrze na pisane :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję i buziaki przesyłam:-))
UsuńDorotko, kolejny wspaniały tekst i bardzo potrzebny. Ja na szczęście nie jestem pracoholikiem, ale znam takowych. Pozwolę sobie podrzucić im Twoje mądre słowa.
OdpowiedzUsuńWyglądasz olśniewająco.
Serdeczności.
Kocham Cię Małgosiu i tyle!!!!
UsuńLubię odpoczynek ale dopiero jak zachorowałam zdałam sobie sprawę że praca czasami bezwładnie decyduje o moim życiu.Leżę i myśli o pracy nie dają w pełni mi odpocząć .A przecież beze mnie świat się nie zawali. Pozdrawiam. Aha! Super stylizacja :-).
OdpowiedzUsuńNa cmentarzu jest tysiące ludzi niezastąpionych...czyń tak by nie dołączyć do nich:-)))Ściskam gorąco i życzę zdrowia:-))
UsuńMoże też napiszę o stylizacji:))))ślicznie wyglądasz i jak zawsze elegancko:)))klasa po prostu:)))))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńWdzięcznie i serdecznie dziękuję Ci Reniu Kochana:-)) Buziaki!!!
UsuńSporo pracuję, ostatnio coraz więcej, ale chyba to jeszcze nie pracoholizm :)
OdpowiedzUsuńTy musisz wiedzieć...pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńŚliczna stylizacja, przeczuwam, że bluzka idealnie w moim stylu. Mnie pracocholizm nie grozi (chyba!), po prostu lubię te chwile beztroski, "nicnierobienia", bycia sam na sam ze swoimi myślami i ze sobą. W pracy w dużej części się realizujemy, ale czy całodzienna krzątanina z przerwą na sen pozwoli nam usłyszeć swoje myśli? Kim się staniemy bez kontaktu ze swoim wnętrzem?
OdpowiedzUsuńOdpowiem Ci - N I K I M - pustką! Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńKapelusz odrobinę na boczek, bo prosto wygląda na ciutkę za mały i za wysoki... a praca... no, do pracowania po prostu jest i do kochania też / zwłaszcza w moim zawodzie /.
OdpowiedzUsuńDzięki za dobre rady, tak zrobię i pozdrawiam serdecznie:-)))
UsuńWyglądasz rewelacyjnie!!!
OdpowiedzUsuńTak się dobrze składa, że uwielbiam swoją pracę.
To jesteś szczęściara, tylko nie przesadzaj:-))
UsuńPraca jak wszystko inne musi być również w umiarze :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest dla ludzi, tylko wszystko w odpowiedniej dawce:-)) Serdeczności:-))
UsuńBardzo mądrze napisane, niestety pracoholizm to jest problem współczesnych ludzi. Pół biedy jeśli się jest tego świadomym, gorzej jeśli się nie wie że się wpadło w sidła nałogu. Najważniejsze to mieć ustalone priorytety. Dla jednych to kariera, dla jednych rodzina - każdy ma inne. Ważne żeby robić to co nas uszczęśliwia. Mi na szczęście pracoholizm nie dolega ale wiem jak bardzo pokrzywdzona jest rodzina osób w której ktoś na to ,,choruje" a zwłaszcza dzieci.
OdpowiedzUsuńP.s Stylizacja świetna,ta czerwień dodaje całości niezwyklej energii :D
Dzięki za dobre, mądre słowa i pozdrawiam gorąco:-))
UsuńStylizacja piękna, a pracoholikiem to ja nie jestem:) no i dobrze, bo mam wtedy czas na bloga:)
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj Kochana...pozdrawiam serdecznie:-)))
Usuńsuper zestaw! :D I wszystko z SH :O Brawo :D Ja nie mam cierpliwości do wyszukiwania ubrać w sh, jestem zbyt nerwowa xD Najbardziej podoba mi się torebka :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za odwiedziny i dodaję do obserwowanych
zapraszam również do mnie po raz kolejny, już wkrótce nowy wpis :)
Mam po po prostu szczęście w wynajdywaniu cudów;-))Ściskam mocno:-))
UsuńMasz rację we wszystkim trzeba zachować umiar. Od kiedy zostałąm mamą moje priorytety całkowicie się zmieniły. Nie da się bez pracy godnie żyć, ale to Rodzina jest na pierwszym miejscu :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno:)
Bez pracy nie ma kołaczy...ale wszystko trzeba umiejętnie wypośrodkować:-)) Buziaki posyłam:-))
UsuńWszystko, co napisałaś można spuentować "Zachowaj zdrową równowagę", dostosuj wyzwania jakie niesie świat do swoich potrzeb i możliwości i pamiętaj, że obok Ciebie jest jeszcze drugi człowiek.Niecałe dwa lata temu pożegnałam się z pracą zawodową i dopiero teraz zaczynam łapać oddech. Czy warto było aż tak? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wskazówki.
