Po jesiennych różach, sztywnych, staromodnych cyniach, nadchodzi czas na piękne, różnobarwne chryzantemy. Te różnorodne kwiaty przybyły do nas z Japonii. Uprawiane są w doniczkach, ogrodach, balkonach, rabatach i ogrodach. W Chinach, Mongolii, Japonii kwitną głównie ku radości ludzi i tak są postrzegane. U nas to raczej kwiaty pamięci. Ich niezwykła uroda i oszałamiające bogactwo kolorów jesieni - od bieli spokoju do złota, żółci, pomarańczowych odcieni, brązu, wiśni i innych nie zliczysz – nie służą żywym, lecz martwym.
Na przełomie października i listopada, przełomie jeszcze ciepłych, i słonecznych dni na rzecz deszczowej, burej szarugi - przez szeroko otwarte bramy cmentarzy we wszystkich miejscach naszego kraju – w miasteczkach, miastach, wielkich aglomeracjach i wioskach walą tłumy obarczone chryzantemami, wiankami z jedliny, i kolorowymi nieśmiertelnikami lub sztucznymi na wzór żywych zrobionymi kwiatami.
Wcześnie zapada zmierzch, więc od godzin popołudniowych do nocy, cmentarze i inne miejsca upamiętniające zmarłych wyróżniają się wśród pozostałych miejsc, blaskiem lampek, i zniczy.
Te kolorowe łuny światła przypominają nam, że i my jesteśmy w drodze do Samarra*
W tej wędrówce biorą udział różne pokolenia – wszyscy do siebie podobni, a jednak różni – ale na pewno równi. Samarra* do punkt do, którego zmierzają wszyscy każdego dnia bez względu na wiek, wyznanie czy kolor skóry. Biedni nie doznają litości i bogaci nie zapłacą złotem. Wszyscy idą szybciej lub wolniej dróżką wyboistą, alko gładką autostradą, z żadnej nie da się zboczyć, ani uciec z niej; tym bardziej schować – ani łotrowi wielkiemu, ani bardzo dobremu człowiekowi. Nawet wykształcenie najwyższe z możliwych nie pomoże, czy też analfabetyzm w tym nie zaszkodzi. Nie przechytrzy jeden, nie uda głupa drugi.
Tak jest teraz, tak było przed stu laty, tak będzie za sto lat.
I wcześniej, i teraz (i pewno za 100 lat?) możemy powiedzieć o jednej rzeczy, której jesteśmy pewni – o śmierci. Niepewna jest tylko godzina jej przyjścia (tej wcale nie jestem ciekawa).
Śmierć temat rzeka, bo odkąd na naszej planecie pojawiło się życie – śmierć wciąż jest taka sama.
Czas płynie i wszystko się zmienia... postęp ułatwia nam życie, ale nie zmniejsza cierpienia. Śmierć
przyczajona czeka aż przybędziemy do Samarra.*
W naszej drodze wszystko zależy od nas, od mniejszych lub większych zdarzeń.
Wiedząc o tym powinniśmy się starać by nie żyć byle jak (tak jak nie mówić byle czego).
Choć 80-latkowi czy starszemu jeszcze człowiekowi wydaje się, że długie to jego życie i tak jest ono krótkie, bo ma swój koniec.
Każdego dnia umieramy trochę, jak koło nas wszystko po trochu zamiera i ludzi bliskich co raz więcej oczekuje na chryzantemy i znicze płonące.
To okrucieństwo życia, ale jest też piękna jego droga. Jakiekolwiek to życie nam się nie przytrafiło, tak czy owak jesteśmy do niego przywiązani. I bardzo dobrze, bo to największy dar, a przez to wartość bezcenna. Nie być nigdzie, potem BYĆ i znowu nie być nigdzie...
To nie tak źle, jeśli odpowiednio wykorzysta się swoją szansę. BYĆ historią to lepiej niż nie być jak na początku – nigdzie.
Budujemy swoją rzeczywistość i gdy zdaje się, że wszystko już wiemy to przychodzi... Ale nim to nastąpi... (???) to cieszmy się szczęściem, że narodziliśmy się i póki co jeszcze nie umarliśmy.
Dokonujemy pięknych rzeczy, tworzymy arcydzieła... czasem za dużo śpimy, wprawiamy sami siebie w osłupienie, gdy popełniamy jakiś hańbiący nas czyn. Robimy wszystko ile w nas sił, chęci i pomyślunku... w gruncie rzeczy to wydaje się w końcu, że za mało...
Ci przed nami też tak czynili... ale to dzięki nim jesteśmy... nikt nie jest tak samowystarczalny, żeby stworzyć od podstaw siebie. Jesteśmy owocami czyjejś miłości, wychowania, nauki. Wyłoniliśmy się z przeszłości, która jest podobna do naszej teraźniejszości – pełna lęków, ale też radości, wojen i wojenek, zapachów, bajek, prawd coraz nowszych, odkryć i za chwilę też będzie przeszłością. Ale też początkiem innych profesorów, muzyków, pisarzy, piękności, łajdaków, złodziei i altruistów. Stworzy się nowa historia, nabierze znowu innego kształtu, wykuje nowe losy ludzi, stworzy nowe kontrasty (można dostać od niej zawrotu głowy 😉).
Tymczasem chce mi się śpiewać i tańczyć pod tym samym słońcem (lub księżycem), które oglądało narodziny mojej Babci, Mamy i moje. Jakie to szczęście, że choć zmienia się ciągle znaczenie świata, jest on ciągle taki sam, tak samo olśniewający, ogrzewającym, oświetlającym słońcem i niekończącym niebem.
Wszystko mija nawet słońce chyli się ku wieczorowi (wszak musi odpocząć). I deszcz przechodzi... I gwiazdy gasną... I ja też nie zdążę wszystkiego opowiedzieć o tym jaka jestem szczęśliwa, że widziałam słonia na żywo (odwrócił się do mnie tyłem i mnie ... 😉), rozmawiałam z kotem, zaginęłam w wielkim lesie, leżałam na plaży, jadłam winogrona prosto z pnączy, kąpałam w jeziorze gdzie krystalicznie czysta woda pozwoliła mi zobaczyć jego dno, kochałam jak wariatka, przeżyłam upojne noce,....i....i....i nie sposób wymienić wszystkich ekscytujących czy mdłych w mym życiu poranków, dni, i wieczorów.... (najważniejsze, że miłości doznałam i doznaję wciąż jeszcze...).
I to mieszanie się wszystkiego ze wszystkim, to jest cudowność 😊 Mam podziw dla niej, radość mnie i wdzięczność przepełnia dla tych, dla których chryzantemy kwitną i znicze się palą (choć w mojej głowie, oni wciąż są przy mnie...tyle, że akurat wyjechali...).
Ta myśl nie pozwala mi cierpieć (choć tęsknoty nie wypiera), leczy z zagubienia, daje szczęście, zaufanie do świata i nie pozbawia nadziei. To pozwala mi zachowywać w sobie entuzjazm, ciągły głód piękna i wiarę, że Ci, którzy jeszcze nie zaznali szczęścia na tej ziemi – ciągle jeszcze mogą go doświadczyć i rozsmakować w nim 😊
Samarra* – wschodnia parabola, o słudze, który ujrzawszy Śmierć na bazarze w Bagdadzie, uciekł do Samarra, gdzie dowiedział się, że tu właśnie naznaczone było jego spotkanie ze Śmiercią.
Piękny wpis- jak zwykle u Ciebie.Refleksja, zaduma i radość istnienia. Tego mi trzeba. W tym roku aż trzy ważne dla mnie kobiety "uciekły do Samarra"-siostra, szwagierka, a w połowie października-przyjaciółka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo smutne, ale ciesz się, że żyjesz, a dzięki Twoim wspomnieniom i one w inny sposób, ale też żyją:-) Ściskam:-)
UsuńTo święto jest takie niezwykle, spotkanie dwóch światów, chwila refleksji, ulotne wspomnienie i już nazajutrz znowu myśli o prozie życia. Masz rację we wszystkim o czym piszesz, o nieuchronności i. z tym, ze ci, którzy odeszli są z nami. :))
OdpowiedzUsuńZe mną są każdego dnia, często o nich mówię, ale zawsze w takiej odmianie czasowej, której nie ma...nie w przeszłości i nie w teraźniejszości...choć to może wydać się głupie i naiwne...to jest taki mój prywatnie wymyślony czas, w którym oni są:-))
UsuńJak zawsze znamienity post. Pełen refleksji, zadumy na ten najbliższy czas.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Dziękuję za życzliwe słowa i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńPiękny post i tyle w nim prawdy, refleksji,przemyśleń. To prawda ,że śmierć jest dla wszystkich równa, zabiera biedaka i bogacza, ale nie tak samo przebiega. Jeden zaśnie spokojnie i odchodzi łagodnie, a drugi w wielkim bólu, takim ,że umierając drze prześcieradło. Tak umierała moja przyjaciółka w wieku 60 lat . Miała wszystko zaplanowane...i z bardzo ciężkiej pracy poszła do nieba, tak myślę, bo zasłużyła sobie ,jeśli jest coś dalej. Nie dali jej środków przeciwbólowych , bo ponoć nie pomagają. Śmierć jest równa,ale nie tak samo sprawiedliwa.
OdpowiedzUsuńSprawiedliwość - to bardzo subiektywne odczucie...według mnie w ogóle jej nie ma. To co spotkało Twoją przyjaciółkę, to"zasługa" niekompetentnych i nieempatycznych lekarzy...to się do nich wróci....Ściskam Ciebie mocno:-)
UsuńTwój post jest pełen "salomonowej mądrości" i skłaniający do refleksji.
OdpowiedzUsuńPięknie to wszystko opisałaś:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję za piękne i dobre słowa. Pozdrawiam gorąco:-)
UsuńLubię Twoje posty:))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Ci Cudowna Reniu:-) Buziaki:-)
UsuńPiękny post , mający głębszy sens , dający do myślenia. Cieszmy się , że jeszcze jesteśmy i mamy szansę zmieniac swoją rzeczywistość. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńI nie zaprzepaśćmy żadnej z nich:-)Buziaczki przesyłam:-)
UsuńTaki refleksyjny ten post. Czasem nam tego potrzeba. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRefleksja zawsze wskazana, w odpowiednim czasie:-)
Usuń...masz świetne pióro...
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne:-)) Całuski:-)
UsuńZawsze czytam Twoje wpisy z ogromną przyjemnością !! Kochana czy ty nie myślałaś żeby pokusić się o wydanie książki ? Stałabym pierwsza w kolejce po książke !! ♥
OdpowiedzUsuńDopiero zobaczyłam że jeszcze Cię nie obserwuję !! Już to zmieniam ! :)
Wdzięcznie dziękuję za przepiękne słowa...co do książki - robi się:-)) tylko ciągle jakaś przeszkoda;-) Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńPiękny, refleksyjny post.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie:-)
UsuńCzasem trzeba się zatrzymać i wyciszyć :)
OdpowiedzUsuńNależałoby, ale rozumiem, że świat goni..........pozdrowionka:-)
UsuńDorotko, przychylam się do komentarza Pauli - naprawdę powinnaś pomyśleć o książce. Jesteś urodzoną pisarką.
OdpowiedzUsuńTulę.
Małgosiu...dzięki za Twoje piękne słowa...robię, co mogę, ale są sprawy i rzeczy, które zwalniają wszystko i nawet moja ogromna siła, którą mam w sobie ...okazuje się zbyt mała...cóż, życie:-)) Sciskam:-))
UsuńMoja łyżka dziegciu do Twojego posta:
OdpowiedzUsuńNa cmentarzach coraz mniej refleksji i zadumy,za to pełno komercji. Droga do Samarry zamieniona na szał zakupów, ozdób,wyścig kto lepiej,ładniej...
Wiele osób nie daje tego bliskim,co zostawia zmarłym.
Ech....
Iwo, nie pisałam o cmentarzach(jako takich)...nie znoszę tych miejsc, bo bytność na nich zaburza moją rzeczywistość, którą uplotłam sobie w swojej głowie w ten sposób, że moi bliscy SĄ tylko wyjechali...cmentarz zakłóca mój spokój... i rację masz, że to Święto to komercja i wiele hipokryzji.