OdpowiedzUsuńRównowaga, harmonia, oddech i czerpanie szczęścia z tego co się robi, ale nic na siłę i przeciw sobie:-) Ściskam gorąco:-))
Usuńpracoholizm to niestety moja działka... jestem pod tel 24/7 ;/
OdpowiedzUsuńMoże przemyśl trochę;-) Ucałowania:-))
UsuńJak zawsze promienna i wesoła :)
OdpowiedzUsuńInaczej być nie może:-))
UsuńWłaśnie dlatego trzeba się nauczyć dobrze gospodarować swoim czasem, by móc go podzielić na pracę, na przyjemności i na kontakty międzyludzkie, po to, by nie wpaść w żaden zgubny "holizm". Świetny tekst, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWdzięcznie dziękuję i mocno ściskam:-)))
UsuńJa byłam pracoholikiem i na nic się to zdało. Wszystko teraz zmieniłabym ale jest za późno. Twoja stylizacja (jak wszystkie) zachwyca. Zachwyca mnie Twoja osobowość. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńNie ma słowa "nigdy" ... spróbuj od nowa:-)) Dzięki za piękne słowa i pozdrawiam gorąco:-))
UsuńPracoholizm to, jak każde uzależnienie, próba zastąpienia jednego drugim. Pewnych rzeczy np. kontaktów z rodziną nie da się zastąpić...
OdpowiedzUsuńZ każdego uzależnienia można wyjść tylko trzeba mieć przekonanie wewnętrzne, że tego pragniemy i wierzyć, iż od nas wszystko zależy...a pomocy nie odrzucać. Pozdrawiam bardzo serdecznie:-))
UsuńNa szczęście już nie muszę pracować, ale jest takie powiedzenie. Jeśli robisz to co kochasz i jeszcze ci za to płacą to jest pełnia szczęścia. Tego wszystkim życzę.:))
OdpowiedzUsuńMasz rację to jest szczęście, ale czy pełnia taka dogłębna...dyskutowałabym;-) Gorąco pozdrawiam:-)))
UsuńWe wszystkim trzeba mieć umiar i w pracy też . Zdrowy rozsądek jest w cenie . Bombowo wystylizowałaś się , podliczyłam wydatki na stylizację i co ? szok , że tak pięknie i za tak mało . można ? można i to z jakim wspaniałym efektem. Mądrze zawsze piszesz, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńWdzięczne dzięki za miłe i dobre słowa i pozdrawiam bardzo gorąco:-))
UsuńNo własnie, z tym bywa bardzo różnie, trudno zająć stanowisko w przypadku opisanej osoby. Jest wielu pracoholików, którzy tak siebie nie postrzegają, zwłaszcza gdy ich praca jest pasją i nawet tzw. czas wolny poświęcają na pracę, a bez niej więdną...
OdpowiedzUsuńWszystko trzeba umiejętnie wypośrodkować, tylko czasem w ogóle się na d tym nie zastanawiamy, bo tak jesteśmy zapracowani, że nawet na spokojny oddech nie mamy czasu, a wypoczywać po po prostu nie umiemy...no i jak piszesz-więdniemy. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:-
UsuńUważam, że we wszystkim trzeba mieć umiar i staram się nie popadać w lenistwo ani w pracoholizm ;)
OdpowiedzUsuńI to jest zdrowe podejście...pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńPiękne przemyślenie i nie zrozum mnie źle, lecz jak pracodawca mi mówi, że mi wypłaci nadgodziny - mówię, że nie chcę. Wolę wolne. Dlaczego? Nie dlatego że mam kasiory dużo i już nie mam z nią co robić... oj nie. Dlatego by spędzić czas z mężem, udać się na spacer, odpocząć i zająć się pasjami. Lubię moją pracę - lecz bez przesady. Wszystko ma swoje granice. I nie umiem zrozumieć, dlaczego (mimo, że w firmie pracuję od prawie 10lat) na sprawę o pieniądze, na moje NIE, pracodawca okazuje zdziwienie, że wolę czas wolny od wyższej wypłaty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bo ten pracodawca to może jeszcze nie dorósł do tego, co w życiu jest ważne;-) Dobrze czynisz...pieniądze są potrzebne, ale wszystkiego za nie i tak nie kupisz...Całuję Ciebie serdecznie:-))
UsuńCzasem jest cienka granica, żeby się uzależnić, szczególnie że większa ilość wykonanej pracy daje lepsze pieniądze,a im więcej człowiek ma tym więcej mu potrzeba.