UsuńSwoją śmierć wyobrażam sobie tak, że najbliższa mi osoba pochowa mnie...po miesiącu zawiadomi inne najbliższe mi osoby...siądą przy winku, potrawach, które lubiłam i opowiadać (jeśli zechcą) będą o mnie i o tym jak to było. Wiem, że może się to komuś nie spodobać, ale tak właśnie bym chciała...a dzień, w którym wszyscy wspominają zmarłych moi najbliżsi spędzaliby też w radosny sposób...zresztą wiele bym musiała napisać, żeby to zostało zrozumiane, ale nie mam dzisiaj do tego głowy...Iwo, myślę, mam nadzieję, że mnie rozumiesz...?
Beautiful.x [aNNie]
OdpowiedzUsuńPiękne słowa, bardzo pasują do klimatu dzisiejszego dnia.
OdpowiedzUsuńDzięki i pozdrawiam słonecznie:-))
UsuńPiękny wpis bardzo refleksyjny skłaniający do zadumy. Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Ann i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńSzczerze mówiąc nie wiem co napisać. Przeczytałam i zachwyciłam się każdym słowem. Z dzisiejszego tekstu emanuje radość z faktu istnienia a świadomość śmierci kompletnie tej radości nie zakłóca. Będę miała o czym myśleć w tym trudnym dniu, dziękuję.
OdpowiedzUsuńDzięki Ewko, że mnie zrozumiałaś...świadomość śmierci nie ma prawa zakłócać nam radości istnienia, to byłoby bez sensu:-)) Ściskam mocno:-))
UsuńPiękne słowa ....Trudno nawet opisać...Dzień zadumy, wspomnień, czas refleksji, chwila zatrzymania w tym szalonym świecie... Pozdrawiam pa...
OdpowiedzUsuńŚwiat szalony, spokojny, piękny i tragiczny, kolorowy, i szary... ech, takie życie. Buziaki:-)
UsuńPięknie napisane! Muszę przyznać, że post skłonił mnie do refleksji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję bardzo za odwiedziny ♥ wy-stardoll.blogspot.com
Bardzo ciekawy wpis :)
OdpowiedzUsuńKłaniam się nisko:-)
UsuńPiękny post, w sam raz na to refleksyjne, pełne wspomnień popołudnie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
Dzięki i oby wspomnienia były tylko dobre...nad złymi się nie zatrzymujemy:-)
UsuńPiękne słowa ...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:-)
UsuńPiekny post, mnie teraz wzięło na refleksje. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzasami refleksja się przydaje:-)Buziaki:-)
UsuńCiekawe rozwazania pasowne na czasie. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTaki czas, na takie rozważania:-) Pozdrowionka:-)
Usuńja właśnie nie rozumiem, dla mnie cmentarz to miejsce spokoju, zadumy a do tego potrzebna jest cisza. Tłumy ludzi i cmentarz to dla mnie dwie skrajności wykluczające sie. Na cmeentarz mogę iść w każdy inny dzień gdzie nie będzie tłumów
OdpowiedzUsuńW całej rozciągłości zgadzam się...zaduma cmentarna komercja to wykluczające się sprawy.
UsuńPiękne przemyślenia, akuratnie na czasie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://by-venvs.blogspot.com
Dziękuję i pozdrawiam:-)
UsuńJa tkwię w zadumie i przemyśleniach od soboty, kiedy rozpoczęłam odwiedziny miejsc spoczynku moich rodziców i innych bliskich. Dzisiejszy czas to dla mnie czas także miłych wspomnień dzieciństwa, młodości, doświadczanej miłości przez lata. Pomimo szalonej komercji znajduję wiele pozytywnych wspomnień i myśli w ten nostalgiczny czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))
Moi bliscy są w mojej głowie, sercu...nigdy nie myślę o nich jako tych spoczywających na cmentarzu...może to dziwne...ale nie znoszę cmentarzy, bo zakłócają mi mój rytm myśli w głowie...może się to komuś nie spodobać, ale taka właśnie jestem...żyję w swoim świecie, choć nie odbiega on od rzeczywistości, to jest przeze mnie w dużej, w tej najważniejszej części - kreowany przeze mnie. Pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńŻycie jest pięknem, z którego musimy jak najwięcej czerpać. Najważniejsze jest to by znaleźć swoje szczęście i w nim trwać. Dziękuję Ci za ten inspirujący tekst. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję Ci za to, że zechciałaś go przeczytać i podzielić swoją refleksją:-) Pozdrawiam słonecznie:-)
Usuń"...oni wciąż są przy mnie...tyle, że akurat wyjechali..." - tuż po pogrzebie te słowa nie pocieszą, ale po jakimś czasie mogą być pewnym rodzajem pocieszenia.
OdpowiedzUsuńPiękny, spokojny, stonowany wpis. Dziękuję :)
Zaraz po pogrzebie...rzucam się w wir innych zajęć i autentycznie złoszczę na tych, którzy odeszli, rozmawiam z nimi, śmieję do nich...taki mam szalony, ale skuteczny sposób, żeby ciągle ze mną byli... cmentarz wykreślam z mojej pamięci...to się może nie spodobać...ale taka jestem. Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńBardzo refleksyjne notka, na Dzień pierwszego listopada.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
To najgorszy dla mnie dzień w roku, zawsze chce mnie wprowadzić w depresję, żal i płacz, ale ja się temu nie poddaję...wiem, że mam rację...oni tylko wyjechali i nikt niech mi nie tłumaczy tego inaczej...to może się nie podobać...taka jestem i tego nie zmienię. Pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńBardzo refleksyjny i piękny post, tak jak czas bardzo refleksyjny i skłaniający do zadumy. Smutek i tęsknota za tymi którzy odeszli a jednocześnie radość, że my tu jeszcze jesteśmy. Kiedyś usłyszałam takie słowa " gdyby nie było śmierci, nie docenilibyśmy życia".......może coś w tym jest......Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńJest, jest...wszystko jest po coś i śmierć też, ale to nie znaczy, że mając jej świadomość mamy poddawać się rozpaczy...to znaczy, że tym bardziej powinniśmy wykorzystywać życie do cna:-))) Ściskam najmocniej jak się da:-))
UsuńCzytałam to dwa razy i napisałas to tak pieknie <3
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/11/miekkosc-weluru.html
Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie:-))
UsuńDużo osób gubi sens tego święta i zamiast skupić się właśnie na takich przemyśleniach, to większą uwagę przywiązuje się do rzeczy materialnych.
OdpowiedzUsuńDużo osób tylko w ten dzień pokazuje się i czyni z tego "pokaż się, a zastaw się"...a nie o to chodzi...Masz rację. Pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńŁatwo zgubić sens życia w dzisiejszych czasach. Warto poświęcić chwilę na refleksję nad swoim życiem :)
OdpowiedzUsuńKażdego ranka powinniśmy wdzięcznie być, że obudziliśmy się i czeka nas wspaniałe bycie na tym i łez, i róż padole:-))) Dzięki i pozdrawiam serdecznie:-)
UsuńDużo tu ciekawych refleksji. Zwykle, gdy jestem przy mogile mojej Mamy, mam podobne myśli. Czasem je bardziej zgłębiam. Jednak wszystkich nas łączy jedno. Każdy byt ma swój kres. Niech więc byt będzie taki, jak opisujesz. Wart swego i dający następnym wartości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za Toje podzielenie się swoimi przemyśleniami i pozdrawiam bardzo serdecznie:-))
UsuńDziękuję serdecznie i pozdrawiam gorąco:-))
OdpowiedzUsuńKiedy stałam 1 XI nad grobem Córki, łzy zalewały moją duszę.
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że Jej już nie ma... Co znaczy - nie ma?
I gdzie tak naprawdę jest?
To strasznie trudny dla mnie czas...
A dzisiaj moja Ania skończyłaby 35 lat...
Nie, nie ma sprawiedliwości...
Wiem, buntuję się, moja rozpacz jest moim złym doradcą...