OdpowiedzUsuń...mądry człowiek wie, że do życia tak naprawdę wiele nie trzeba...jasne można mieć coraz większy dom i lepszy samochód i ogród na pół wsi...ale to wszystko są rzeczy...zdrowym być, uśmiechniętym, w gronie bliskich ludzi, kochać i kochanym być... to ważne jest i harmonia między wszystkim tym. Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńObłędnie wyglądasz i mądrze piszesz :)
OdpowiedzUsuńUściski przesyłam.
Wdzięcznie dziękuję za przemiłe i dobre słowa i pozdrawiam gorąco:-))
UsuńDobrze napisane. Szkoda tylko, że tak wielu ludzi ucieka w pracę i nie zwraca uwagi na otoczenie. Sama mam wrażenie, że moja mama jest takim pracoholikiem, wiecznie w pracy i wracając do domu nie zostawia "pracy" za drzwiami.
OdpowiedzUsuń...a życie mija...przepływa...odchodzi...pogadaj z nią, nim będzie za późno...bardzo serdecznie pozdrawiam Was Obie:-))
UsuńJa pracoholikiem nigdy nie byłam i raczej mi to nie grozi :). Wolę czas wolny przeznaczyć na zwiedzanie, podróżowanie, ciątanie ;)
OdpowiedzUsuńUściski
I to prawidłowy wybór życia:-))) Ściskam mocno:-))
UsuńŚwięta prawda - podpisuję sie pod tym co napisałaś;) Pogoń za materializmem prowadzi tak naprawdę do pułapki. A Twoja stylizacja świetna;) nie moge uwierzyc,że ten genialny czerwony kapelusz dorwałaś za 4 zl!!!
OdpowiedzUsuńPo prawdzie to moja córcia go dorwała i aż wierzyć się nie chciało, że się uchował tak długo. Dzięki za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńJa nigdy chyba pracoholikiem nie będe :P pracuje bo muszę i wcale nie lubię, chyba, że dorobię się kiedyś czegoś własnego ;) Natomiast znam kilku pracoholików i straszne to jest..
OdpowiedzUsuńPodejście nasze do pracy właśnie zależy od tego również czy lubimy to co wykonujemy...ale pracoholizm nie jest dobry nawet w przypadku, kiedy ta praca to nasz życiowy sukces...wszystko musi mieć swój środek:-) Pozdrawiam:-)
UsuńPrzeczytałam jednym tchem. Wspaniale podjęty temat i tyle mądrych słów. Rewelacja!
OdpowiedzUsuńA Ty "młoda kobieto" jesteś cudowna i do tego jak ubrana ! ...
Gorąco pozdrawiam
Małgorzata:)
Dziękuję wdzięcznie za piękne słowa i również bardzo, bardzo serdecznie pozdrawiam i ściskam Cię Małgosiu:-))
UsuńBył czas, że sporo pracowałam, choć pracoholikiem nigdy nie byłam. Zawsze coś robię, ale bywają dni, kiedy na nic nie mam ochoty i wtedy pozwalam sobie na "lenistwo z premedytacją". Długo tak nie wytrzymuję, biorę się za coś, za co trzeba się wziąć ale i za to, za co chcę się wziąć........i wtedy uważam, że to był pożyteczny czas. Najważniejsza jest równowaga. Bez pracy ciężko, ale bez czasu dla siebie jeszcze gorzej. Pięknie wyglądasz Dorotko. Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńkażde uzależnienie niszczy
OdpowiedzUsuńKAŻDE!!!
Usuńja bardzo lubie swoja prace, dzien mija szybko i chetnie wracam do biura,a ze nie jestem niezalezna finansowo nie mam innego wyjscia jak isc do pracy i ta zaleznosc czasem mnie doluje. Ale gdy jestem nie mysle o biurze, umie sie wylaczyc przynajmniej tak mi sie wydaje, ale czasem lapie sie na tym , ze jednak wszystko sie wokol niej dzieje... pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDobrze jest lubić swoją pracę, ale dobrze też czuć się niezależnym - ale nie jestem przekonana, żeby pracoholizm przybliżał nas do niezależności...myślę, że może w takim przypadku prowadzić raczej do frustracji. I tak źle i tak niedobrze - jak mówiła moja Babcia. Pozdrawiam Ciebie gorąco:-)
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń